Nowy problem dla warstwy ozonowej. Niszczy ją dym z pożarów lasów

Badanie opublikowane w magazynie naukowym "Nature" nie pozostawia wątpliwości - dym z niedawnych pożarów obszarów naturalnych grozi spowolnieniem, a nawet odwróceniem procesu odbudowy warstwy ozonowej Ziemi, na który ciężko pracujemy od 1987 roku.

Pożary pustoszące Australię w latach 2019-2020 przyczyniły się do niszczenia warstwy ozonowej
Pożary pustoszące Australię w latach 2019-2020 przyczyniły się do niszczenia warstwy ozonowejAFP
partner merytoryczny
banner programu czyste powietrze

Warstwa ozonowa jest kluczowym elementem stratosfery, który chroni naszą planetę przed szkodliwym dla wszystkich roślin i istot żywych promieniowaniem ultrafioletowym. Niestety na skutek stosowania syntetycznych zanieczyszczeń zwanych chlorofluorowęglowodorami (CFC) - albo prościej freonami - w pancerzu atmosferycznym Ziemi pojawiła się dziura ozonowa.

Miała się zregenerować do 2060 roku. Pożary zagrożeniem dla warstwy ozonowej

Działania podjęte w ramach protokołu montrealskiego z 1987 roku doprowadziły do znaczącego spadku produkcji substancji zubożających warstwę ozonową i zatrzymania wzrostu dziury ozonowej, co zdaniem ekspertów pozwoli na pełną regenerację ozonosfery do 2060 roku.

A przynajmniej tak sądziliśmy do niedawna, bo pierwszy sygnał alarmowy pojawił się już w 2021 roku, kiedy to dziura ozonowa nad Antarktydą ponownie zaczęła puchnąć. Było to rok po niszczycielskich pożarach w Australii, które objęły obszar 60 milionów akrów i jak pokazuje nowe badanie opublikowane na łamach czasopisma Nature, najpewniej nie był to przypadek.

Wynika z niego, że cząsteczki dymu w stratosferze mogą zubażać warstwę ozonową przez ponad rok, a w miarę starzenia stają się coraz bardziej destrukcyjne. A biorąc pod uwagę, że australijskie pożary z lat 2019-2020 wpompowały do atmosfery ponad milion ton dymu, mamy odpowiedź na pytanie o zaobserwowany spadek tempa pogrubiania warstwy ozonowej naszej planety.

Australijskie pożary w 2020 roku były naprawdę dzwonkiem alarmowym dla społeczności naukowej. Skutek pożarów lasów nie był wcześniej uwzględniony w prognozach odzyskiwania ozonu. Myślę, że efekt ten może zależeć od tego, czy pożary staną się częstsze i bardziej intensywne w miarę ocieplania się planety
Susan Solomon z MIT, od dzisięcioleci zajmująca się problemem niszczenia warstwy ozonowej.

Kolejne ogromne pożary obszarów naturalnych mogą zatrzymać odbudowę warstwy ozonowej

Jej zespół już w 2022 roku wykazał, że dym z pożarów może powodować gwałtowny spadek poziomu dwutlenku azotu w stratosferze, zasadniczo uruchamiając efekt domina, który ostatecznie napędza chemiczne zubożenie warstwy ozonowej.

Teraz zaś, korzystając z danych satelitarnych, badacze prześledzili stan stratosfery nad Antarktydą w miesiącach następujących po pożarach Australii, by zweryfikować zachodzące tam reakcje chemiczne - zaobserwowali spadek chlorowodoru (HCl) w atmosferze i wzrost stężenia tlenku chloru, co sugeruje, że HCl w jakiś sposób się rozpada się, pozwalając wolnemu chlorowi "bawić się" z tlenem i powodować niszczenie ozonu.

Symulacje pokazały, że efekt ten powodował dym z pożarów i w dobie kryzysu klimatycznego nie jest to dobry znak, bo jeśli te katastrofy naturalne staną się na tyle częste, że ozon nie będzie miał czasu na wyleczenie ze szkodliwych skutków, proces odbudowy warstwy ozonowej może zostać spowolniony, a nawet przerwany.

Weterynarze popełniają samobójstwa, studenci weterynarii mają depresjęINTERIA.PL
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas