Kolejny zły pomysł antyszczepionkowców. Zażywają środek dla koni
Amerykańskie apteki z preparatami dla zwierząt przechodzą istne oblężenie. Powodem jest bardzo duży wzrost zainteresowania iwermektyną, środkiem na odrobaczenie dla koni. Wedle niezwykle popularnego ostatnio fake newsa rozpowszechnianego przez antyszczepionkowców to kolejny "cudowny środek" na koronawirusa.
Zdaniem zwolenników tego środka, jest on skuteczny w walce z koronawirusem. Lekarze jednak alarmują, że nie tylko nie ma absolutnie żadnych dowodów na jego skuteczność w walce z COVID-19, ale i przyjmowanie przez ludzi leków dla koni może być śmiertelnie niebezpieczne.
W sklepach weterynaryjnych w Stanach Zjednoczonych przed pandemią co tydzień realizowano 3,6 tys. recept na iwermektynę. Teraz, według Centers for Disease Control and Prevention, to już 88 tys. "The New York Times" pisze, że część lekarzy wypisuje ten lek ludziom, choć nie udało mu się przejść żadnego testu klinicznego pod kątem koronawirusa.
Suchy lek dla konia
Z tego powodu sklep weterynaryjny ATV&V Tack and Feed piod Las Vegas wprowadził nietypową zasadę. Jeżeli klient chce wykupić lek na odrobaczanie koni, musi pokazać...zdjęcie ze zwierzęciem, tak by udowodnić, że w ogóle je posiada.
- Przyszedł do nas starszy pan, który powiedział, że jego żona poleciła mu zacząć brać iwermektynę. Przyprowadziłam go do półki z lekiem i pokazałam kartkę z informacją. Powiedziałam mu, że to nie jest dla niego bezpieczne - opowiadała serwisowi "Local 12" menedżer sklepu Shelly Smith. Mężczyzna miał odpowiedzieć, że "jedynym skutkiem ubocznym, jaki zauważył, jest to, że rano nie widzi".
W ślad apteki z Newady teraz idą inne, widząc w tym sposób na uchronienie swoich klientów przed zdrowotnymi problemami.
Popularność leku wśród antyszczepionkowców wzięła się z rzekomego błędu, jaki miał zostać popełniony podczas... badań klinicznych iwermektyny. Przez ów błąd nie odnotowano, iż lek działa także na koronawirusa. Iwermektyna została opracowany w połowie lat 70., czyli na długo zanim COVID-19 się pojawił. Kilka miesięcy temu pojawiły się informacje, że może znaleźć zastosowanie przy leczeniu ciężkich przypadków zakażenia koronawirusem, ale szybko badania wykazały, że nie przynosi żadnego porządanego rezultatu. Co więcej, z pewnością nie stosowano stężeń ani dawek dla koni.
Amerykańska Agencja Leków i Żywności przypomina, że lek w sklepach weterynaryjnych po pierwsze nie jest przeznaczony dla ludzi, a dla koni. Po drugie, jego dawki są dostosowane do wielkości zwierząt, które ważą znacznie więcej niż ludzie. Zażywanie takiego preparatu może zatem doprowadzić do uszczerbku na zdrowiu, a nawet śmierci.
Dr Gregory Yu z San Antonio codziennie otrzymuje prośby od pacjentów, aby wypisać lek na odrobaczanie koni. Lekarz zdradza, że część z tych takich pacjentów jest już nawet zaszczepiona. Dr Yu odmawia wypisywania takich recept, jednak w rozmowie z "The New York Times" przyznaje, że część jego kolegów po fachu nie ma z tym problemów.
Epidemia głupoty
Sytuacja jest na tyle poważna, że nawet w hurtowniach leku zaczyna brakować. Travis Walthall ze stanu Idaho przyznaje, że zazwyczaj realizował 2-3 recepty na iwermektynę rocznie. Jednak tylko tego lata był poproszony o sprzedanie ponad 20 opakowań. Farmaceuta próbował kupić lek w hurtowni, jednak ten został już wyprzedany.
Do Centrum Kontroli i Prewencji Chorób dzwoni coraz więcej osób, które zatruły się środkiem. Tylko w Missisipi w zeszłym miesiącu ponad 70 proc. zgłoszeń dotyczyło skutków ubocznych po zażyciu końskiego leku.
To nie pierwszy przypadek, kiedy zupełnie niezwiązany z koronawirusem, lub jakimikolwiek wirusami środek, jest stosowany jako remedium na COVID-19. W zeszłym roku ówczesny prezydent USA Donald Trump zasugerował, że koronawirus można zwalczyć zastrzykami ze środkiem do dezynfekcji oraz naświetleniami lampą ultrafioletową. Obie metody zostały uznane za nieskuteczne, a wręcz niebezpieczne.
Zdaniem wszystkich liczących się ośrodków medycznych na świecie jedynym sposobem, by ustrzec się przed ciężkimi powikłaniami związanymi z COVID-19 lub nawet śmiercią są szczepienia. - Jeżeli ludzie się nie szczepią z powodu bzdur, które czytają w internecie, to utrudniają nam kontrolowanie pandemii - tłumaczy dr Irwin Redlenera, założyciel National Center for Disaster Preparedness na Uniwersytecie Kolumbii.
Źródło: IFLScience, The New York Times, BBC News