Grzebał w ziemi na działce przyjaciela. Znalazł ogromne i bezcenne zęby
Nastoletni chłopak ze stanu Iowa twierdzi, że grzebał w ziemi na działce swego przyjaciela, bo szukał jakichś kamieni zdatnych na zrobienie grotów do strzał, które budował. To, co wygrzebał, zaalarmowało naukowców. Wielkie zęby tkwiły w ziemi i tkwiły w szczęce mierzącej prawie 80 cm długości. Należały do mastodonta, wymarłego krewniaka słoni.

Dzisiaj na świecie żyją zaledwie trzy ostatnie gatunki słoni z jednej tylko rodziny. To resztki ogromnej różnorodności trąbowców, które przez miliony lat należały nie tylko do największych, ale także do najliczniejszych i najbardziej urozmaiconych ssaków lądowych świata. W dawnych epokach wiele ekosystemów opierało się na tych dużych roślinożercach, a jednocześnie żyły na Ziemi dziesiątki ich gatunków.
Mastodonty były jednymi z nich. W szerokim znaczeniu do tej rodziny należało bardzo wiele trąbowców z niemal wszystkich kontynentów, w tym z Ameryki Północnej, gdzie od tysięcy lat żadne trąbowce już nie występują. Podobnie zresztą jak w Europie.
Do mastodontów zaliczamy zatem takie wymarłe zwierzęta jak Losodokodon, Zygolophodon z Afryki, czy Sinomammut z Chin. Klasyczne mastodonty to zwierzęta takie jak mastodont amerykański czy mastodont Borsona. Ten drugi był znacznie większy, osiągał 4 metry wysokości i aż 16 ton wagi. Mieszkał jeszcze 3 miliony lat temu w Europie, prawdziwy olbrzym.

Amerykańskie mastodonty dotrwały do epoki lodowcowej
Mastodont amerykański nie osiągał aż tak wielkich rozmiarów. Mierzył 3 metry wzrostu, ważył 4-5 ton. To rozmiary słonia afrykańskiego. I te spore zwierzęta były liczne w Ameryce Północnej od Alaski po Honduras, od 3,7 miliona do jeszcze 10 tysięcy lat temu, gdy wymarły jako jedne z ostatnich trąbowców Ameryki. A nadal nie wszystko o nich wiemy.
Stąd znalezisko z Iowa jest cenne. Zwłaszcza że kość szczękowa z zębami wielkiego mastodonta, którą nastolatek wygrzebał z ziemi, datowana jest właśnie na 10 tysięcy lat. Na ostatni okres, gdy te olbrzymy żyły jeszcze na Ziemi, w epoce lodowcowej. Stąd wniosek, że ich ciała też pokrywało futro, jak u mamutów włochatych.
Jak opisują naukowcy z Uniwersytetu Iowa, do którego trafiły szczątki, były one tak ciężkie, że chłopak ledwie je uniósł. I tak świeże, że nie mogły zbyt długo leżeć na słońcu, by nie ulec zniszczeniu. Zresztą prawdopodobnie rozpadłaby się także w ziemi. Za kilka tygodni pozostałyby z niej zgliszcza. Teraz specjaliści zakonserwowali znalezisko, zapewniając mu odpowiednią wilgoć. Kawał szczęki z zębami mierzył prawie 80 cm i należał do młodego osobnika, o wysokości mniej więcej 2 metrów.
Pochodzi z czasów, gdy na terenach dzisiejszego stanu Iowa kończył się krajobraz lodowcowej tundry zamieszkanej przez ostatnich przedstawicieli amerykańskiej megafauny - mastodonty, mamuty kolumbijskie, wielkie leniwce naziemne, bizony, renifery, ogromne niedźwiedzie krótkopyskie, słynne ostatnio wilki straszliwe czy tygrysy szablozębne. To okazja, by dowiedzieć się więcej o ich życiu, a także - co podkreślają naukowcy - uaktywnić ludzi, w tym młodych ludzi w poszukiwaniu śladów pradawnego życia nawet w ich ogródkach i pod nogami.