Fabryki samochodów zwolnią tysiące ludzi. Społeczne koszty e-mobilności

Choć dużo mówi się o "społecznych kosztach transformacji", która służyć ma ochronie klimatu, tysiące pracowników fabryk samochodów na Zachodzie obawia się o swoją przyszłość. Także konkurencji ze strony tańszej siły roboczej z Polski.

Linia produkcyjna elektrycznych samochodów Volkswagena w Zwickau na wschodzie Niemiec
Linia produkcyjna elektrycznych samochodów Volkswagena w Zwickau na wschodzie Niemiec Ronny Hartmann / AFPEast News
partner merytoryczny
banner programu czyste powietrze

Dołącz do ZIELONA INTERIA także na Facebooku

Andrea Knebel pracowała w należącej do koncernu Bosch fabryce silników spalinowych w niemieckim Buehl przez 20 lat. Jej stanowisko może być jednym z 700, które zgodnie z zapowiedziami firmy mogą zostać zlikwidowane do 2025 r. Przyczyną jest coraz szybszy proces odchodzenia Europy od pojazdów napędzanych paliwami kopalnymi i przestawiania transportu na pojazdy elektryczne.

Komisja Europejska zaproponowała wprowadzenie od 2035 r. niemal całkowitego zakazu sprzedaży nowych pojazdów napędzanych silnikami benzynowymi i dieslowskimi. Pojazdy odpowiadają za niemal 15 proc. emisji gazów cieplarnianych generowanych w Europie.

Fabryki samochodów elektrycznych będą potrzebowały mniej pracowników o dużo wyższych kwalifikacjach. Grozi to masowymi zwolnieniami w sektorze, który według Europejskiego Stowarzyszenia Producentów Samochodów  bezpośrednio i pośrednio zatrudnia 14,6 mln ludzi. To około 7 proc. wszystkich zatrudnionych na kontynencie.

Społeczny koszt gospodarki niskoemisyjnej

Knebel należy do związku zawodowego i jest członkinią rady miejskiej w Buehl. Reprezentuje pracowników w rozmowach z zarządem koncernu Bosch. Jej własna posada także może być zagrożona. - Naprawdę się martwię - mówi 55-latka. - Za cztery lata będę miała prawie 60 lat, a moja córka będzie studiować.

Na razie pracownikom fabryk Boscha w Buehl i Buehletal nie zaproponowano wielu możliwości przeszkolenia pod kątem umiejętności wymaganych w nowej rzeczywistości.

Związki są przekonane, że docelowo pracę może stracić nawet połowa z 3,7 tys. zatrudnionych w obu zakładach. Cięcia są częścią fali zwolnień w firmie, która ma w Niemczech pożegnać się z tysiącami robotników. Proces budowy silnika diesla wymaga dziesięciokrotnie większej liczby pracowników, niż silnika elektrycznego. Rzecznik Boscha zapewnia, że proces będzie "tak społecznie zadowalający, jak to tylko możliwe".

Bez alternatywnych miejsc pracy czy oferty szkoleń zawodowych, zwolnienia na tę skalę wywołały pytania odnośnie społecznych kosztów przechodzenia na gospodarkę niskoemisyjną.

Ekonomiści twierdzą, że przejście na bardziej zielone produkty i modele biznesowe będzie miało pozytywny wpływ na wzrost gospodarczy i zatrudnienie. Starsi, nisko kwalifikowani pracownicy, którzy nie mogą się przeprowadzić lub nie dostaną szansy na przeszkolenie, będą jednak zdaniem związkowców potrzebowali specjalnej pomocy.

Knebel rozważa pracę w charakterze konsultantki, ale -  jak przyznaje - wcale nie jest pewna czy uda się jej zmienić pracę ze względu na wiek.

Nowe miejsca pracy w całkiem nowych miejscach

Europejskie związki zawodowe zapewniają, że są silnymi zwolennikami szybkiego przejścia na transport elektryczny. Według niedawno opublikowanego badania ta transformacja mogłaby doprowadzić do stosunkowo niewielkiej redukcji zatrudnienia o 35 tys. do 2030 r., jeśli weźmie się pod uwagę rozwój sektora czystej energii.

Badania Boston Consulting Group przewidują, że w Europie powstaną nowe fabryki ogniw do baterii pojazdów elektrycznych, zwane "gigafabrykami". Do tego ponad 100 tys. miejsc pracy powstanie przy produkcji, instalacji i eksploatacji infrastruktury do ładowania pojazdów elektrycznych. Część związkowców uważa jednak, że takie analizy są zbyt optymistyczne i wskazują na sektory, które mogą zostać zdziesiątkowane.

Fabryka samochodów w Wolfsburgu w Niemczech. Fot. Bernhard Classen, imageBROKER
Fabryka samochodów w Wolfsburgu w Niemczech. Fot. Bernhard Classen, imageBROKER Agencja FORUM

- Miliony miejsc pracy są zagrożone, jeśli nie będziemy mieli jasnego planu zarządzania procesem zmian - mówi Judith Kirton-Darling, zastępca sekretarza generalnego związku industriAll, który reprezentuje na całym świecie 50 mln pracowników. - Jeśli sprawiedliwa transformacja pozostanie pustą retoryką, doprowadzi do ostrej negatywnej reakcji. To dla nas poważny powód do obaw.

Taki scenariusz mógłby wywołać szeroką reakcję społeczną podobną do francuskiego ruchu "żółtych kamizelek", który był odpowiedzią na wzrost cen paliwa i sparaliżował część kraju w 2018 i 2019 r.  - Ludzie, którzy czują strach i czują się niepewni gospodarczo są głównym celem populistów - dodaje Kirton-Darling.

Związki obawiają się, że ukrytym celem wielu zapowiadanych cięć jest przyspieszenie przenoszenia fabryk do Europy Wschodniej, gdzie pensje są relatywnie niższe.

W sierpniu brytyjscy pracownicy wzięli udział w referendum w sprawie strajku w związku z planami funduszu Melrose, który chciał przenieść fabrykę motoryzacyjną GKN z Birmingham do polskiej Oleśnicy. To miało skutkować ponad 500 zwolnieniami. Nick Miles, rzecznik Melrose, twierdził, że plany zamknięcia fabryki elementów układów napędowych mają związek z gwałtownym spadkiem popytu na silniki spalinowe wywołanym trendem elektryfikacji transportu.

Skutki postępów procesu elektryfikacji

Sigrid de Vries, sekretarz generalna Europejskiej Organizacji Dostawców Części Motoryzacyjnych twierdzi, że nowe miejsca pracy przy produkcji akumulatorów nie wystarczą do zrównoważenia stanowisk likwidowanych w innych segmentach branży motoryzacyjnej.

W czerwcu na konferencji Europejskiego Instytutu Związków Zawodowych ETUI stwierdziła, że około 40 proc. nowych miejsc pracy w sektorze e-mobilności będzie wymagało czterech lat szkolenia i wysokiego wykształcenia, w tym znajomości procesów chemicznych i analizy danych. Według Knebel, do tej pory zaledwie 50 pracowników fabryki w Buehl dostało od Boscha propozycję przeszkolenia.

Europejskie związki zawodowe, pracodawcy i grupy środowiskowe, dały wyraz swojemu zaniepokojeniu, kierując w lipcu do Komisji Europejskiej wspólny apel o zwiększenie środków przeznaczonych na sprawiedliwą transformację. "To rewolucja przemysłowa na historyczną skalę" - pisali w liście, apelując o zapewnienie przeszkolenia i dokształcenia 2,4 mln pracowników branży motoryzacyjnej.

W samych Niemczech zgodnie z badaniem przeprowadzonym na zlecenie Volkswagena liczba miejsc w pracy w tej dekadzie może spaść o 12 proc. na skutek postępów procesu elektryfikacji. Straty nastąpią mimo tego, że w Niemczech planowana jest budowa siedmiu gigafabryk ogniw litowo-jonowych. To większa liczba takich zakładów niż gdziekolwiek indziej w Europie.

We Francji, gdzie dziś przy produkcji silników samochodowych pracuje 57 tys. ludzi, do 2050 r. zatrudnienie bez środków na rzecz sprawiedliwej transformacji spadnie o 70 proc. To wniosek z badań Fundacji na rzecz Natury i Ludzkości byłego francuskiego ministra środowiska Nicolasa Hulota.

Związki uważają powstającą kosztem 7 mld. dolarów gigafabryka Tesli w niemieckim Gruenhuld to przypadek testowy. W dużym stopniu przez reputację prezesa firmy, Elona Muska. Miliarder groził w przeszłości pracownikom na Twitterze utratą opcji na akcje, jeśli zdecydują się stworzyć związki.

- Trudno będzie zorganizować się w tych nowych fabrykach, ale musimy to zrobić - stwierdził na konferencji ETUI Christian Brunkhorst, członek zarządu niemieckiego związku zawodowego Ig Metall. - Absolutnie konieczne jest to, by cały łańcuch produkcyjny branży samochodowej był uzwiązkowiony, w celu utrzymania warunków pracy na dobrym poziomie.

Tesla nie odpowiedziała na prośbę o komentarz.

Miejsce do ładowania samochodów elektrycznych w Tynemouth. Fot. Owen Humphreys, PA Images
Miejsce do ładowania samochodów elektrycznych w Tynemouth. Fot. Owen Humphreys, PA ImagesAgencja FORUM
© 2021 Reuters
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas