Swędziały ją stopy. Okazało się, że ma pasożyta w mózgu

Oprac.: Wojciech Brzeziński
Amerykanka wracająca z wakacji w Azji była przekonana, że dziwne objawy, które odczuwała były rezultatem zwykłego zmęczenia podróżą. Gdy nie ustępowały, musiała udać się na pielgrzymkę po okolicznych szpitalach. W końcu udało się ustalić, że palenie stóp i inne symptomy były skutkami aktywności pasożyta, który zaatakował jej mózg.

Bolesne swędzenie i pieczenie stóp, a następnie nóg, tułowia i ramion zaniepokoiły 30-letnią mieszkankę Nowej Anglii, która wróciła z trzytygodniowej wyprawy po Tajlandii, Japonii i Hawajach. Początkowo jej objawy były przez lekarzy brane za jet lag, czyli skutki gwałtownej zmiany stref czasowych wpływające na sen i metabolizm organizmu. Kiedy przepisywany jej ibuprofen nic nie dał, kobieta zaczęła odwiedzać kolejno szpitale w jej okolicy.
Dopiero szczegółowe badania przeprowadzone w Massachusetts General Hospital, pozwoliły ustalić, że za niepokojącymi symptomami kryje się rzadkie zakażenie pasożytniczym robakiem - Angiostrongylus cantonensis, znanym potocznie jako „szczurze nicienie płucne”.
Na tropie pasożyta
Lekarze, zaskoczeni nietypowym przebiegiem choroby, początkowo nie potrafili znaleźć przyczyny narastającego bólu oraz niepokojącej dezorientacji pacjentki. Pierwsze badania, w tym tomografia komputerowa głowy, nie wykazały żadnych nieprawidłowości, a jedynie niewielkie podwyższenie liczby białych krwinek. Jednakże, gdy po kilku dniach pacjentka zaczęła doświadczać uporczywej dezorientacji - m.in. spontanicznie pakując się na wakacje, których w rzeczywistości nie planowała - lekarze zdecydowali się na wykonanie nakłucia lędźwiowego. Analiza płynu mózgowo-rdzeniowego ujawniła skrajnie podwyższoną liczbę eozynofili, co stało się kluczowym wskazaniem do rozpoznania zapalenia opon mózgowych spowodowanego przez pasożyta.
Gdy kobieta wspomniała, że niedawno wróciła z podróży po krajach Azji i Pacyfiku, lekarze nabrali podejrzeń. W trakcie wyprawy podróżniczka spożywała potrawy uliczne w Bangkoku, surowe sushi w Tokio oraz sałatki i sushi podczas pobytu na Hawajach. Dodatkowo, wielokrotne kąpiele w oceanie mogły stanowić potencjalne źródło zakażenia. Pasożyt, którego dorosłe formy bytują u gryzoni, przenosi się poprzez larwy, które znajdują się w śluzie ślimaków. Nawet niewielkie zanieczyszczenie surowych produktów może wystarczyć, aby zarazić człowieka.
Jak podkreśla profesor Robert Cowie z Uniwersytetu Hawajskiego, „opóźnienie w postawieniu diagnozy mogło mieć katastrofalne konsekwencje dla pacjentki”. Jego zdaniem, zbyt mała świadomość problemu wśród lekarzy może prowadzić do niepotrzebnych opóźnień w podawaniu leków przeciwpasożytniczych, które są kluczowe dla powstrzymania postępu choroby.
Jak się nie dać pasożytowi
Eksperci podkreślają, że jednym z kluczowych elementów zapobiegania zakażeniom jest odpowiednia higiena spożywanych produktów, szczególnie w krajach, gdzie pasożyty występują powszechnie. Kluczowe jest mycie surowych warzyw i owoców oraz unikanie spożywania potraw mogących być skażonych śluzem ślimaków.
Przypadki zakażeń pasożytniczych, choć rzadkie, mogą prowadzić do poważnych komplikacji zdrowotnych, w tym do trwałych uszkodzeń układu nerwowego. Dlatego też lekarze muszą zachować wysoki poziom czujności w diagnostyce pacjentów z nietypowymi objawami neurologicznymi po podróżach zagranicznych.