"Gangi" wron atakują mieszkańców Warszawy. Ciągną za włosy
"Gangi" wron atakują mieszkańców Warszawy - informuje wyborcza.pl. Ptaki mają ciągnąć ludzi za włosy i atakować małe psy. Do zdarzeń dochodzi najczęściej na terenie Mokotowa. Przypadki ptasiej napaśli odnotowano jednak również i w innych dzielnicach.
Jak informuje portal, informacja o wronich popisach odbiła się głośnym echem w portalach społecznościowych. Kilka dni temu, na forum dzielnicy Mokotów mieszkańcy skarżyli się na uciążliwe ptaki.
"Te ptaki są straszne, ostatnio próbowały porwać mi psa. Na szczęście był za ciężki, ale z yorkiem by sobie na pewno poradziły". - pisał jeden z mieszkańców. "Mnie ostatnio jedna zaatakowała koło sklepu na Olesińskiej. Trzy razy próbowała mnie skubnąć w głowę" - dodał kolejny.
Wrony atakują mieszkańców stolicy. To jednak skończy. Dlaczego?
Do podobnych zdarzeń miało dochodzić również w przeszłości. Ofiarami wroniej złośliwości i frustracji mieli zdaniem wyborczej.pl padać również mieszkańcy Ursynowa. Sceny, do których dochodziło w dzielnicy, zdaniem komentujących przypominały, co żywo ujęcia wycięte z kultowych "Ptaków" Alfreda Hitchcocka. Wrony atakowały też na Żoliborzu. "Przed chwilą na Suzina wrony zaatakowały moją córkę i psa. Dziobały córkę w głowę, a psu chciały wydłubać oko" - alarmował jeden z mieszkańców.
Do ataków dochodzi również na terenie Gocławia. Co stoi za aktami agresji?
- Wrona na pewno nie atakuje nikogo bez powodu. Do takich zdarzeń może dochodzić w maju i czerwcu, gdy małe wronięta uczą się wylatywać z gniazd. Rodzice naturalnie bronią swojego terytorium, dlatego odstraszają ludzi i inne zwierzęta, które odbierają jako zagrożenie. Na pewno jednak na nikogo nie polują - uspakaja Prof. Maciej Luniak, ornitolog, cytowany przez Wyborczą.
Jak wyjaśnia dalej naukowiec, ptaki stają się agresywne, w przypadku któreś z młodych wyskoczy z gniazda zbyt szybko i nie uda mu się odlecieć. Wroni rodzice muszą wówczas czuwać z nim przez kolejnych kilka dni, podczas których pisklę nabierze sił, do ponownego lotu.
- Jeśli zobaczymy takiego osobnika, możemy przykryć go kocem czy kurtką i przenieść na najbliższą gałąź lub daszek. Rodzice się nim zaopiekują, a on lada moment będzie latał razem z innymi - wyjaśnia prof. Luniak.
Prof. Luniak przypomina, że ataki powinny się wkrótce skończyć. Okres wylotu młodych z gniazd skończy się już za dwa tygodnie.