Płonąca dżungla i rosnące wiatraki. Ameryka Południowa to kontynent klimatycznych kontrastów
Z jednej strony - postępujące zniszczenia najcenniejszego ekosystemu świata. Z drugiej - jedne z najbardziej zaawansowanych programów przechodzenia na energię odnawialną na świecie. Ameryka Południowa pokazuje nam na jednym kontynencie dwie możliwe klimatyczne przyszłości czekające całą planetę.
Ubiegły rok był tragiczny dla najcenniejszego ekosystemu świata. Lasy Amazonii, stanowiące dom dla trzech milionów gatunków roślin i zwierząt i ponad miliona rdzennych mieszkańców znikają szybciej, niż kiedykolwiek. Brazylijska agencja badań kosmicznych INPE opublikowała w listopadzie raport, z którego wynika, że tempo wycinki i wypalania dżungli przyspieszyło w ciągu roku o 22 proc. Oznacza to, że las znika w tempie niewidzianym od 15 lat.
A to może skończyć się katastrofą. Naukowcy przestrzegają, że jeśli wylesianie przekroczy krytyczny poziom 20 do 25 proc, wielki ekosystem straci możliwość podtrzymywania własnego istnienia. Z lasu deszczowego, Amazonia zmieni się w ogromną sawannę. Dziś straciliśmy już ok. 14.2 proc. dżungli. W obecnym tempie poziom krytyczny przekroczymy najdalej w 2039 r. A być może już za 5 lat.
Wylesianie Amazonii ma przyczyny wyłącznie finansowe. Jednymi z najbardziej dochodowych brazylijskich produktów są wołowina i egzotyczne drewno. Wycinka lasów robi miejsce pod pastwiska i zapewnia tartakom świeży towar.
Brazylia jest od lat uważana za jeden z czarnych przykładów tego, jak parcie do coraz większych dochodów dewastuje środowisko. Ale mimo katastrofalnej polityki klimatycznej obecnego brazylijskiego rządu, ani obraz Brazylii, ani całego regionu nie jest tu jednoznaczny. A pod pewnymi względami, klimatyczne osiągnięcia kontynentu mogą być wzorem dla reszty świata.
Brazylijskie obsesje
Ale zacznijmy od Brazylii, bo jako największy kraj kontynentu to ona jest - na dobre i złe - jego wizytówką.
Faktem jest, że zwłaszcza w ostatnich latach brazylijscy politycy zrobili wiele, by zapracować na wizerunek klimatycznych twardogłowych. Były minister spraw zagranicznych tego kraju, Ernesto Araujo, miał nazwać zmiany klimatyczne "marksistowskim spiskiem" i wzywać do walki przeciw "kryminalizacji czerwonego mięsa, ropy i seksu heteroseksualnego".
Mimo że urzędujący brazylijski prezydent Jair Bolsanaro także wypracował sobie reputację klimatycznego obstrukcjonisty, w ostatnich latach kraj próbuje zmienić melodię. Arujo musiał poszukać innej pracy, a Brazylia zapowiedziała, że postara się znacząco ograniczyć emisje. Choć na szczycie w Glasgow w ubiegłym roku okazało się, że "znacząco" oznacza "mniej, niż planowaliśmy wcześniej". Co prawda w przedstawionych ONZ nowych planach redukcji kraj utrzymuje swój wcześniejszy cel ograniczenia emisji o 37 proc. do 2025 r. w porównaniu z 2005 r., ale zmiana podstawy wyliczenia sprawia, że kraj może nadal podnosić swoje emisje i osiągnąć te cele. Jak szacuje Climate Watch, gdyby wszystkie kraje podążyły za podejściem Brazylii, ocieplenie planety do końca stulecia mogłoby osiągnąć nawet 4 st. C.
Do tego Bolsanaro nie robi wiele, by powstrzymać nielegalną wycinkę puszczy. W ostatnich latach w Brazylii wskaźniki wylesiania gwałtownie wzrosły. Wzrost nielegalnego wylesiania jest związany z systematycznym demontażem brazylijskich instytucji i praw chroniących przyrodę.
