Został skazany za okrucieństwo wobec zwierząt. Zostawił je na pastwę losu

Aktywiści Otwartych Klatek przeprowadzili interwencję na fermie w Długiem Starem – mężczyzna ją prowadzący został w styczniu skazany w dwóch różnych sprawach o znęcanie nad hodowanymi zwierzętami. Ferma okazała się być w tragicznym stanie. Inspektorzy organizacji nie mają wątpliwości, że to, co zastali na miejscu, świadczy o poważnych zaniedbaniach w opiece nad zwierzętami.

Aktywiści Otwartych Klatek przeprowadzili interwencję na fermie w Długiem Starem – mężczyzna ją prowadzący został w styczniu skazany w dwóch różnych sprawach o znęcanie nad zwierzętami, które tam hodował
Aktywiści Otwartych Klatek przeprowadzili interwencję na fermie w Długiem Starem – mężczyzna ją prowadzący został w styczniu skazany w dwóch różnych sprawach o znęcanie nad zwierzętami, które tam hodowałOtwarte Klatkimateriały prasowe
partner merytoryczny
banner programu czyste powietrze

Działacze przeprowadzili kolejną interwencję na fermie w Długiem Starem. Mężczyzna ją prowadzący został niedawno skazany w dwóch różnych sprawach o znęcanie nad zwierzętami, które hodował. Kolejny raz okazało się, że odwiedzona przez działaczy ferma była w fatalnym stanie. Niektóre zwierzęta wymagały natychmiastowej pomocy weterynaryjnej. Pracownicy inspektoratu weterynarii nie potrafili wskazać, kto obecnie zajmuje się fermą.

Zwierzęta zostawione w klatkach. Hodowca skazany

Aktywiści Otwartych Klatek w asyście policji i inspekcji weterynaryjnej podjęli interwencję na fermie w Długiem Starem pod Lesznem po tym, jak otrzymali materiały świadczące o jej fatalnym stanie. Potwierdziło się to na miejscu. Pod klatkami, jak i w klatkach, a nawet w poidłach, zalegały odchody zwierząt. Niektóre poidła były całkowicie puste, inne wypełnione moczem lub glonami.

Hodowca, który był pełnomocnikiem właścicielki, został w styczniu skazany prawomocnym wyrokiem, nakładającym na niego m.in. zakaz prowadzenia działalności związanej z hodowlą lisów.

– Nie wiemy, czy zwierzęta zostały porzucone na fermie, ale nie byłby to pierwszy taki przypadek – w 2020 r. przeprowadziliśmy interwencję na fermie lisów w Durzynie pod Krotoszynem, która nie była przez nikogo kontrolowana. W klatkach żywe lisy przebywały razem z martwymi, a zwłoki były częściowo zjedzone przez inne lisy. Wiele zwierząt próbowało się uwolnić, wygryzając drewniane elementy klatek, przez co miały połamane zęby. Duża część zwierząt zmarła z zagłodzenia lub była w stanie agonalnym – mówi Bogna Wiltowska, dyrektorka ds. śledztw w Otwartych Klatkach.

Działacze wynieśli z fermy cztery lisy, który były w złym stanie
Działacze wynieśli z fermy cztery lisy, który były w złym stanieOtwarte Klatkimateriały prasowe

Działaczka dodaje, że z fermy w Długiem Starem uratowalno cztery lisy, które były w najgorszym stanie. Zostały przewiezione do azylu.

- Wcześniej jednak złożyliśmy zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa do prokuratury z wnioskiem o przeszukanie fermy, kolejne zresztą w sprawie tego hodowcy, a następnie zawiadomiliśmy Urząd Gminy o odebraniu zwierząt  - dodaje Wiltowska.

Wszystkie uratowane lisy są chore - mają uzębienie w fatalnym stanie, świerzb i zaropiałe uszy, a to dopiero początek diagnostyki. Przedstawiciele Otwartych Klatek próbowali ustalić, kto zajmuje się obecnie fermą i zwierzętami, skoro hodowca ma prawomocny zakaz pracy z lisami, a właścicielka fermy wielokrotnie podkreślała, że ona nie może zajmować się fermą z uwagi na obowiązki rodzinne.

- Zadaliśmy to pytanie przedstawicielom inspekcji weterynaryjnej, którzy brali udział w interwencji. Nikt nie potrafił odpowiedzieć. Na ten moment nie wiemy, czy i kto zajmuje się zwierzętami na tej fermie. Wysłaliśmy w tej sprawie dodatkowo zapytanie do Powiatowego Lekarza Weterynarii i czekamy na odpowiedź - mówi Wiltowska.

Jeden z lisów odebrany z fermy. Jak mówią inspektorzy organizacji, to co zastali na miejscu, świadczy o poważnych zaniedbaniach w opiece nad zwierzętami
Jeden z lisów odebrany z fermy. Jak mówią inspektorzy organizacji, to co zastali na miejscu, świadczy o poważnych zaniedbaniach w opiece nad zwierzętamiOtwarte Klatkimateriały prasowe

Konsekwentne znęcanie się nad zwierzętami

W styczniu tego roku hodowca z fermy w Długiem Starem został dwukrotnie skazany za znęcanie się nad zwierzętami. Sąd ogłosił wyrok w sprawie brutalnego uśmiercania norek. Nagrania pokazywały kilkuminutową agonię zwierząt wewnątrz skrzyni do gazowania, a także dobijanie norek, które przetrwały gazowanie, metalowym prętem czy poprzez uderzenie o drewniany legar. Hodowca został skazany na 8 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 3 lata, a także dostał 7 lat zakazu pracy z norkami i prowadzenia działalności związanej z hodowlą norek i 3 lata zakazu posiadania zwierząt. Wyrok jest nieprawomocny.

19 stycznia zapadł kolejny wyrok w sprawie tej samej fermy. Hodowca trzymał lisy w około 30-stopniowym upale bez dostępu do wody i bez osłony przed słońcem. Sąd pierwszej instancji skazał hodowcę na 7 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 2 lata, 3 lata zakazu posiadania lisów oraz 3 lata zakazu prowadzenia działalności związanej z hodowlą lisów. Sąd Okręgowy w Poznaniu utrzymał wyrok w mocy.

- Gehenna tych zwierząt dzieje się tu i teraz i nie ustanie, dopóki nie weźmiemy za nią odpowiedzialności i nie wprowadzimy zakazu hodowli zwierząt na futro - podsumowuje Wiltowska.

Projekt ustawy o zakazie hodowli zwierząt na futra przygotowany przez posłankę Małgorzatę Tracz we współpracy z organizacjami prozwierzęcymi przewiduje pięć lat okresu przygotowawczego i odszkodowania dla hodowców proporcjonalne do dochodów.

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas