Kot Oli został bohaterem Australii. Przeszedł do historii

Oli wszedł na pokład jachtu, który bierze udział w niezwykle prestiżowych regatach Sydney - Hobart i tym samym przeszedł do historii tych zawodów i stał się bohaterem Australii. Oli jest bowiem kotem, pierwszym kocim uczestnikiem tej niezwykłej rywalizacji rozgrywanej zawsze na koniec roku.

Regaty Sydney - Hobart
Regaty Sydney - HobartChristophe LaunayGetty Images
partner merytoryczny
banner programu czyste powietrze

To bardzo prestiżowe i niezwykle trudne regaty, bowiem prowadzą przez wyjątkowo niestabilny akwen morski, jakim jest Morze Tasmana oddzielające wyspę Tasmania od kontynentalnej Australii. Z Sydney w Nowej Południowej Walii do Hobart na Tasmanii do pokonania jest około 1200 kilometrów po tym burzliwym morzu, na którym życie straciło już wielu żeglarzy. Jeszcze w czasach kolonizacji Australii rozbiło się tu wiele statków, z czego np. zatonięcie "Cataraqui" w 1845 roku u tasmańskich brzegów pociągnęło na dno 400 ofiar.

Regaty Sydney - Hobart zostały zapoczątkowane w 1945 roku i one także mają niestety na koncie wiele ofiar. Najgorszy pod tym względem był rok 1998, gdy aż pięć jachtów zatonęło, zginęło sześciu ludzi, a ze 115 rozpoczynających wyścig żaglowców większość się wycofała. Wtedy to zimne powietrze znad Antarktydy spotkało się z gorącym frontem wdzierającym się Cieśniną Bassa na Morze Tasmana. Zaowocowało to bardzo silnym sztorm z wiatrem wiejącym w porywach do 70 węzłów (130 km/h).

Słowem, regaty Sydney - Hobart to zawody wymagające i trudne, a zwycięzcy okrywają się sławą. Żeglarze zwyczajowo startują w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia, aby na koniec roku dotrzeć na Tasmanię. I w tym roku jest o nich dodatkowo głośno, bowiem po raz pierwszy w zawodach bierze udział kot.

Regaty Sydney - Hobart
Regaty Sydney - Hobart Ezra ShawGetty Images

Pierwszy kot podczas regat Sydney - Hobart

Jak podaje stacja BBC, nie ma żadnych informacji o tym, aby od pierwszego wyścigu na koniec 1945 roku w regatach Sydney - Hobart brał udział jakikolwiek inny kot, czy w ogóle jakikolwiek czworonóg. Z grona zwierząt na pokładach jachtów znajdowały się tylko gołębie, używane niegdyś do przesyłania wiadomości. Wygląda więc na to, że kot Oli jest pierwszy i zarazem przechodzi do historii.

Właściciel Oli, Bob Williams, twierdzi, że para nie chciała zostać pionierami w tej dziedzinie. Kot jest po prostu stałym mieszkańcem jachtu "Sylfa VI" i pozostawienie go na lądzie podczas rejsu łodzią na południe nie wchodziło w grę. A organizatorzy regat się zgodzili. - Naszą zasadą jest różnorodność uczestników. Nie ma żadnych przepisów, które zabroniłyby kotu uczestnictwa, a obecność zwierząt na żaglowcach ma długą morską tradycję - oświadczył Cruising Yacht Club of Australia. I przypomniał, że już Pierwsza Flota, która w 1788 roku rozpoczęła kolonizację Australii, zabrała na pokłady swych statków wiele zwierząt.

Kot Oli popłynął więc legalnie jako pełnoprawny uczestnik rywalizacji.

Bob Williams nazywa go "kotem pokładowym" i mówi, że 10-letnie zwierzę kiedyś cierpiało na chorobę morską, ale teraz już tak nie jest. Lubi żeglować i dobrze mu na jachcie. Sprawia wrażenie, że gdy jacht pokonuje ocean, on cieszy się życiem. A gdy nadchodzi sztorm, zawsze znika pod pokładem.

Pocztówka z podwodnego świata. Zobacz niezwykły taniec humbaków© 2023 Associated Press
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas