Larry ma licencję na zabijanie...myszy
To zapewne jeden z najbardziej znanych kotów na świecie. Mowa o myszołapie w siedzibie brytyjskiego premiera. Futrzak świętuje właśnie 10. rocznicę objęcia stanowiska.
Oficjalnie to jedyne zwierzę, które w służbie Jej Królewskiej Mości ma licencję na zabijanie. Kot Larry od dziesięciu lat łapie myszy na Downing Street, czyli w rezydencji brytyjskiego rządu. Podczas dekady trzy razy zmieniali się premierzy, a kot nadal jest ten sam. Na Twitterze, gdzie obserwuje go ponad 400 tys. osób, Larry sugeruje, że tak naprawdę to on rządzi.
Jego służba rozpoczęła się za czasów premiera Davida Camerona. To on przygarnął kota ze schroniska na Battersea. Nie jest pierwszym czworonogiem, który pozbywa się szkodników na zlecenie brytyjskiego rządu. Jest jednak pierwszym, który nosi tytuł Głównego Myszołapa w służbie Sekretariatu Gabinetu.
Kot 10. rocznicę pracy uczcił na Twitterze. Na jego koncie sprawę postawiono jasno: "Kluczową rzeczą jest to, by pamiętać, że ja mieszkam tu na stałe, politycy po prostu mieszkają u mnie przez jakiś czas, dopóki nie zostaną zwolnieni. Wszyscy prędzej czy później dochodzą do wniosku, że to ja tu rządzę". Kot nie wybiera się na emeryturę. Chce pracować kolejną dekadę. W ten sposób służyłby dłużej od Margaret Thatcher, która była najdłużej urzędującym premierem w XX w. Jej rekord wynosi 11 lat i 208 dni.
Larry spotkał wiele głów państw, w tym Baracka Obamę oraz Donalda Trumpa. Temu drugiemu uniemożliwił odjazd, siadając pod jego limuzyną. To wielka dyplomatyczna niezręczność, bo Trump jest znany z lęku przed bakteriami i jako pierwszy prezydent USA od wielu lat, nie miał w Białym Domu żadnych zwierząt.
Jak to bywa w wielkiej polityce, nie obyło się bez sporów kompetencyjnych. Larry wymieniał groźne miauknięcia ostrzegawcze z byłym głównym myszołapem brytyjskiej dyplomacji. Palmerstone na emeryturę przeszedł w sierpniu zeszłego roku, oddając pole kotu kancelarii premiera.
Zobacz również:
Szef rządu, przynajmniej oficjalnie, rocznicy pracy kota nie uczcił. Larry poskarżył się na Twitterze, że nie otrzymał jeszcze prezentu od Borisa Johnsona.
Choć koty były wykorzystywane do łapania myszy w brytyjskich budynkach rządowych od XVI w., to dopiero w 1929 r. pojawiły się oficjalne zapisy regulujące ich pracę. Zarządca rezydencji na Downing Street może wydawać 1 pensa dziennie na utrzymanie kota. I choć to psie pieniądze, a w portfelu zostaje tyle, co kot napłakał, to i tak życie we fleszu reflektorów oraz służba królowej mają swoje plusy.