Ogromna Godzilla powróciła z impetem. Co to za zwierzę? Oto wyjaśnienie
Japoński film "Godzilla Minus Zero", który wszedł właśnie na ekrany polskich kin i zbiera znakomite recenzje, to dzieło powstałe na 70-lecie istnienia tego potwora. Monstrualny kaiju stał się symbolem nie tylko Japonii, ale sporej części popkultury. Przez te 70 lat filmowych koncepcji na temat tego, czym jest Godzilla było wiele. Jedna z nich prowadzi do... Francji!
Po serii filmów hollywoodzkich, w których Godzilla stała się potworem iście międzynarodowym i wymknęła się Japończykom z rąk, teraz wrócili oni z własną wersją. "Godzilla Minus Zero" to najnowsza opowieść o wielkim monstrum, które zarazem zbiera najlepsze recenzje bodaj w całej historii dzieł o Godzilli. Jest także filmem, który najmocniej (na 70-lecie istnienia bestii) nawiązuje do korzeni i pierwowzoru Godzilii powstałego w 1954 roku.
Niedawne hollywoodzkie dzieła takie jak "Godzilla. Król potworów" czy "Godzilla vs King" przesunęły tego potwora w stronę mitycznych Tytanów, czyli grupy ogromnych bestii zwanych w Japonii kaiju, tkwiących najczęściej w ukryciu pod ziemią, aby w odpowiednim momencie wydostać się na powierzchnię i stoczyć bój o świat. Godzilla jako osobnik alfa w tym zbiorze stała się tu stabilizatorem równowagi przyrodniczej i gwarant przetrwania życia na Ziemi.
To wpisywało się w trend, jaki w kinematografii poświęconej Godzilli pojawił się w latach sześćdziesiątych czy siedemdziesiątych, kiedy to potwór przestał być zagrożeniem czy ostrzeżeniem dla ludzkości, a stał się jej strażnikiem i obrońcą w walkach z bestiami jeszcze bardziej przerażającymi.
Powstało całe uniwersum takich potworów, z którymi Godzilla walczyła, chociażby trójgłowy smok Król Ghidorah, wielki robot Mechagodzilla, wodny potwór Titanozaur, cyborg Gigan, ogromny i podobny do homara Ebirah, zbudowana z antymaterii Orga czy szczególnie interesująca, osławiona przez utwór Kazika bestia zwana Hedorah. Hedorah była potworem powstałym ze śmieci i zanieczyszczeń, a żywiącym się m.in. dymem z kominów fabryk i hut.
Czym jednak jest i była sama Godzilla - bestia wychodząca z morza, aby atakować miasta czy to Japonii (jak w oryginalnej serii), czy też innych części świata (chociażby Honolulu na Hawajach w filmie Garetha Edwardsa czy San Francisco w emitowanym na platformie Apple serialu "Monarch. Dziedzictwo potworów"). Otóż pochodzenie tego potwora zmieniało się z biegiem czasu i rozwojem filmów jej poświęconych.
Ishiro Honda stworzył pierwszą "Godzillę" w 1954 roku pod wpływem własnych przeżyć związanych z odgruzowywaniem Tokio. Przyjaciel i uczeń Akiro Kurosawy, jeden z jego najbardziej zaufanych ludzi, w 1945 roku dostał się do amerykańskiego obozu jenieckiego i skierowano go do usuwania zniszczeń Tokio po nalotach. Ishiro Honda był wstrząśnięty, nigdy dotąd nie widział takich zniszczeń, jakie zostawiła w Japonii druga wojna światowa. Tokio zostało niemal starte z powierzchni ziemi przez amerykańskie bombowce, wielkie miasto w jednej chwili przestało istnieć.
Te sceny zobaczymy zresztą sugestywnie w "Godzilli Minus Zero", która rozpoczyna się właśnie w 1945 roku, w dużej mierze w ruinach Tokio.
Twórca Godzilli odgruzowywał Tokio po nalotach
Pod wpływem tokijskich zniszczeń oraz zmiażdżenia Hiroszimy i Nagasaki przez eksplozje atomowe w sierpniu 1945 roku Ishiro Honda zaczął wyobrażać sobie ogromną siłę, która zmiata z powierzchni ziemi całe miasto, co nie tak dawno nie było jeszcze możliwe. Był przerażony tym, co zobaczył i przerażony tym, co mogło się jeszcze wydarzyć. Pamiętajmy, że pierwsza "Godzilla" w 1954 roku powstawała jeszcze w warunkach powojennych, w obliczu obowiązującej cenzury wyrażonej wprost oraz cenzury wewnętrznej.
Japonia nie wracała do czasów wojny, do bombardowań, Hiroszimy i Nagasaki. Ogłosiła się państwem neutralnym, wolnym od broni atomowej i bez wojska. A amerykańska okupacja zakończyła się dopiero w 1952 roku.
Godzilla jako wyłaniający się z morza potwór była emanacją japońskich wspomnień straszliwej wojny, która dopiero się zakończyła z tragicznym dla nich skutkiem i wyniszczyła kraj w stopniu niewyobrażalnym, a także lęku przed wojną kolejną. W 1954 roku Japonia była neutralną obserwatorką wyścigu zbrojeń i zimnej wojny między USA i Związkiem Radzieckim, która zdawała się nieuchronnie prowadzić do konfliktu atomowego. A ona jako jedyny kraj na świecie, który doświadczył skutków ataku jądrowego, wiedziała co to oznacza.
"Godzilla" z 1954 roku jest zatem ponurym ostrzeżeniem Japonii wobec świata. Pada w niej zresztą pamiętne zdanie, że jeżeli nie zaprzestaniemy doświadczeń z bronią jądrową, ona powróci i znowu zniszczy świat.
