Raport ONZ o cięciach emisji. "Jesteśmy na ścieżce do katastrofy"
Obietnice państw, które podpisały się pod Porozumieniem paryskim brzmiały świetnie, ale ONZ sprawdziła, jak się z tego wywiązały. Wniosek: jesteśmy na ścieżce wiodącej wprost do katastrofy.
Średnia globalna temperatura na świecie wzrośnie do końca wieku o 2,7 st. Celsjusza i to nawet jeśli wszystkie kraje wywiążą się ze swoich własnych obietnic dotyczących cięć emisji gazów cieplarnianych. To oznacza więcej ekstremalnych pożarów, susz i powodzi.
- Świat jest na katastrofalnej ścieżce - oświadczył sekretarz generalny ONZ António Guterres prezentując najnowszy raport.
Tym, co najjaskrawiej widać w najnowszym raporcie jest przepaść dzieląca ustalenia naukowców z tym, co w tej sprawie rzeczywiście robią politycy. Z badań wynika jednoznacznie: jeśli mamy uniknąć najgorszych skutków ocieplenia planety, emisje gazów cieplarnianych muszą spaść co najmniej o jedną czwartą do 2030 r. Tymczasem prognozy wskazują, że emisje wzrosną do końca dekady o 16 proc. I - co warto podkreślić - mowa tu wyłącznie o zapobieganiu najgorszym skutkom globalnego ocieplenia.
- Przywódcy muszą się zaangażować w szczerą dyskusję, napędzaną nie tylko bardzo uzasadnionym pragnieniem ochrony interesów narodowych, ale też równie ważnym celem, jakim jest dobrobyt ludzkości - mówiła Patricia Espinosa, kierująca biurem ONZ ds. klimatu. - Nie mamy po prostu już czasu do stracenia - przekonywała prezentując raport.
Będą kolejne rozmowy, ale co z nich wynika?
We wtorek ma się rozpocząć posiedzenie Zgromadzenia Ogólnego ONZ i zapewne zmiany klimatyczne będą jednym z głównych tematów rozmów. António Guterres już zapowiedział, że będzie do tego dążył. Pod koniec przyszłego miesiąca ma się odbyć spotkanie przywódców 20 największych gospodarek świata. To ważne, bo to właśnie państwa grupy G20, odpowiadają łącznie za 75 proc. globalnych emisji. Na listopad natomiast zaplanowany jest w Szkocji szczyt ONZ poświęcony ochronie klimatu.
"Nauka mówi jasno, że musimy teraz wzmocnić nasze działania" - oświadczyła Christiana Figueres, była szefowa ONZ ds. klimatu, dodając: "Wszystkie inne kwestie geopolityczne staną się nieistotne, jeśli nie sprostamy egzystencjalnemu wyzwaniu, jakie stanowi zmiany klimatyczne".
Podpisując Porozumienie paryskie sześć lat temu 191 państw solidarnie zapowiedziało, że zmniejszy swoje emisje gazów cieplarnianych, by zapobiec ociepleniu planety powyżej 2 st. Celsjusza, a jeśli to możliwe - jak deklarowano - 1,5 st. I rzeczywiście, część państw tnie emisje i wyznacza sobie kolejne cele. Są wśród nich Stany Zjednoczone, kraje Unii Europejskiej, czy Wielka Brytania. 70 krajów chce być neutralnych dla klimatu do połowy XXI w.
Z najnowszego raportu ONZ wynika, że 113 krajów przedłożyło do końca lipca aktualizacje swoich celów emisyjnych. Wciąż jednak brakuje nowych zobowiązań m.in. Chin, które obecnie są na świecie największym emitentem gazów cieplarnianych (Pekin ogłosił, że chce stać się neutralny dla klimatu w 2060 r., ale formalnie tego celu w ONZ nie przedłożył). Ze wskazaniami swoich celów zwlekają m.in. Indie i Arabia Saudyjska. Jest też grupa państw, wśród nich Rosja i Brazylia, które w nowych deklaracjach złożonych w ONZ wyznaczyły sobie znacznie mniej ambitne cele, niż wcześniej deklarowały.
Ekstremalna pogoda coraz groźniejsza
- Niedawny raport Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu był czerwonym alarmem dla ludzkości, ale jednocześnie wskazywał jasno, że nie jest za późno na osiągnięcie celu 1,5 st. wyznaczonego w Porozumieniu paryskim. Mamy narzędzia, by to osiągnąć, ale czas na to szybko nam się kończy - przekonuje Guterres.
W ciągu ostatnich sześciu lat, czyli od czasu podpisania porozumienia w Paryżu, doszło do znaczącego postępu w badaniach nad klimatem i konsensus wśród uczonych dziś jest taki, że wzrost temperatury należałoby ograniczyć do 1,5 st. Celsjusza, a nie 2 st. W przeciwnym razie może dojść do serii sprzężeń zwrotnych. To oznacza, że jedna zmiana może napędzać kolejną jeszcze bardziej, co powodować będzie na przykład jeszcze bardziej niszczycielskie zjawiska pogodowe. To oznaczać może szybsze topnienie czap polarnych, czy susze obejmujące znacznie większe obszary niż obecnie.
Już teraz świat mierzy się coraz częściej z ekstremalnymi zjawiskami pogodowymi, będącymi - co wykazano w badaniach - skutkiem zmian klimatu. To między innymi potężne pożary, jakie wciąż trwają na Syberii i w Stanach Zjednoczonych, fale upałów w Arkyce, pojawianie się coraz silniejszych huraganów, czy powodzie, jak w Niemczech czy Belgii. A od początku epoki industrialnej średnia globalna temperatura wzrosła na razie o około 1 st.
Z ostatniej analizy organizacji Climate Action Tracker wynika, że żaden z głównych emitentów na świecie nie ma wystarczająco ambitnych celów, które wpisywałyby się w scenariusz umożliwiający uniknięcie wzrostu globalnej temperatury do poziomu 1,5 st. Celsjusza.