Niebezpieczne gatunki inwazyjne w Polsce. Ktoś wypuścił je na wolność
Oprac.: Jakub Wojajczyk
Agamy brodate, żółwie czerwonolice czy raki luizjańskie – niebezpiecznie wydłuża się lista gatunków inwazyjnych, które coraz lepiej czują się w polskim klimacie. Eksperci nie mają wątpliwości, że wypuścił je na wolność jakiś hodowca, nie zdając sobie sprawy jaką szkodę robi zwierzęciu i przyrodzie. Do czego może prowadzić taka bezmyślność? Reportaż Adrianny Borowicz dla programu "Czysta Polska" Polsat News.
W Poznaniu eksperci mówią już o inwazji raka luizjańskiego, który błyskawicznie opanował stawy na poznańskiej Dębinie. Lodówki uniwersytetu przyrodniczego już pełne są odłowionych osobników i końca nie widać.
Inwazyjne raki zdominowały poznańskie stawy
"Zostały wpuszczone najprawdopodobniej przez jakiegoś akwarystę, któremu znudziły się lub inny miał jakiś inny szalony pomysł. Szalony z tego względu, że wpuszczanie jakichkolwiek zwierząt do ekosystemu może się źle skończyć" - mówi dr Mikołaj Kaczmarski z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu w rozmowie z programem "Czysta Polska" Polsat News.
Rak luizjański wygląda może niepozornie, ale jest jednym ze 100 najgroźniejszych gatunków inwazyjnych w Europie. Dlatego od razu w Poznaniu zorganizowano odłowy. To będzie jednak bardzo trudna misja i mieszkańcy zdają sobie z tego sprawę.
"Jak matka znosi do 200-300 jaj, to nie są w stanie odłowić i nawet do końca października wytępić" - mówi jeden z mieszkańców.
Rak luizjański w naturze występuje w Ameryce Północnej, jest wyjątkowo wytrzymały i bardzo żarłoczny. Zjada najsłabsze elementy ekosystemu - płazy i ślimaki. Kiedy w wodzie skończy się pożywienie, wychodzi na ląd.
Początkowo pojawienie się raków w stawach wzięto za dobry znak. Bo przyjęło się, że raki żyją w czystych wodach. Tymczasem to był intruz, który zaczął kolonizować kolejne zbiorniki. A że to w Polsce nowy gatunek, to nie ma naturalnych wrogów.
"Wtedy ten gatunek obcy inwazyjny ma czas, żeby się namnożyć i często namnaża się do takiego stopnia, że staje się gatunkiem dominującym" - mówi dr Mikołaj Kaczmarski.
Hodowcy wypuszczają na wolność gatunki inwazyjne
Pewnie hodowca, który wypuścił raki luizjańskie nawet nie przypuszczał, że będzie trzeba organizować całą akcję ich odławiania i że będzie o tym głośno w całej Polsce. Wypuszczanie zwierząt hodowlanych na wolność to zmora służb.
Zobacz również:
"Teraz już nas nic nie dziwi, bo dostawaliśmy najbardziej jadowite jaszczurki na świecie, pająki, węże dusiciele, jaszczurki" - mówi Jacek Wąsiński z Leśnego Pogotowia dla Dzikich Zwierząt w Mikołowie. Przykładem jest agama brodata, która też się znudziła właścicielowi i trafiła do leśnego pogotowia. Wypuszczenie na wolność zwierzęcia z hodowli to najgorsze, co możemy zrobić.
"Nie mamy prawa czegoś takiego zrobić, nie możemy wypuszczać jakichkolwiek obcych gatunków do naszego środowiska. Przez taką głupotę ludzi możemy obserwować takie gatunki jak jenoty, norka amerykańska, niektóre gatunki ptaków, które zagrażają naszej faunie" - tłumaczy Jacek Wąsiński.
Wypuszczanie egzotycznych zwierząt na wolność w większości przypadków to wyrok śmierci. Bo gatunki hodowlane nie dadzą sobie rady w naturze. Teraz aura im sprzyja, ale zimy już nie przeżyją.