Tragedia trawlera "Daigo Fukuruyu maru"
Warto pamiętać, że ostateczny kształt Godzilla nabrała po incydencie z trawlerem rybackim "Daigo Fukuruyu maru", który łowił tuńczyki niedaleko atolu Bikini wtedy, gdy Amerykanie przeprowadzali tam testy jądrowe. 1 marca 1954 roku japońscy rybacy teoretycznie znaleźli się poza strefą zagrożenia, ale eksplozja bomby podczas próby Castle Bravo okazała się większa niż zakładano.
Rybacy zostali napromieniowani. Wiele lat po Hiroszimie i Nagasaki ponownie Japończycy stali się ofiarami eksplozji tym razem termojądrowej. Spadł na nich shi no ha, jak nazwano wtedy opad radioaktywny. Biały popiół śmierci. Kuboyama Aikichi zmarł we wrześniu 1954 roku i uważa się go za pierwszą na świecie ofiarę bomby wodorowej. To ją testowano na Bikini.
Ta scena została zresztą wykorzystana w serialu "Monarch. Dziedzictwo potworów".
Godzilla z 1954 roku miała początkowo przypominać bliżej nieokreśloną materię bez kształtu, następnie wielki grzyb atomowy, wreszcie nawet ogromną ośmiornicę w nawiązaniu do mitycznej bestii Akkorokamui, która jakoby żyje w wodach przybrzeżnych Hokkaido i osiąga 120 metrów wielkości. To monstrum jest elementem nawet religii szintoistycznej, niezwykle popularnym w Japonii.
Ostatecznie stanęło na stworze podobnym do jaszczura, mimo protestów producenta filmu Tomoyukiego Tanaki. Uważał on, że będą to zbyt duże i zbyt widoczne nawiązania do znanego wtedy filmu katastroficznego "Bestia z głębokości 20 tysięcy sążni". Amerykańskiego i wcześniejszego, bo z 1953 roku. Opowiadał on o potworze zwany Rhedosaurus obudzonym z hibernacji w Arktyce próbami jądrowymi, który podąża do Nowego Jorku jako dawnego miejsca swego życia przed milionami lat.
Fascynacja życiem mezozoicznym ewidentnie rzutowało na Godzillę. W tym filmie profesor Yamane, grany przed jednego z najsłynniejszych aktorów Akiry Kurosawy jakim był Takashi Shimura, pokazuje nawet slajdy z dinozaurami z epoki jury i kredy, po czym stwierdza, że "jest przekonany iż mamy do czynienia z takim właśnie stworzeniem".
Jak wielka była Godzilla? Nawet ponad 100 metrów
A zatem u swego zarania Godzilla była mezozoicznym olbrzymem (wtedy jej wielkość w filmie określono na 50 metrów, w kolejnych produkcjach rosła ona aż do ponad 100) wydobytym z otchłani morza przez eksperymenty naukowe. W kolejnych filmach jednak jej pochodzenie - nomen omen - ewoluowało. Godzilla stawała się nie tylko Tytanem, ale istotą z innego świata, wymiaru, wytworem atomowym czy bliżej nieokreśloną istotą powstałą z promieniowania.
W tegorocznej "Godzilii Minus Zero" jest istotą niemal nieśmiertelną, odporną na współczesną broń, jednocześnie regenerującą tkanki jak popromienny mutant.
Bodaj najbardziej interesująca wersja powstania Godzilli pochodzi z hollywoodzkiej wersji z 1998 roku - tak mocno krytykowanej w Japonii, że na jej bazie japońska kinematografia zdecydowała się począwszy od 1999 roku i filmu "Powrót Godzilli" wrócić do kręcenia filmów w ramach tzw. Serii Millenium. W tym filmie w reżyserii Rolanda Emmericha pojawia się grupa Francuzów, których grają chociażby Jean Reno czy Christian Aubert. Podają się za amerykańskich żołnierzy, reporterów, ale w gruncie rzeczy są członkami francuskiego wywiadu. Co tam robią?
To nawiązanie do dawnych sugestii w japońskich filmach o Godzilii jakoby potwór powstał w wyniku próbnych eksplozji jądrowych na Pacyfiku. Japończycy nie mogli i nie chcieli jednak wówczas oskarżać o nie Amerykanów, więc obciążono nimi Francję. Ona także dokonywała prób jądrowych na wyspach pacyficznych, np. w archipelagu Mururoa w Polinezji Francuskiej. - Naprawiamy stare błędy - mówią więc agenci francuscy z Jeanem Reno na czele w filmie "Godzilla".
Tym błędem miało być napromieniowanie jaj złożonych przez jaszczurki żyjące na wyspach Polinezji w strefie prób. Raz fabuła filmu sugerowała legwany, zapewne pod wpływem tego, że niektóre ich gatunki żyją w Oceanii. Nie na Polinezji jednak, a na Fidżi, gdzie mieszka przepięknie ubarwiony legwan fidżyjski. Reszta legwanów (iguan) to zwierzęta z Ameryki. Innym razem fabuła wskazywała na warany, które już bez eksperymentów osiągają ogromne, największe wśród jaszczurek rozmiary.
Niezależnie od tego, czy przedstawi się Godzillę jako mezozoiczne zwierzę, ośmiornicę, napromieniowanego legwana czy warana, pozostaje ona japońskim symbolem wojennej i atomowej traumy, wyrażonej poprzez niszczycielską siłą zdolną zmiatać w jednej chwili całe miasta. Zupełnie tak jak współczesna broń.