IMGW: Za nami najcieplejsza dekada od 70 lat

Poprzednia dekada w Polsce była najcieplejsza od początku rzetelnych pomiarów w naszym kraju. Naukowcy ostrzegają: zmiany klimatyczne przyspieszają.

zdj. ilustracyjne
zdj. ilustracyjneJOHN THYSAFP

Ostrzeżenia IMGW trzeciego stopnia przed upałem dotyczyły niedawno prawie całej Polski. Temperatury w ciągu dnia sięgały powyżej 30 st., a nocą nie spadały poniżej 20 st. To pogoda śródziemnomorska. Jednak pomiary pokazują jasno: dekada 2011-2020 była najcieplejsza od lat 50.  

- To, że mówimy o najcieplejszej dekadzie w ciągu ostatnich 70 lat, nie do końca wynika z tego, że wcześniej nie prowadzano pomiarów. Te były, zarówno przed drugą wojną światową i za czasów zaborów. Jednak pomiary od 1951 r. są rzetelne i na nich możemy w pełni polegać - tłumaczy nam prof. Mirosław Miętus, klimatolog, zastępca dyrektora IMGW-PIB.

Zdaniem dr Aleksandry Kardaś, fizyczki atmosfery z Wydziału Fizyki Uniwersytetu Warszawskiego i serwisu "Nauka o klimacie", w ostatnich dekadach wzrost średniej temperatury przyspieszył. To efekt wzrostu emisji dwutlenku węgla, które są dziesięciokrotnie wyższe niż w pierwszej połowie XX w. 

Wzrost temperatur potęguje nawałnice. Płock po przejściu burzy, lipiec 2021 r. Szymon ŁabińskiPAP

- Średnia trendu wzrostu w ciągu ostatnich 70 lat na dekadę wynosiła 0,29 C. Jednak im krótszy czas obieramy, tym bardziej ten trend wzrasta - tłumaczy prof. Miętus. - Lata 1851-2020 to 0,083 st. Celsjusza., jednak już lata 1981-2020 to 0,420 st. wzrostu. Tempo ocieplenia stale rośnie. Wartości współczynników trendu gwałtownie wzrosły w okresie po 1980 r. Chodzi o tzw. kij hokejowy. Klimatolog Jerry Mahlman mówił o tym, że w ciągu tysiąca lat, na grafice przedstawiającej trzydziestoletnie średnie widać, jak na przełomie XIX i XX w. temperatura "wystrzeliła" w górę. Bez wątpienia rośnie coraz szybciej - tłumaczy nam naukowiec.

"Kij hokejowy", czyli wykres anomalii temperatur w okresie 30 letnim w drugim tysiącleciu naszej ery. Klaus BittermannWikimedia Commons

Wzrost widać nie tylko w statystykach, stał się on też odczuwalny. Dr Kardaś przypomina, że w latach 1951-1980 mieliśmy mniej niż cztery upalne dni w roku. Obecnie to ponad 10. Mówimy już o falach upałów. Zdaniem prof. Miętusa, te będą potęgowane przez powietrze równikowe, które będzie coraz częściej napływać nad Polskę. Najwcześniej i najczęściej dotknie ono południe i południowy zachód kraju. 

Zdaniem zastępcy dyrektora IMGW-PIB, czekają nas wielkie zmiany i konieczność adaptacji do kryzysu klimatycznego. - Przykładem niech będą lata 2010-2011. W 2010 r. mieliśmy dużą powódź. Wówczas fala wezbraniowa na Wiśle była największa od 160 lat, a poziom wody w wielu miejscach przekroczył ten z tak zwanej powodzi tysiąclecia z 1997 r. Z kolei rok później w Warszawie przez Wisłę można było przejść w kaloszach. Wyższe temperatury oznaczają właśnie takie ekstremalne zjawiska pogodowe - tłumaczy prof. Miętus.

Ekstremalne zjawiska pogodowe, wywołane i potęgowane przez zmiany klimatyczne, mogą przekonać tych, którzy do tej pory nie chcieli uwierzyć w istnienie zmian klimatu lub to, że dotyczą one nas bezpośrednio. Do tej pory były to obrazki w telewizji z odległych krajów. Jednak zdaniem dr Kardaś, takie sytuacje jak w Niemczech, Belgii ale i na południu Polski "mogą przekonać niezdecydowanych do tego, że kryzys klimatyczny jest prawdziwy". Tym bardziej, że doniesień jest coraz więcej, a zagrożenie które z nich płynie będzie stale rosło.

Hagen, Niemcy. Friedemann VogelPAP/EPA
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas