Prawdziwy koszt walentynek. To święto nie sprzyja dobru środowiska
Walentynki, czyli święto zakochanych, wydają się być raczej dniem niewinnym - co w końcu może być złego w celebrowaniu miłości do drugiej osoby? Okazuje się jednak, że nawet cieszenie się miłością ma swoje… brudne strony.
I nie chodzi tutaj o ten mniej przyjemny wymiar relacji, taki jak rozstania czy zdrady, ale o coś dużo bardziej policzalnego - ślad węglowy i wpływ na środowisko naturalne.
Większy problem niż kolce
Zacznijmy od... kwiatów, czyli na pewno jednego z najpopularniejszych upominków. A jak kwiaty to oczywiście róże - walentynkowy bestseller na całym świecie i dobre rozwiązanie dla tych, którym nieszczególnie chce się kombinować w ten dzień nad bardziej wyszukanymi prezentami. Uprawa tych pięknych kwiatów nie jest jednak najprzyjaźniejsza dla środowiska. Jak szacował w 2019 roku portal Vox, szacunkowo w walentynki 3 lata temu amerykańscy klienci mieli wydać na kwiaty ok. 2 mld dolarów, z czego większość stanowiły właśnie róże. Prawie wszystkie róże importuje się tam z Ameryki Łacińskiej, a konkretnie ze słonecznych, górzystych regionów Kolumbii i Ekwadoru, które są drugim po Holandii eksporterem kwiatów ciętych na świecie. Jednak Holandia... większość, bo aż 80 proc. róż sprzedawanych przez to państwo w Europie, sprowadza właśnie z Afryki i Ameryki Południowej.
Dlaczego tak się dzieje? Okazuje się, że bardziej opłacalna jest hodowla kwiatów w miejscach, w których istnieją do tego odpowiednie warunki klimatyczne, a później transportowanie je do krajów, które zajmują się ich dystrybucją. Dodatkowo oczywiście do chodzi do tego kwestia tańszej siły roboczej.
Jednak transport takich kwiatów z Afryki czy Ameryki Południowej do USA i Europy musi odbywać się drogą lotniczą - droga morska czy lądowa jest wykluczona z powodu tego, że kwiaty zwyczajnie nie byłyby w stanie wytrzymać tak długiej podróży. Według dziennika "Washington Post" 30 samolotów transportowych leci z Kolumbii do Miami codziennie w ciągu trzech tygodni poprzedzających walentynki i podobna ilość wylatuje z Ekwadoru, co daje ponad 15 tys. ton kwiatów dostarczonych w mniej niż miesiąc.
Dla miłości przebywają ocean
Niestety transport lotniczy jest transportem najbardziej emisyjnym.
Lotnictwo odpowiada za około 2,5 proc. światowych emisji CO2, ale jego ogólny wkład w zmiany klimatyczne jest większy. Dzieje się tak dlatego, że podróże lotnicze nie tylko emitują CO2, ale wpływają na klimat w bardziej złożony sposób.
Jak pisze portal Our World in Data, poza emisją CO2 ze spalania paliwa, samoloty wpływają na stężenie innych gazów i zanieczyszczeń w atmosferze. Powodują krótkoterminowy wzrost, lecz długoterminowy spadek ozonu (O3), spadek metanu (CH4), emisję pary wodnej, sadzy, aerozoli siarkowych i smug kondensacyjnych. Podczas gdy niektóre z tych oddziaływań powodują ocieplenie, inne wywołują efekt chłodzenia. W sumie efekt ocieplenia jest silniejszy.
Szacunki badaczy mówią, że uwzględniając tę złożoność, okazuje się, że lotnictwo odpowiada za 3,5 proc. efektu globalnego ocieplenia. Chociaż najwięcej uwagi poświęca się w tym kontekście CO2, gaz ten odpowiada za mniej niż połowę tego efektu. Największy udział w tym efekcie mają smugi kondensacyjne - smugi pary wodnej z wylotów maszyn.
Jednak transport lotniczy to nie wszystko - kwiaty muszą być później transportowane w specjalnych ciężarówkach chłodniczych, które spalają więcej paliwa niż standardowe. Jak stwierdził Michael Ayres, dyrektor zarządzający firmy Dearman Group zajmującej się chłodnictwem mobilnym, ciężarówki chłodnie zużywają o 25 procent więcej paliwa niż te zwykłe.
Dodatkowo uprawa kwiatów w regionach ubogich w zasoby wodne, takich jak kraje afrykańskie, potęguje deficyt wody. Przykładem destrukcyjnego wpływu upraw róż na lokalną przyrodę jest jezioro Naivasha w Kenii, wokół którego znajdują się liczne hodowle tej rośliny, które nawadniane są wodą z niego 24 godziny na dobę. Efektem jest coraz większe wysychanie jeziora, które mogłoby dostarczać wody dla codziennego użytku lokalnym mieszkańcom.
Dużo lepszym prezentem na Walentynki, niż róże, będą więc sezonowe kwiaty kupione u lokalnych hodowców lub rośliny doniczkowe.
Czekolada kosztowna dla środowiska
Niezwykle obciążającym środowisko produktem jest także inna, często kupowana z tej okazji (i przepyszna) rzecz - czekolada.
W Afryce Zachodniej, gdzie produkuje się dwie trzecie światowego kakao, przemysł czekoladowy jest związany z gwałtownym wylesianiem. Dla przykładu w ciągu ostatnich 50 lat Wybrzeże Kości Słoniowej straciło 80 proc. swoich lasów, a wiele z tych zniszczeń jest konsekwencją desperacji rolników uprawiających kakao i popytu konsumentów. Szkoda jest podwójna - po pierwsze wycinane są lasy tropikalne, które pochłaniają ogromną ilość CO2, a po drugie wycinka i wykorzystanie drewna oznaczają uwolnienie części węgla zmagazynowanego przez drzewa z powrotem do atmosfery. Według Woods Hole Research Center, wylesianie odpowiada za 10 procent rocznej emisji dwutlenku węgla.
A jeśli mówimy o mlecznej czekoladzie, to tutaj dochodzi jeszcze ogromny wpływ na środowisko produkcji mleka - krowy są odpowiedzialne za 3,2 proc. emisji metanu, który ma 86-krotnie silniejszy efekt cieplarniany niż CO2 w perspektywie 20 lat. Za krowim mlekiem stoi także dziewięciokrotnie większe zużycie ziemi i trzykrotnie większa emisja dwutlenku węgla niż w przypadku jakakolwiek alternatywy roślinnej (np. mleka owsianego czy sojowego). Dlatego najlepiej wybierać słodycze pozbawione mleka, a czekoladę kupować możliwie jak najrzadziej.