Nauczyciel wyjaśniał prawa fizyki przy pomocy kota. Wybuchła afera

Nauczyciele na swoich zajęciach wykorzystują różnego rodzaju modele naukowe, które mają pomóc w zobrazowaniu uczniom zawiłych zagadnień. Jednakże w tym przypadku poszło to o kilka kroków za daleko, bowiem w wyjaśnianiu podstawowych praw fizyki nauczyciel wykorzystał… kota. W sieci zawrzało.

"Eksperyment" z udziałem kota wywołał prawdziwą burzę na facebooku
"Eksperyment" z udziałem kota wywołał prawdziwą burzę na facebookunastyaofly123RF/PICSEL
partner merytoryczny
banner programu czyste powietrze

Jeden z nauczycieli z Tajwanu podczas z zajęć z fizyki, chciał zademonstrować m.in. zachowanie momentu pędu. W tym celu wielokrotnie upuszczał swojego kota Laifu na twardą podłogę ze sporej wysokości. Poczynania miały zobrazować to, że nie można zapobiec obracaniu się obiektów bez działania sił zewnętrznych.

Kot, fizyka i burza w sieci

Nauczyciel podczas "eksperymentu" pokazał, że koty mogą przeciwstawić się wyżej wspomnianej zasadzie, obracając się w powietrzu i bezpiecznie lądując na czterech łapach. Na nagranym filmie, które przedstawia całe wydarzenie, słychać nauczyciela mówiącego, że: "Można to zrobić z kotem, ale nie możemy tego zrobić z psem".

Jak podaje Independent, w trakcie "eksperymentów" kot niemal nieustannie syczał, co jednoznacznie wskazywało na to, że całe "przedsięwzięcie" całkowicie nie odpowiada zwierzęciu.

Film z miejsca stał się viralowy i został udostępniony niemal we wszystkich możliwych mediach społecznościowych. Materiał wywołał ogromne poruszenie zwłaszcza na facebooku, gdzie setki użytkowników skrytykowało nauczyciela, zarzucając mu znęcanie się nad zwierzęciem.

Wśród przytaczanych komentarzy przez Interesting Engineering można przeczytać: "Czy bycie nauczycielem nie powinno uczyć dzieci miłości i szacunku do życia? To była naprawdę kiepska demonstracja". Inni byli mniej pobłażliwi i twierdzili: "Jesteś oprawcą kotów. Uczysz uczniów robić złe rzeczy".

Mężczyzna przyznał się do błędu i przeprosił za swoje niewłaściwe zachowanie. Jednocześnie wyraził ubolewanie z powodu negatywnego wpływu jego "eksperymentu" na uczniów i na użytkowników internetu. Stwierdził, że po całym zdarzeniu zabrał swojego kota do weterynarza. Przyznał również, że Laifu mógł ucierpieć psychicznie.

Jak stwierdza organizacja Cats Protection: "W rzeczywistości kot domowy potrafi świetnie ukrywać oznaki stresu lub oznaki bólu - leży to w jego naturze. Na wolności pomogłoby im to uniknąć stania się łatwym celem dla drapieżników".

W poście na facebooku napisał: "Jako właściciel Laifu zignorowałem fizyczne i psychiczne szkody, jakie wyrządził eksperyment. Jako nauczyciel zachowałem się kontrowersyjnie, nie biorąc pod uwagę, że będzie to miało potencjalnie negatywny wpływ na moich uczniów i innych".

Jak podaje The Intependent, Laifu śpi teraz w łóżku wraz ze swoim właścicielem, który chce w ten sposób okazać swojemu kotu "swoją miłość i troskę". Ponadto mężczyzna w ramach zadośćuczynienia przekazał Tajwańskiemu Stowarzyszeniu Ratowania Bezdomnych Zwierząt 50 000 dolarów tajwańskich.

Niezwykła góra piasku w Polsce. Widać ją nawet z kosmosuPolsat News
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas