Nie jedna asteroida zniszczyła dinozaury, ale dwie. Znaleźli ślad drugiej
To był koniec tamtego świata. Dotąd uważaliśmy, że era mezozoiczna i tym samym epoka dinozaurów zakończyły się ok. 65 milionów lat temu po uderzeniu ciała niebieskiego (może asteroidy) w okolice Jukatanu w Meksyku. Dzisiaj wiemy, że było to 66 milionów lat temu, a asteroidy były dwie.
Jedna trafiła w rejon Jukatanu, gdzie znajduje się pozostałość tego uderzenia. To krater podmorski niedaleko Chicxulub w Meksyku - miejscowości pełnej pamiątek w postaci pomników i obelisków poświęconych dinozaurom. Pod wodą Zatoki Meksykańskiej leżą ślady trafienia asteroidy, która mogła przyczynić się do zagłady sporej części tamtego życia np. spowodować tsunami, trzęsienia ziemi, pożary i wreszcie zimę nuklearną.
66 milionów lat temu wymarło wiele prehistorycznych zwierząt tj. dinozaury, morskie ichtiozaury, mozazaruy, plezjozaury czy latające pterozaury. Przetrwały ssaki, ptaki, część gadów jak krokodyle, żółwie i węże. Zaczęła się nowa era, która po okresie bezkrólewia i przewagi ptaków ostatecznie do dzisiaj zdominowały ssaki.
Niszczycielskie wulkany z Indii
Nowe ustalenia wskazują na to, że uderzenie asteroidy było niszczycielskie i doprowadziło do wieloletniej katastrofy o poważnych skutkach, ale nie była to być może główna i z pewnością nie jedyna przyczyna wymarcia dinozaurów. Mowa o potężnej aktywności wulkanicznej, jaka miała miejsce w tamtym czasie na Dekanie, czyli terenie dzisiejszych Indii. Ten fragment pod koniec kredy nie był częścią Azji ani żadnego innego kontynentu, ale stanowił odrębny ląd. Zresztą właśnie uderzenie tej ogromnej wyspy, jaką były mezozoiczne Indie, w resztę kontynentalną pod koniec orogenezy alpejskiej (już po wymarciu dinozaurów) doprowadziło do wypiętrzenia się najwyższych gór świata, Himalajów.
Indie pod koniec mezozoiku były najaktywniejszym sejsmicznie i wulkanicznie miejscem na świecie. Świadczą o tym tzw. Trapy Dekanu, które są warstwami powulkanicznych skał i pokryw lawowych tworzących wyżyny Półwyspu Indyjskiego. To ślady ogromnego wylewu magmy, która mogła pokryć terytorium przekraczające milion kilometrów kwadratowych. To trzy razy więcej niż obecne terytorium Polski, więc widać wyraźnie z jak wielkimi erupcjami i aktywnościami wulkanów mieliśmy wtedy do czynienia. To mogło mieć poważny wpływ na wymarcie życia mezozoicznego. Może nawet bardziej niż asteroida, która dobiła tamten świat.
Teraz jednak pojawiają się nowe okoliczności związane z wyjaśnianiem zagadki dotyczącej katastrofy sprzed 66 milionów lat.
Naukowcy z Uniwersytetu Heriot-Watt w Edynburgu w Szkocji zbadali bowiem ślady podwodnego krateru znajdującego się we wschodniej tym razem części Atlantyku, u brzegów Gwinei. To zachodnia Afryka, która w epoce kredy była znacznie bliżej Ameryki niż obecnie. Wówczas Atlantyk był przeszło o połowę węższy niż obecnie. To właśnie u brzegów Gwinei znajduje się krater Nadir, który jest pozostałością po uderzeniu jakiegoś ciała niebieskiego również 66 milionów lat temu.
Krater u brzegów Afryki zdradza tajemnicę
Zbadanie tego krateru za pomocą skanowania trójwymiarowego wykazało, że jakaś asteroida uderzyła w tym miejscu Atlantyku około 66 milionów lat temu. Mierzyła 450 metrów i jej trafienie w powierzchnię Ziemi także musiało spowodować poważne konsekwencje. To odłamek mniejszy niż Meksyku, gdyż planetoida czy asteroida z Chicxulub mogła mieć nawet 10 km długości, ale i tak impakt musiał być niszczący. Badania opublikowane w "Communications Earth & Environment" mówią o tym, że to ciało niebieskie nadleciało z północnego-wschodu z prędkością nawet 20 kilometrów na sekundę. Trafienie w powierzchnię oceanu wywołało tsunami o wysokości przeszło 700 metrów.
Pytanie, czy był to okruch planetoidy z Meksyku czy odrębne ciało niebieskie. Wiek dwóch kraterów - z wybrzeżu Jukatanu i zachodniej Afryki - jest podobny, to około 66 milionów lat. Około robi tu jednak różnicę. Jeżeli oba ciała niebieskie nie uderzyły jednocześnie, wówczas jedno mogło spotęgować skutki trafienia drugiego i dobić naruszone życie na Ziemi po pewnym czasie.
W każdym razie 66 milionów lat temu mieliśmy spiętrzenie kilku czynników, które przyczyniły się do zagłady życia - erupcje wulkaniczne w Indiach skumulowały się z trafieniem co najmniej dwóch wielkich ciał niebieskich w powierzchnię Atlantyku. Dinozaury nie mogły tego przetrwać.