Tuż przed szczytem w Glasgow, minister środowiska Joaquim Leite ogłosił "Narodowy program zielonego wzrostu", mający przyspieszyć zrównoważony rozwój i promować ochronę lasów. Brazylia miała się stać "liderem nowej globalnej agendy ekologicznej". Tyle, że zdaniem organizacji pozarządowych, brazylijskie plany nie są warte papieru, na których je wydrukowano.
"Rząd Bolsonaro chce, aby świat myślał, że jest zaangażowany w ratowanie lasów deszczowych" - powiedziała Maria Laura Canineu, brazylijska dyrektor Human Rights Watch. "Ale tych zobowiązań nie można traktować poważnie, biorąc pod uwagę ich katastrofalną historię i brak wiarygodnych planów walki z wylesianiem".
Brazylia niechętnie odnosi się też do redukcji wydobycia paliw kopalnych, bo dysponuje istotnymi zapasami ropy naftowej. Jednym ze skutków brazylijskiej polityki klimatycznej jest to, że kilku przywódców UE zagroziło zatrzymaniem procesu ratyfikacji umowy handlowej między Unią a południowoamerykańskim blokiem handlowym Mercosur dopóki Brazylia nie ograniczy wycinki i wypalania puszczy.
Wiatraki nad dżunglą
Ale mimo, albo wbrew planom Bolsanaro, pod pewnymi względami nawet ten kraj jest klimatycznym liderem.
Według międzynarodowej organizacji odnawialnych źródeł energii IRENAm Brazylia jest liderem wzrostu energetyki wiatrowej i słonecznej w Ameryce Łacińskiej. Tylko w 2020 r. dodała 1,76 GW energii wiatrowej i 3,27 GW energii słonecznej, co daje łącznie odpowiednio 17,20 GW i 7,88 GW mocy. Ponad 100 GW ze 170 GW elektryczności wykorzystywanej w tym kraju pochodzi z elektrowni wodnych, a rząd planuje zaspokojenie około 48 proc. zapotrzebowania na energię z wiatru i słońca do 2027 roku.
Brazylia wpisuje się tu w cele całego kontynentu, bo nie ma chyba regionu który tak szybko przechodzi na energię odnawialną, jak Ameryka Łacińska.
Brazylia, Chile i Meksyk znalazły się wśród dziesięciu największych światowych rynków energii odnawialnej już w 2015 r., a kilka krajów w regionie, takich jak Kostaryka, Urugwaj i Paragwaj, wytwarza praktycznie całą energię elektryczną ze źródeł odnawialnych. W przypadku Urugwaju, niedawno jeszcze niemal zupełnie uzależnionego od paliw kopalnych, dziś paliwa odnawialne odpowiadają za 98 proc. całkowitej produkcji energii. Kraj, który politykę tworzenia odnawialnych źródeł energii zaczął w 2000 r., produkuje jej dziś tak dużo, że eksport elektryczności z Urugwaju do sąsiednich krajów przekracza już wartość 120 mln dol rocznie. Kraj chce teraz zostać globalnym eksporterem zielonego wodoru.
Rozwój energii odnawialnej w Ameryce Łacińskiej ma kluczowe znaczenie dla osiągnięcia przez region celów rozwoju gospodarczego i przeciwdziałania zmianom klimatycznym. W skali całego regionu już 25 proc. energii pochodzi ze źródeł odnawialnych, głównie z energii wodnej i biopaliw. Według Międzynarodowej Agencji Energii Odnawialnej (IRENA) istnieje jednak potencjał, aby skorzystać z zasobów energii słonecznej i wiatrowej, które w 2020 r. stanowiły zaledwie 16 proc. całkowitej produkcji energii ze źródeł odnawialnych. Chile i Meksyk mają najwyższy na świecie poziom nasłonecznienia, co czyni je idealnymi lokalizacjami do instalacji paneli słonecznych. A silne wiatry w północnej Kolumbii i południowej Argentynie mogą generować wystarczającą ilość energii wiatrowej, aby zaspokoić zapotrzebowanie na energię w tych krajach.
Wiele wskazuje na to, że właśnie tak będzie wyglądać południowoamerykańska przyszłość. Państwa regionu wyznaczyły sobie cel, by do 2030 r. aż 70 proc. miejscowej energii było generowanej przez źródła odnawialne. Droga do celu jest jeszcze daleka, ale sukces Urugwaju i podobnych państw pokazuje, że przyszłość Ameryki Południowej ponownie może być zielona.