Myślał, że krokodyl to plastikowa atrapa, bo się nie ruszał. Pożałował tego
Mężczyzna, który odwiedził Kabug Island Mangrove and Wetlands Park w południowej części Filipin uznał, że znajdujący się w tutejszej zagrodzie krokodyl to atrapa. Kompletnie się bowiem nie ruszał, nie reagował na bodźce. Turysta wspiął się zatem na ogrodzenie z aparatem. Wtedy na własnej skórze przekonał się, że gad nie był atrapą.

Ta historia z Filipin pokazuje doskonale, jak niezwykłe umiejętności mają krokodyle. Potrafią całymi godzinami pozostawać w bezruchu do tego stopnia, że można pomylić je z kłodą drzewa, kamieniem albo uznać, że są martwe albo stanowią atrapę. Krokodyle w cierpliwym oczekiwaniu nie reagują na bodźce, znoszą wszystko, byleby ich nie zdemaskowano. To ich strategia łowiecka pozwalająca wciągnąć ofiary w pułapkę albo zbliżyć się do nich niepostrzeżenie.
Tak było w przypadku sporego krokodyla w parku mangrowym Kabug Island Mangrove and Wetlands Park na wyspie Mindanao na Filipinach. W tutejszej zagrodzie znajdował się gad, który pozostawał od dawna w bezruchu. Odwiedzający park 29-letni mężczyzna założył, że ma do czynienia z atrapą, a nie żywym zwierzęciem. Nie mieściło się w jego pojęciu, by jakiekolwiek zwierzę mogło być aż do tego stopnia nieruchome przez tak długi czas i tak bardzo nie reagować na żadne stymulacje.

Prawie stracił życie, by zrobić zdjęcie krokodyla
Pewny swego przekonania mężczyzna uznał, że jest bezpieczny i wspiął się na ogrodzenie, aby zrobić zdjęcie. Gdy wszedł do zagrody, szybko zrozumiał swą pomyłkę. Krokodyl był prawdziwy i błyskawicznie się na niego rzucił. Chwycił go za ramię, zaczął nawet obracać się wokół własne osi, aby je oderwać. To sposób krokodyli na odłamywanie kawałów zdobyczy. 29-letni amator zdjęć na social mediach przeżył w zasadzie cudem. Opiekujący się tutejszymi krokodylami pracownik parku zaryzykował własnym życiem, aby go ratować. Także wszedł do zagrody i wyciągnął nieszczęśnika, któremu trzeba było założyć 50 szwów, jak podaje "Daily Mail". Człowiek ten miał poważnie poranione ramię oraz udo.
Filipiny, a zwłaszcza tutejsze lasy mangrowe nad morskim wybrzeżem, to jedno z miejsc na Indo-Pacyfiku zamieszkałe przez wielkie krokodyle różańcowe. To najwięksi przedstawiciele tych gadów na świecie, mogą osiągać nawet 6 metrów długości, a krążą legendy o osobnikach jeszcze większych. Krokodyl różańcowy nazwę zawdzięcza drobnym łuskom wzdłuż głowy przypominającym paciorki różańca. Zwie się go jednak również krokodylem słonowodnym, gdyż świetnie radzi sobie z życiem w wodzie morskiej, na pograniczu lądu i morza. Dlatego opanował tak wiele wysp i terenów Indo-Pacyfiku, w tym Filipiny. Ponieważ to gad duży, może być niebezpieczny dla człowieka.