Nagle na końcu świata pojawiły się tłumy. Chodzą głosy o efekcie TikToka
Dwadzieścia lat temu Antarktydę odwiedzało rocznie mniej niż 20 tys. osób. W zeszłym roku liczba odwiedzających wyniosła już 125 tys. Co to oznacza dla surowego krajobrazu antarktycznego?

Hiszpanię w 2023 r. odwiedziło 94 mln turystów spoza granic, Polskę - 38,8 mln. 125 tys. żądnych przygód antarktycznych wydaje się więc niewielką liczbą na tle odwiedzin dwóch europejskich krajów.
Ale turystyka na Antarktydzie koncentruje się w konkretnych miejscach (m.in. stacji wielorybniczej) i już teraz wiadomo, że nie wróży to niczego dobrego.
Antarktyda posiada (a może posiadała?) jeszcze urok, jakiego nie mają inne miejsca na Ziemi - jest prawie nietknięta przez człowieka, choć znajdują się tu m.in. stacje badawcze i stacjonuje wojsko. Trudność w dotarciu oraz ekstremalne warunki spowodowały, że stosunkowo niezbyt wielu śmiałków było w stanie tam trafić. Ale zaczęło się to nieco zmieniać.
Efekt TikToka na Antarktydzie
Wzrosła popularność ekspedycji do tego miejsca. Uwagę przyciąga majestatyczny, lodowy krajobraz oraz niesamowite i rzadkie zwierzęta. Dochodzi też kolejny aspekt tzw. turystyki ostatniej szansy. To pomysł na odwiedzenie miejsca, które wkrótce może bezpowrotnie zniknąć z powodu efektów zmian klimatycznych.
Sara Clemence, dziennikarka i podróżniczka, która pisze m.in. dla "The Atlantic", uważa, że turystyczne podróże na Antarktydę nie są dobrym pomysłem i powinny zostać zabronione choćby właśnie z powodu globalnego ocieplenia oraz tego, że obecność ludzi zagraża delikatnemu środowisku, w które wkraczają. Jakiś czas temu wykazano m.in., że obecność człowieka stresuje pingwiny, co wpływa na ich wzorce rozrodu.
Wzmożony ruch turystyczny może ponadto wpływać niekorzystnie na migracje wielorybów i ich rozród. Do wrażliwego ekosystemu turyści mogą przywieźć też gatunki inwazyjne, co stanowi duże niebezpieczeństwo zachwiania lokalnej bioróżnorodności.
Problemem są już stosowane przez kąpiących się turystów kremy do opalania i inne kosmetyki, które zagrażają mieszkańcom wód. Zgłaszano ponadto kradzieże historycznych artefaktów.

Większość turystów na Antarktydę kieruje się w te same miejsca. Geograf Anne Hardy opisała już coraz częstsze wyprawy na Antarktydę jako "efekt TikToka". Nawet tu dotarła komercja - organizowane są imprezy z DJ-ami, maratony, czy wspinaczka na najwyższy szczyt, która kosztuje ok. 50 tys. dolarów. Dotarł tu też internet, który pozwala w czasie rzeczywistym przybyszom dzielić się wrażeniami ze światem.
Na Antarktydę można dotrzeć na dwa sposoby - samolotami (także prywatnymi) oraz statkami. Niektórzy organizatorzy oferują nawet odbycie luksusowej - z powodu kosztów i udogodnień - podróży na Antarktydę. Cena jest zawrotna, bo sięga ponad 65 tys. dolarów.
Jedyny niezamieszkany kontynent. Chroni go układ
Antarktyda to kontynent teoretycznie chroniony w ramach rezerwatu przyrody, prowadzone są tu także badania naukowe. Międzynarodowe porozumienie, zwane Traktatem Antarktycznym reguluje polityczno-prawny status Antarktydy, jedynego niezamieszkanego na stałe kontynentu.
Celem umowy jest zapewnienie wykorzystania Antarktydy jedynie do celów pokojowych. Zabrania się podejmowania wszelkich działań o charakterze militarnym, ale nie wyklucza się przebywania na terytorium antarktycznym pracowników wojskowych w celach badawczych - i żołnierze tu rzeczywiście przebywają.
Być może w planach krajów, które są sygnatariuszami porozumienia (do końca 2022 r. do traktatu przystąpiło 55 państw, w tym Polska) będzie zmniejszenie presji turystycznej na Antarktydę poprzez wprowadzenie opłat, które miałyby zostać przeznaczone na ochronę miejsca.
