Katastrofa klimatyczna to też katastrofa finansowa. Poczujemy ją wszyscy
Nie tylko lodowce topnieją przez zmiany klimatyczne. Topnieją też nasze portfele, budżety państw i perspektywy rozwoju gospodarczego na całym świecie. Katastrofa klimatyczna będzie też katastrofą finansową. I wszyscy odczujemy jej skutki w naszych kieszeniach.
Wymienianie wszystkich sposobów, w jakie zmiany klimatyczne uderzą nas po kieszeniach to zadanie niemal niewykonalne, bo trudno wskazać takie dziedziny naszego życia czy elementy naszego społeczeństwa, czy gospodarki, które nie odczują skutków podnoszących się temperatur. Od zdrowia, przez dostępność żywności, po pracę, edukację i rachunki za prąd. Odciski palców zmian klimatu zobaczymy niemal wszędzie, gdzie spojrzymy.
Katastrofa klimatyczna to też katastrofa finansowa. Rolnictwo
Są jednak dziedziny, w których ten wpływ będzie wyraźniejszy, niż w innych. Najważniejszą jest rolnictwo. Tu jasne jest, że ekstremalne zjawiska pogodowe, takie jak nawałnice, wieloletnie susze, powodzie czy huragany przełożą się bezpośrednio na to, ile żywności uda się nam wyprodukować, a co za tym idzie, ile zapłacimy za nią, gdy trafi wreszcie na półki sklepowe.
Te napędzane zmianami klimatycznymi wzrosty cen są już odczuwalne W latach 2006-2008 średnie światowe ceny ryżu wzrosły o 217 procent, pszenicy o 136 procent, kukurydzy o 125 procent i soi o 107 procent. Główną przyczyną skoków cen były susze w regionach produkujących zboże. A ich skutkiem zamieszki, rewolucje i niestabilność polityczna w wielu krajach świata.
W długim terminie podobnych zmian będzie więcej. Wyższe temperatury, zmieniające się pory roku, częstsze i ekstremalne zjawiska pogodowe, powodzie i susze sprawią, że rolnictwo stanie się coraz mniej przewidywalne, coraz bardziej kosztowne, a w wielu miejscach na świecie coraz mniej efektywne. Jeśli połączymy to z rosnącą światową populacją, którą przecież trzeba wykarmić, gwałtowne wzrosty cen żywności wydaje się nieunikniony.
Grudniowe badanie przeprowadzone przez Międzynarodowy Instytut Badań Polityki Żywnościowej pokazuje, że globalne ocieplenie może podnieść ceny kukurydzy, pszenicy i ryżu o co najmniej dwie trzecie do 2050 r. W zależności od poziomu ocieplenia oraz wzrostu gospodarczego i populacji, ceny kukurydzy, skorygowane o inflację, wzrosną o 42 do 131 procent do 2050 roku. Ryż, którego plony zmniejszą się przez globalne ocieplenie, podrożeje o od 11 do 78 procent. Pszenica o od 17 do 67 proc. Im gwałtowniejszy wzrost temperatur, tym wyższy wzrost cen.
Topnieją lodowce i gospodarka. Rosną ceny energii
Prąd też zapewne podrożeje. I to nie przez cenę zezwoleń na emisję czy inne działania mające na celu walkę z globalnym ociepleniem, ale przez to, że takie działania są wciąż zbyt wolne. Z opublikowanych w ubiegły roku w magazynie Nature badań uczonych z Uniwersytetu Kalifornijskiego wynika jasno, że jakiekolwiek oszczędności w zużyciu energii jakie moglibyśmy czerpać z cieplejszych zim zostaną z nawiązką “nadrobione" przez gwałtowny wzrost zużycia energii latem, głównie w celu zasilania coraz powszechniejszych klimatyzatorów. To, w połączeniu z większym ryzykiem uszkadzania linii energetycznych w czasie gwałtownych zjawisk pogodowych, czy też ryzykiem konieczności wstrzymywania pracy elektrowni węglowych czy gazowych z powodu niskiego poziomu wód w rzekach (elektrownia bez wody nie pracuje) sprawi, że prąd stanie się zdecydowanie droższy, niż dziś. Pomóc mogą odnawialne źródła energii, ale tempo ich instalacji nie jest jeszcze wystarczające.
Ale to tylko początek kosztów zawiązanych z ocieplającym się klimatem. Cała globalna gospodarka dostanie w najbliższych dziesięcioleciach solidnie w kość przez rozprzestrzeniające się choroby, niszczycielskie burze czy podnoszące się morza podtapiają miasta na wybrzeżach. Im dłużej będziemy zwlekać z rezygnacją z paliw kopalnych, tym będzie gorzej i drożej.
Zmiany klimatyczne drenują nasze portfele. PKB leci w dół
Szwajcarska firma ubezpieczeniowa Swiss Re opublikowała w ubiegłym roku analizę, z której jasno wynika, że już w 2050 r. globalna gospodarka straci do 18 proc. potencjalnego PKB w wyniku zmian klimatycznych.
Opracowany przez firmę Nowy Indeks Ekonomii Klimatu wskazuje to, jak mocno zmiany klimatyczne wpłyną na 48 krajów reprezentujących 90 procent światowej gospodarki, w tym Polskę, oraz to, jak bardzo dany kraj jest odporny na potencjalne zmiany.
W zależności od przyjętego scenariusza, od najbardziej pesymistycznego do najbardziej optymistycznego, globalny PKB będzie o 18 proc. niższy od oczekiwanego, jeśli nie zostaną podjęte żadne działania łagodzące, a temperatura wzrośnie o 3,2°C, lub “jedynie" o 4 proc. jeśli uda się nam osiągnąć cele porozumienia paryskiego i zatrzymać wzrost temperatur przed przekroczeniem poziomu 2°C.
Najbardziej ucierpi gospodarka Chin, które mogą stracić blisko 24 procent PKB w najgorszym scenariuszu, podczas gdy największa gospodarka świata, USA, straci wówczas blisko 10 procent, a Europa prawie 11 procent wartości PKB.
Ponieważ globalne ocieplenie sprawia, że skutki klęsk żywiołowych związanych z pogodą są bardziej dotkliwe, może z czasem doprowadzić do znacznych strat dochodów i produktywności. Na przykład podnoszący się poziom mórz powoduje utratę gruntów, które w innym przypadku mogłyby być produktywnie wykorzystywane, a stres cieplny może prowadzić do nieurodzaju. Rosnące temperatury najbardziej dotknęłyby gospodarki wschodzące w regionach równikowych.
"Ryzyko klimatyczne dotyczy każdego społeczeństwa, każdej firmy i każdej osoby. Do 2050 roku światowa populacja wzrośnie do prawie 10 miliardów ludzi, zwłaszcza w regionach najbardziej dotkniętych zmianami klimatycznymi. Musimy więc działać już teraz, aby złagodzić ryzyko i osiągnąć cele zerowych emisji netto" pisze Thierry Leger, prezes Swiss Re Institute. “Zmiana klimatu i utrata bioróżnorodności to podwójne wyzwania, z którymi musimy się zmierzyć jako globalna społeczność, aby utrzymać zdrową gospodarkę i zrównoważoną przyszłość".
Firma podkreśla, że wpływ klimatu na gospodarkę można zmniejszyć, jeśli podjęte zostaną zdecydowane działania w celu osiągnięcia celów określonych w porozumieniu paryskim. Będzie to jednak wymagało o wiele bardziej intensywnych działań, niż są dzisiaj prowadzone.
Oprócz oceny oczekiwanego wpływu ekonomicznego każdego kraju na ryzyko klimatyczne, Swiss Re Institute ocenił również każdy kraj pod kątem jego podatności na ekstremalne suche i mokre warunki pogodowe. Ponadto przyjrzano się zdolności kraju do radzenia sobie ze skutkami zmiany klimatu. Wyniki te tworzą ranking odporności krajów na skutki zmiany klimatu.
Zmiany klimatyczne drenują nasze portfele. Polska wypada słabo
Jak w tym rankingu wypada Polska? Nie najlepiej. Spośród 16 objętych badaniem państw Unii Europejskiej, jedynie Czechy znalazły się niżej od nas. Wyżej znalazły się m.in. państwa takie, jak Egipt czy Meksyk. Według szwajcarskich badaczy, nasz kraj jest raczej słabo przygotowany do reagowania na skutki zmian klimatu (dostaliśmy 25 z 48 punktów), a choć skutki susz dotkną nas w sposób umiarkowany (24 na 48 pkt) to jesteśmy ekstremalnie narażeni na powodzie i nawałnice (47 na 48 punktów). W sumie, według szacunków Swiss Re, w najczarniejszym scenariuszu Polska straci do 2050 r. 10,6 proc. PKB. W najbardziej optymistycznym - 0,8 proc.
A skutki odczujemy wszyscy - to mniej miejsc pracy, wyższe podatki i gorsze perspektywy. A żywność i prąd zdrożeją czy będzie nas na to stać, czy nie.