Farmy wertykalne. Zdrowa, ekologiczna alternatywa czy faszerowanie chemią?
Na Ziemi stale rośnie liczba ludności. Według szacunków ONZ w 2100 roku będzie nas 11 miliardów. To ogromna liczba ludności, którą trzeba wyżywić. Jesteśmy również bombardowani ze wszystkich stron informacjami na temat skutków zmian klimatu - problemy z uprawami, susze, powodzie. Faktem jest, że człowiek kwestię środowiska mocno zaniedbał i będziemy musieli mierzyć się ze skutkami naszej działalności, a jednym z obszarów problematycznych, może być rolnictwo.
Biorąc pod uwagę szybki rozwój technologii, przyszłością rolnictwa mogą być farmy wertykalne, w których rośliny uprawia się metodą hydroponiczną. Choć sama metoda nie jest nowa, już bowiem wiszące ogrody babilońskie miały być przykładem jej dawnego użycia, to koncepcja farm wertykalnych powstała na początku XX wieku. Od lat 90. ubiegłego stulecia obserwuje się ich gwałtowny rozwój.
Co to jest farma wertykalna?
Upraszczając, farma wertykalna jest wielokondygnacyjnym budynkiem, w którym przede wszystkim uprawia się warzywa, owoce, kwiaty i zioła (rzadziej hoduje zwierzęta lub ryby). Szacuje się, że 1 hektar upraw wertykalnych może zastąpić nawet 6 hektarów pól.
Ogromną zaletą farmy, wbrew pozorom, jest jej odizolowanie od środowiska zewnętrznego. Wszystko tu podlega ścisłej kontroli: temperatura, ciśnienie, wilgotność powietrza, dostęp do wody, dostęp do światła, a nawet długość fal. Pozwala to dostosować warunki do konkretnych upraw i prowadzić całoroczną działalność, nawet gdy za oknem pada śnieg i jest mróz.
Czy uprawy są zdrowe?
W rolnictwie pionowym powszechnie stosuje się hydroponikę, czyli uprawę bez użycia gleby, a jedynie wody z mikroelementami niezbędnymi dla funkcjonowania roślin. Czasem używa się keramzytu lub materiałów z naturalnych włókien. Rodzi się więc pytanie o wpływ na nasze zdrowie.
Na szczęście w tym przypadku wszystkimi warzywami można zajadać się bez obaw. Metodę hydroponiczną stosujemy również w domu, m.in. w przypadku rzeżuchy. Chyba nikt przed położeniem jej na kanapkę czy do sałatki nie zastanawia się, czy jest na pewno zdrowa.
Rolnictwo potrzebuje ogromnej ilości wody do nawadniania upraw. Tu jednak woda, która nie została wykorzystana oraz ta, którą rośliny wyparowały, jest zbierana i odzyskiwana. Nie zawiera ona przy tym dużej ilości pestycydów, bo... nie musi. Zamknięcie warzyw w kontrolowanych warunkach zmniejsza ryzyko rozprzestrzeniania się chorób roślin czy szkodników. Dawkuje się tylko niezbędne mikroelementy, które są niezbędne do prawidłowego wzrostu i rozwoju roślin.
Gdzie spotkamy farmy wertykalne? Czy w Polsce jest szansa na ich rozwój?
Farmy wertykalne w teorii mogą powstać w każdym miejscu na Ziemi, choć w praktyce ich opłacalność może być często ograniczana przez gospodarkę. Zainteresowane są nimi przede wszystkim kraje o małej powierzchni, górzyste, z niewielką ilością gleb przydatnych dla rolnictwa lub te posiadające dostęp do zaawansowanych technologii.
Jako przykład można podać m.in. Singapur, gdzie powstała firma Sky Greens oraz Stany Zjednoczone, gdzie działalność rozwinęło przedsiębiorstwo AeroFarms. Amerykańska farma oprócz uprawy prowadzi działalność badawczą.
W Polsce praktycznie wszystkie gleby nadające się pod uprawę są już zajęte. Tam, gdzie podłoże jest piaszczyste, rosną lasy iglaste, część obszarów jest pod ochroną. Obecnie lesistość Polski to niespełna 31 procent. Pomyśl. Jak pięknie mógłby wyglądać nasz kraj gdyby część pól udało się zamknąć w uprawach wertykalnych, a ilość lasów zwiększyć do poziomu, które są w województwie lubuskim (49 proc.) lub przynajmniej podkarpackim (38 proc.), pomorskim czy zachodniopomorskim (oba około 36 proc.).
W rzeczywistości to jednak niemożliwe z kilku powodów. Uprawy wertykalne są drogie, a właściwie droga jest inwestycja w infrastrukturę, odpowiednie instalacje. To często zaporowe koszty, jak na polskie warunki. Owszem, można byłoby potraktować to jak inwestycję, która się zwróci, tyle że w praktyce najprawdopodobniej się... nie zwróci. Dlaczego? Warzywa uprawiane w farmach wertykalnych są droższe od upraw tradycyjnych. Niestety statystyczny Polak, mając do wyboru marchewkę tańszą i "bio", wybierze opcję, która pozwoli zostawić więcej oszczędności na koncie. Na rynku jest taka różnorodność warzyw "od rolnika", że te z farm mogłyby mieć problem z większą sprzedażą.
Farmy wertykalne nie takie eko?
Jak pokazuje przykład ostatnich miesięcy, farmy wertykalne są bardzo wrażliwe na zmiany cen energii elektrycznej. Na obrzeżach angielskiego miasteczka Bedford w czerwcu ubiegłego roku uroczyście otworzono nową farmę wertykalną, by z końcem listopada zwolnić 500 pracowników, co stanowiło połowę firmy.
Farmy wertykalne opierają się na działaniu milionów diod LED, które mimo swej energooszczędności pobierają ogromną ilość prądu. Nie zawsze sprzedaż jest w stanie osiągnąć poziom, który pozwala na osiągnięcie dochodów niezbędnych do funkcjonowania firmy.
Choć branża reklamowana jest jako zrównoważony sposób upraw, to jej funkcjonowanie może wiązać się z dużą emisją dwutlenku węgla. To z powodu użycia energii pochodzącej ze źródeł nieodnawialnych. Gdybyśmy żyli w świecie, gdzie energia elektryczna pozyskiwana jest z odnawialnych źródeł, te emisje byłyby znacznie niższe. Jednak w takim świecie jeszcze nie żyjemy. W Europie uprawy warzyw w farmach wertykalnych mają szansę na rozwój przede wszystkim w celach naukowych i edukacyjnych. To jak najbardziej realny kierunek.