Sejmowe zawirowania wokół nowelizacji ustawy o OZE. "Super promocja przemija"

Najpierw budzący kontrowersje projekt o odnawialnych źródłach energii został wycofany z Sejmu, aby następnie pojawić się znowu na komisji, w tej samej formie. Proponowane zmiany już przeszły przez pierwsze czytanie.

Rząd chce, aby proponowane zmiany weszły w życie na początku przyszłego roku
Rząd chce, aby proponowane zmiany weszły w życie na początku przyszłego roku123RF/PICSEL
partner merytoryczny
banner programu czyste powietrze

Całą sprawę zapoczątkowała Jadwiga Emilewicz, autorka poselskiego projektu, który miał dokonać zmian w do tej pory korzystnym dla prosumentów systemie opustu, czyli rozliczania za fotowoltaikę. Proponowana reforma miała sprawić, że system byłby mniej korzystny dla posiadaczy przydomowej instalacji fotowoltaicznej. Jednak po kilku przyjętych poprawkach i odrzuconych propozycjach, dotyczących m.in. rocznego okresu przejściowego, Emilewicz swój projekt wycofała.

Jednak to nie oznacza, że nie będzie zmian w polskiej fotowoltaice. Wieczorem, na posiedzeniu sejmowej komisji energii, klimatu i aktywów państwowych projekt powrócił w, zdaniem organizacji pozarządowych, niezmienionej formie. Przedstawił go przewodniczący komisji Marek Suski.

W nocy komisja zaakceptowała jedną z poprawek, w której proponuje się, aby nowy system rozliczeń wszedł w życie nie od stycznia 2022 r., a od lutego.

Do tej pory z projektu zniknął system net meteringu, a pojawił się net billing. Net metering polegał na tym, że na każdą wyprodukowaną i przesłaną do systemu jednostkę energii, prosument, czyli wytwarzający prąd klient, może odebrać za darmo 0,8 jednostki w dowolnym momencie. Zdaniem resortu klimatu to powodowało, że prosumenci korzystali z sieci elektroenergetycznej jak z magazynu mocy. Problemem miała być też szybko rosnąca liczba prosumentów. W 2015 r. było ich zaledwie 4 tys. Dziś jest ponad 700 tys., co ma obciążać sieć elektroenergetyczną.

Tzw. net billing zakłada, że prosumenci będą wynagradzani za nadwyżki energii, które wprowadzają do sieci, jednak za pobraną energię będą musieli płacić tak, jak inni odbiorcy prądu. W skali roku ma to oznaczać wzrost rachunków o ponad tysiąc zł.

Zgodnie z projektem, założono dwumiesięczny okres przejściowy dla nowych prosumentów. Jednak w przypadku osób, które dołączą do systemu przed wejściem w życie przepisów, będą one rozliczane za pomocą opustów jeszcze przez 15 lat.

Wiceminister klimatu Ireneusz Zyska przekonywał, że zmiana ma stworzyć zachętę do magazynowania energii. Co więcej, net billing ma być rekomendowany przez Unię jako najbardziej sprawiedliwy, a dotychczasowy model opustów miał wyczerpać swoje możliwości.

Proponowanych zmian bronił także Marek Suski z Prawa i  Sprawiedliwości. Likwidowany system opustów porównał do "super promocji", która w końcu przemija, i nastają normalne warunki. Przewodniczący komisji przyznał jednak, że zostanie prosumentem będzie mniej atrakcyjne niż było to dotychczas.

Zdaniem analityka rynków energii Jana Rączki, po zmianie systemu instalacje fotowoltaiczne staną się zdecydowanie mniej opłacalne, a koszt zwrotu inwestycji wydłuży się nawet do 16 lat.

Z kolei Beata Maciejewska z Lewicy krytykowała rząd za to, że "wrogo przejął" projekt poselski, tym samym omijając konsultacje. Do rządowego projektu zgłoszono około 1,2 tys. uwag.

Paulina Henning-Kloska z Polski 2050 proponowała, aby utrzymać dotychczasowy system opustów do grudnia 2023 r., podobnie jak sugerowała Jadwiga Emilewicz z PiS, która była pierwotną autorką poselskiego projektu.

Źródło: PAP, Zielona Interia

Szczyt klimatyczny w Glasgow. Ostatnia szansa na neutralność klimatyczną?eNewsroom
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas