Pierwsza ofiara rosnącego poziomu mórz. Gatunek wyginął już bezpowrotnie
Wymarcie wielkiego kaktusa Pilosocereus millspaughii to pewien symbol niekorzystnych zmian, jakie zachodzą w świecie. Ta potężna roślina zniknęła ze Stanów Zjednoczonych raz na zawsze z powodu globalnego ocieplenia i podniesienia się poziomu mórz. Występował na Florida Keys i po prostu został zalany przez morze.
Ten rzadki i piękny kaktus budził zainteresowanie naukowców, odkąd odkryto go na wyspach archipelagu Florida Keys zaledwie 32 lata temu, w 1992 roku. Te wysepki rozciągają się na południe od Półwyspu Florydzkiego, są bardzo malownicze i stanowią sanktuarium przyrody. Niestety, są też mocno zagrożone przez podnoszący się poziom mórz i zalanie.
Zobacz również:
I tak właśnie było w wypadku kaktusa Pilosocereus millspaughii. Kaktusy tego rodzaju rosną na sporych obszarach Ameryki, od południowych Stanów Zjednoczonych po Peru i Brazylię, a szczególnie sporo spotyka się ich na wyspach karaibskich. Także ten kaktus tam rósł.
Opisano go w 1909 r. jako gatunek typowy dla Kuby, Haiti, Bahamów i Turks i Caicos, a także tego niedużego archipelagu Florida Keys na południe od Florydy. Odkryto go tam całkiem niedawno i od 1992 r. kaktusy były pod nadzorem botaników. Na próżno.
Ich ochrona na niewiele się zdała wobec podnoszenia się poziomu morza na skutek globalnego ocieplenia. Napływ słonej wody degradował zarówno same rośliny, jak i gleby, na których rosły na tych wyspach. Dramatu dopełniły inwazyjne zwierzęta sprowadzone na archipelag, chociażby zdziczałe świnie, które ogryzały kaktusy.
Globalne ocieplenie i huragany zniszczyły kaktusy
Już w 2021 roku botanicy alarmowali, że ze 150 rosnących na Florida Keys kaktusów zostało zaledwie sześć sztuk. Nie udało się ich uratować. Jak donosi Florida Museum: |wtargnięcie słonej wody z powodu podnoszącego się poziomu mórz, zubożenie gleby przez huragany i wysokie pływy oraz żarłoczność roślinożernych ssaków wywarły znaczną presję na populację". Problem zauważony w 2015 roku dzisiaj ma smutną puentę. Roślina wymarła w tym rejonie.
A był to kaktus imponujący. Jego podobne do kolumn łodygi dorastały do sześciu metrów wysokości. Wydawał się mocny i niezniszczalny, ale nie wytrzymał kombinacji tak wielu niekorzystnych dla siebie czynników. Naukowcy uważają, że poza metodycznym zalewaniem kaktusów przez morskie fale, poważny wpływ na wymarcie roślin miał także huragan Irma, który uderzył w Florida Keys w 2017 roku. Duże fragmenty wysp z kaktusami zostały wtedy zalane na wiele dni.
Rośliny zniknęły zanim zostały dobrze zbadane. Wiemy, że wielkie kaktusy wytwarzały niezwykle charakterystyczne białe kępki struktur podobnych do włosów. Pojawiały się one tuż przed kwitnieniem kaktusa, stąd wniosek, że prawdopodobnie miały chronić delikatne kwiaty przed słońcem i przegrzaniem. Kaktus gromadził też spore zapasy słodkiej wody w swoim wnętrzu, ale te ochronne mechanizmy stworzone przez ewolucję nie pozwoliły mu przetrwać gwałtownych zmian w środowisku.
"Wymarcie kaktusa Pilosocereus millspaughii dało naukowcom pojęcie, czego można się spodziewać w przyszłości, gdy gatunki będą zmagać się z szybko ocieplającym się światem. Zamiast płynnego, przewidywalnego wzrostu poziomu mórz lub soli, rzeczywistość zmiany klimatu jest bardziej chaotyczna i objawia się złożoną serią powiązanych zdarzeń, które wywierają dodatkową presję na gatunki, które już są zestresowane" - czytamy na stronie Florida Museum.
"Nasze badania w Południowej Florydzie w ciągu ostatnich 25 lat pokazują, że ponad jeden na cztery rodzime gatunki roślin są krytycznie zagrożone regionalnym wyginięciem lub zostały już wytępione z powodu utraty siedlisk, nadmiernego zbierania, gatunków inwazyjnych i innych czynników degradacji. Ponad 50 gatunków już wyginęło".
Kaktus pozostał jeszcze na Bahamach, Turks i Caicos oraz zapewne Haiti.