Polscy ptasiarze opanowali Hel. Wypatrzyli rzadkiego gościa z Ameryki
Na początku czerwca na Półwyspie Helskim zjawiają się rzadkie ptaki. Ciągną tam i ptasiarze. To już coroczna tradycja organizowania takiego nieformalnego spotkania, zwoływanego przez media społecznościowe. Wtedy w tym wyjątkowym miejscu dzieją się niesamowite rzeczy. Wielu pasjonatów ornitologii obserwuje ptaki, patrząc w morze, na brzegi Zatoki Gdańskiej czy w zarośla na wydmach. Efektem są rzadkie obserwacje, które wzbudzają emocje i powodują, że nagle zwiększa się ruch samochodowy na jedynej drodze na półwyspie.

Choć oficjalnie ta ptasiarska impreza nazywa się "weekendem rzadkości", to wielu obserwatorów przyjeżdża już na 10 dni wcześniej, czasem nawet więcej. Ja przyjechałem, podobnie jak w zeszłym roku, w środę. Zacząłem poszukiwania od wierzbówki, która od kilku dni śpiewa w zaroślach Gdyni Chylonii.
Niestety nie sprzyjało mi szczęście i nie widziałem ani nawet nie usłyszałem głośnego śpiewu tego ptaka. Intensywny deszcz i ogłuszający hałas z pobliskiego toru motocrossowego zminimalizowały do zera możliwości dogodnej obserwacji.
Dla wierzbówki też nie były to warunki do eksponowania swojej obecności i po prostu milczał schowany w zaroślach wierzbowych. A był tam niewątpliwie, bo następnego dnia rano został wypatrzony przez innych ptasiarzy, chętnych do dodania wierzbówki do swoich list widzianych ptaków.
Hel to gratka dla miłośników ptaków
Koniec Półwyspu Helskiego, kiedyś dawno w PRL-u zamknięty dla cywilów i zwykłych obywateli, jest teraz atrakcyjny nie tylko dla plażowiczów. To również miejsce na spotkanie ciekawych ptaków. Bo jest to miejsce, gdzie ptaki lecące z zachodu wzdłuż wąskiego pasa siadają w krzakach zaskoczone tym, że ląd się skończył. Gatunki migrujące ze wschodu nad otwartą wodą widzą już z daleka ten skrawek, zwiastujący możliwość odpoczynku po trudnym przelocie nad niebezpiecznymi wodami.
W zeszłym roku miałem okazję obserwować tam bardzo rzadkiego trznadla rudogłowego (Granativora bruniceps). Regularnie są tam widziane i słyszane śpiewające dwa małe, brązowe ptaki: zaganiacz mały (Iduna caligata) i zaroślówka (Acrocephalus dumetorum). W tym roku te dwa ostatnie gatunki były moim celem wyjazdu. Ptasiarskie realia takiej akcji terenowej są jednak inne.

Wyjście wcześnie rano, aby wsłuchiwać się w śpiewające ptaki to bazowa aktywność każdego doświadczonego obserwatora znającego ich głosy. Wśród głośnych zięb, kosów, dziwonii i pierwiosnków można zlokalizować muchołówkę małą albo rzadszego wójcika.
Rozpoznawanie śpiewu zaroślówki i zaganiacza utrudnia brak osłuchania z tymi gatunkami na co dzień. Do tego dochodzi też umiejętność naśladowania głosów innych gatunków przez zaroślówkę i duże podobieństwo jej śpiewu do powszechnej łozówki.
W pierwszy pełny dzień "weekendu rzadkości" poranne opady nie sprzyjają nasłuchiwaniu. Dopiero przed południem, kiedy rozstąpiły się chmury, wychodzę na obserwacje. W miejscach, gdzie bywały widziane zaganiacze niestety jest cicho. Ale otwarte morze i zarośla na wydmach to także potencjalne miejsca na spotkania z ciekawymi ptakami. Trzeba zadzierać głowę, bo mogą przelatywać wysoko migrujące gatunki. Najłatwiej jednak podążyć za innymi obserwatorami.

Jest szlamiec długodzioby!
No i właśnie gdy spokojnie wracałem już z pętli na końcu Cypla Helskiego, w grupie pod nazwą "Hel - wiosna 2025" gruchnęła krótka informacja. Szlamiec długodzioby w Kuźnicy. To tylko kilkanaście minut drogi z Helu.
Na tym polega właśnie ptasiarski "weekend rzadkości". Gdy tylko znajduję parking w Kuźnicy, od razu wiem, gdzie jest ptak. Tam, gdzie zgrupowanie kilkudziesięciu obserwatorów z aparatami z teleobiektywami i lunetami. Wtedy pozostaje podejść, spotkać się ze znajomymi i zobaczyć okaz, który został już wielokrotnie sfotografowany. Jednak swoje własne zdjęcie to takie swoiste trofeum każdego ptasiarza ze spotkania nowym gatunkiem.
Szlamiec z Ameryki po raz szósty w Polsce
Szlamiec długodzioby (Limnodromus scolopaceus) to gatunek ptaka siewkowego, który gniazduje w Ameryce Północnej i we wschodniej Syberii. Do Polski zalatuje wyjątkowo, a po raz pierwszy był stwierdzony na stawach w Zatorze w woj. małopolskim w październiku 2008 r.
Wtedy ja miałem to szczęście być tym, który jako pierwszy go zobaczył. Teraz wykryli go Kuba Osowski i Światopełk Smoczyński. Dwaj nastoletni ptasiarze, dla których to było duże przeżycie z emocjami na najwyższym ptasiarskim poziomie. Bo to dopiero szósta obserwacja tego gatunku w Polsce.
Smaczku dodaje jeszcze to, że ptak jest w bardzo efektownej szacie godowej w ceglastym kolorze. Jesienne ptaki nie są tak ciekawie ubarwione, bo w ich ubarwieniu dominuje kolor szary. Ja szlamce w godowych szatach widziałem w Kanadzie, ale taki ptak widziany na polskim wybrzeżu to zupełnie inne emocje.