Były minister środowiska: Transformacja energetyczna warunkiem utrzymania konkurencyjności gospodarki
Transformacja energetyczna ma wymiar już nie tylko środowiskowy i klimatyczny, ale też czysto ekonomiczny. Musimy redukować emisje i ślad węglowy, jeśli chcemy zachować konkurencyjność naszej gospodarki - mówi w rozmowie z Interią Marcin Korolec, dyrektor Instytutu Zielonej Gospodarki, były minister środowiska.
Monika Borkowska, Interia: Czy podwyższony do 55 proc. cel redukcji emisji w 2030 roku jest wykonalny?
Marcin Korolec: Wbrew pozorom zmiana, jaką niesie decyzja premierów europejskich, nie jest aż tak duża, jakby mogło się na pierwszy rzut oka wydawać. Cel emisji został podwyższony z 40 proc. do 55 proc., ale trzeba pamiętać, że już przyjęte wcześniej regulacje europejskie przekładają się na redukcję emisji w Unii do 2030 roku o 47 proc. W związku z tym ta decyzja nie oznacza podwyższenia celów o 15 punktów procentowych, a de facto o 8 punktów procentowych. Jakie będą konieczne poziomy redukcji konkretnie dla Polski - nie potrafię powiedzieć. Myślę, że to będzie kwestią dyskusji między państwami członkowskimi.
Ta decyzja oznacza zaproszenie do poważnej refleksji na temat modernizacji Polski i tego, w jaki sposób chcemy redukować emisje nie tylko w energetyce, ale też w transporcie, rolnictwie, leśnictwie, budownictwie, gospodarce odpadami.
Co transformacja i jej ambitne cele oznaczają dla takiego kraju jak nasz, którego miks energetyczny wciąż w 75 proc. opiera się na węglu?
- Ta decyzja oznacza zaproszenie do poważnej refleksji na temat modernizacji Polski i tego, w jaki sposób chcemy redukować emisje nie tylko w energetyce, ale też w transporcie, rolnictwie, leśnictwie, budownictwie, gospodarce odpadami. Bo na transformację trzeba patrzeć szerzej. Importujemy do Polski rocznie prawie milion używanych samochodów, których średnia wieku wynosi 14 lat. Można by z pożytkiem dla gospodarki, powietrza i klimatu wtrzymać ten import, nie ma powodu, byśmy stali się szrotem Europy. Powinniśmy dyskutować o tym, jak ograniczyć emisje w rolnictwie, jak ograniczać, a przynajmniej nie rozwijać produkcji mięsnej, jak ograniczać emisje w leśnictwie, bo prowadzimy rabunkową gospodarkę leśną. Musimy podjąć poważną dyskusję, w jaki sposób chcemy modernizować Polskę.
Przemiany będą bardzo kosztowne. Czy wystarczy nam pieniędzy?
- Finansowanie przemian na pewno będzie wyzwaniem, ale trzeba na to patrzeć jak na inwestycję. Na rynku europejskim, ale też państw OECD nie będzie za chwilę miejsca na produkty o dużym śladzie węglowym. Jeśli chcemy utrzymywać jeden z filarów naszego wzrostu gospodarczego, eksport, musimy zadbać, by redukować nasze emisje we wszystkich sektorach gospodarki. Program gospodarczy, którego klamrą jest polityka klimatyczna, to warunek utrzymania konkurencyjności polskiej gospodarki na rynku europejskim. Transformacja jest konieczna nie tylko z powodów środowiskowych i klimatycznych, ale też z punktu widzenia interesów ekonomicznych.
Jeśli chcemy utrzymywać jeden z filarów naszego wzrostu gospodarczego, eksport, musimy zadbać, by redukować nasze emisje we wszystkich sektorach gospodarki.
Powinniśmy zrobić wszystko, by wykorzystać wszelkie dostępne narzędzia. Tymczasem jest ryzyko, że środki z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji będziemy mogli wykorzystać jedynie częściowo.
- Rok temu na Radzie Europejskiej przyjęto cel neutralności klimatycznej, podczas którego tylko Polska zastrzegła, że nie jest w stanie zobowiązać się do realizacji tego celu. W lipcu tego roku zapadła decyzja, że państwa, które nie deklarują gotowości do realizacji celu neutralności klimatycznej, mogą korzystać z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji jedynie w 50 proc. Mam nadzieję, że polski premier podczas Rady zadeklarował, że Polska przystąpiła do celu neutralności klimatycznej. Nie widzę powodu, dla którego mielibyśmy korzystać jedynie z połowy kwot objętych Funduszem, skoro i tak jesteśmy poddani europejskiej polityce klimatycznej.
Czy robimy w Polsce wystarczająco dużo, żeby sprostać wyzwaniom, jakie niesie transformacja?
- Wydaje się, że w kraju zmienia się nastawienie do polityki klimatycznej na pozytywne. Wskazuje na to choćby porozumienie rządu z górnikami zakładające rezygnację z wydobycia węgla do 2049 roku. Skończymy produkcję węgla rok przed terminem, w którym Europa zobowiązała się do neutralności klimatycznej. To jest jakiś pozytywny element. W okolicach klimatycznego szczytu COP 24 w Katowicach, który odbył się w 2018 roku, nastąpiło bardzo poważne poruszenie polskiej opinii publicznej wokół spraw klimatycznych. Obok jakości powietrza klimat stał się przedmiotem debaty publicznej. Mam wrażenie, że następuje szereg pozytywnych ruchów. Polskie spółki energetyczne przez lata z rezerwą odnosiły się do europejskiej polityki klimatycznej, teraz na wyścigi chcą inwestować w produkcję prądu z farm wiatrowych na Bałtyku i innych odnawialnych źródeł. Takich działań jest dużo. Powinniśmy teraz jednak zadbać o to, by opracować systemowy program nie ograniczający się jedynie do sektora energetycznego, ale też całej gospodarki.
Rozmawiała Monika Borkowska