Naukowcy odkryli niespodziewane formy życia pod antarktycznym szelfem lodowym

Głęboko pod lodowymi szelfami na Antarktydzie naukowcy odkryli dziesiątki form życia, które rozwinęły się na maleńkim fragmencie dna morskiego. To niespotykany poziom różnorodności biologicznej dla środowiska, które nigdy nie zaznało światła słonecznego.

"Gdybyście zadali mi trzy pytania przed rozpoczęciem badania - o to, jak duże bogactwo życie znajdziemy, jak obfite ono będzie i jak będzie wyglądał jego wzrost, to odpowiedziałbym kolejno: niewielkie, nie bardzo i niezwykle powolny. I pomyliłbym się w każdym punkcie" - stwierdził David Barnes, biolog morski z British Antarctic Survey.

O ile wiedziano, że głęboko pod lodem Antarktydy może istnieć życie, to uważano je za zjawisko rzadkie. Dlaczego? To proste. Podstawą ekosystemów są organizmy, które odżywiają się poprzez fotosyntezę - potrzebują więc światła, którego ze względu na grubą lodową pierzynę we wcześniej wspomnianym miejscu jest jak na lekarstwo.

Reklama

Tajemniczy popiół. Badacze Antarktydy wytropili średniowiecznych podpalaczy

Szelfy lodowe pokrywają obszar 1,6 mln km kwadratowych oceanu, a to co znajduje się pod nimi może być najmniej zbadanym podwodnym siedliskiem Ziemi. W tym nieprzyjaznym i mrocznym środowisku zespół naukowców wydobył próbki żywych organizmów w zdecydowanie większej liczbie niż badacze się spodziewali.

Bogactwo życia

Po przeanalizowaniu znaleziska pod mikroskopem okazało się, że w próbkach znajduje się aż 77 różnych gatunków. Wiele z nich było mszywiołami - wodnymi kolonijnymi bezkręgowymi zwierzętami, jak np. Melicerita obliqua czy Paralaeospira sicula.

"Odkrycie tak dużej ilości organizmów żywych, które funkcjonują w tak ekstremalnych warunkach jest całkowitym zaskoczeniem. To przypomnienie, jak bardzo antarktyczne życie jest unikalne" - powiedział Barnes portalowi Live Science.

O ile znalezienie tak bogatego życia w tej niedostępnej strefie to jedno, to czym innym jest wyjaśnienie, dlaczego ono właściwie tam zaistniało. Wydawać by się mogło, że im dalej od otwartego morza, tym mszywiołów będzie coraz mniej, ponieważ żywią się one glonami, które potrzebują światła. Uważano je także za zbyt delikatne na srogie ujemne temperatury.

Jednak okazało się, że stworzenia te żerują także na takich mikroorganizamch jak orzęski i bruzdnice, które prądy oceaniczne zanoszą pod lodowy szelf.

"Niespodzianką jest, że dostaje się tam ich aż tyle" - stwierdził Barnes.

Wielkie zagrożenie

Dodatkowo naukowcy metodą datowania węglem sprawdzili, że mszywioły nie są nowymi mieszkańcami terenu pod szelfem. Okazuje się, że tego rodzaju oaza życia może tam istnieć nieprzerwanie nawet od 6 tys. lat. Ale teraz czyha na nie - i inne tego rodzaju niezakłócone przez tysiące lat siedliska - coraz większe zagrożenie, czyli zmiana klimatu.

Antarktyda: Jezioro wielkości Śniardw nagle zniknęło, naukowcy nie wiedzą dlaczego

W ciągu ostatnich 50 lat zachodnie wybrzeże Półwyspu Antarktycznego było jedną z najszybciej ocieplających się części planety. Półwysep Antarktyczny już teraz doświadczył wzrostu temperatury powietrza o 3 stopnie Celsjusza. Choć może się to wydawać niewiele, jest to pięciokrotność średniego tempa globalnego ocieplenia podanego przez Międzyrządowy Zespół do spraw Zmian Klimatu (IPCC). Dodatkowo Antarktyczny Prąd Okołobiegunowy ociepla się szybciej niż cały ocean światowy.

Skutkiem tych procesów jest cofanie się antarktycznych szelfów lodowych, które może doprowadzić do zniszczenia unikalnych siedlisk, takich jak to, gdzie żyją mszywioły. Tylko od 1990 roku zostało utracone 25 tys. km kwadratowych szelfów lodowych.

Źródło: Live Science, Discovering Antarctica



INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Antarktyda | bioróżnorodność | zmiana klimatu
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy