Czas ucieka, czas działać! Kryzys klimatyczny zagraża zdrowiu publicznemu
Światowa Organizacja Zdrowia nazywa kryzys klimatyczny "największym zagrożeniem dla zdrowia ludzkości", tymczasem zanim ten kryzys na dobre u nas zagościł, w Polsce na tysiąc osób przypada dwóch lekarzy. To oznacza, że wraz z ocieplaniem planety problem już dziś niewydolnej służby zdrowia będzie się tylko nasilał - pisze aktywistka klimatyczna Laura Gosiewska.
Cykl Greenpeace Polska, Młodzieżowego Strajku Klimatycznego i Zielonej Interii przed szczytem klimatycznym COP26 w Glasgow.
Lucyfer. Takim imieniem ochrzczono falę piekielnych upałów, które latem nawiedziły Europę. Termometry w południowej Francji wskazywały 41,6 st. Celsjusza. W Hiszpanii - ponad 47 st. Sycylia, która dla starożytnych Greków była domem boga ognia Hefajstosa, rozpaliła się do 48,8 st. Celsjusza To najwyższa temperatura kiedykolwiek zarejestrowana na naszym kontynencie.
Uwagę świata skupiały także gigantyczne pożary, które wybuchały w całej południowej Europie, ale konsekwencje podobnych fal upałów mogą być śmiercionośne nawet bez szalejącego ognia.
O ile nasze organizmy potrafią skutecznie chłodzić się przy nawet stosunkowo wysokich temperaturach, co jest pozostałością tropikalnym pochodzeniu naszego gatunku, nawet ich możliwości mają swoje granice.
Przy 35 st. w cieniu system termoregulacji zaczyna gwałtownie pracować. Przy 38 st. i wysokiej wilgotności powietrza gruczoły potowe nie nadążają ze schładzaniem ciała. Kombinacja wysokiej wilgotności i temperatur przekraczających 40 st. może być zabójcza nawet dla zdrowego człowieka. W czasie upałów poważne problemy zdrowotne, w tym odwodnienie, omdlenia, niewydolność układu krążenia, dotykają ludzi starszych, dzieci i osoby osłabione. W ciągu ostatnich 20 lat liczba wywołanych upałami zgonów ludzi powyżej 65. roku życia wzrosła o 50 proc.
Rosnące temperatury mają też bardziej długofalowe skutki dla zdrowia. Nawet bez gwałtownych fal upałów, coraz cieplejsza Europa staje się coraz bardziej gościnna dla chorób zakaźnych, dotąd spotykanych jedynie w krajach tropikalnych czy subtropikalnych. Już dziś notujemy nowe, nieoczekiwane wybuchy ognisk malarii, dengi, cholery, kleszczowego zapalenia mózgu czy wirusa Zachodniego Nilu. Wraz z postępowaniem katastrofy klimatycznej rośnie zagrożenie epidemiami i pandemiami, także takimi, z którymi nie będziemy umieli walczyć. Naukowcy spodziewają się, że topniejące lodowce i wieczna zmarzlina mogą odkryć zamrożone od tysiącleci wirusy.
Zagrożone jest jednak nie tylko nasze zdrowie fizyczne. Amerykańskie Towarzystwo Psychologiczne zauważyło związek między długotrwałym strachem o stan klimatu i środowiska a zwiększonym ryzykiem pogorszenia się stanu psychicznego człowieka. W jednym z przeprowadzonych badań rozmawiano z mieszkańcami Tuvalu, zagrożonego zalaniem państwa wyspiarskiego na Pacyfiku. 87 proc. badanych odpowiedziało, że lęk związany ze zmianą klimatu uniemożliwia im przynajmniej częściowo codzienne funkcjonowanie.
Stres klimatyczny obserwowany u różnych grup społecznych nazwano nawet "depresją klimatyczną" (ang. "climate anxiety") i chociaż nie jest ona jednostką chorobową i nie można jej zdiagnozować, samo istnienie medycznego rozpoznania dla wzmożonego strachu o przyszłość obrazuje powagę problemu - kryzys klimatyczny wyniszcza nas także psychicznie.
Najbardziej narażone na depresję klimatyczną oraz związane ze zmianą klimatu zaburzenia stresowe są dzieci i młodzież. Wydany niedawno raport Koalicji Klimatycznej nie pozostawia złudzeń: "Żeby dziecko mogło się prawidłowo rozwijać, musi mieć stabilną sytuację rodzinną, szkolną i stabilną społeczność, w której się wychowuje. Zmiana klimatu uniemożliwia utrzymanie tej stabilności". Nowe badanie przeprowadzone przez Uniwersytet w Bath w Wielkiej Brytanii wśród 10 tys. młodych ludzi (16-25 lat) w 10 krajach wykazało, że zmiany klimatyczne powodują powszechny, głęboko odczuwany niepokój.
Zdrowotne skutki kryzysu klimatycznego są znane od lat: środowiska medyczne poświęcały im apele, listy i raporty.
Najbardziej prestiżowy magazyn medyczny na świecie, "The Lancet", opublikował pod koniec 2017 r. raport poświęcony zdrowotnym konsekwencjom zmiany klimatu. Przygotowany przez zespół specjalistów z 24 instytutów naukowych i międzynarodowych organizacji dokument przedstawia fakty dotyczące tego, w jaki sposób globalne ocieplenie wpływa na zdrowie. Co ważne, podkreśla także, że kompleksowa reakcja na zmianę klimatu może być największą globalną szansą dla ochrony zdrowia w XXI w.
Kryzys klimatyczny to kryzys pełen społecznych niesprawiedliwości. I choć wszyscy będziemy pacjentami, nie będziemy nimi na równych zasadach. W 2005 r. huragan Katrina uderzył w południowo-wschodnie wybrzeże Stanów Zjednoczonych, wskutek czego Nowy Orlean znalazł się w 80 proc. pod wodą. Większość osób, które zmarły w wyniku kataklizmu, pochodziła z biednych, głównie afroamerykańskich dzielnic.
Sam dostęp do szpitali czy aptek różni się w zależności od miejsca zamieszkania i jest utrudniony właśnie tam, gdzie brakuje pieniędzy. Zakłócenia w dostępie do opieki zdrowotnej, wody pitnej, urządzeń sanitarnych i środków transportu mogą stanowić poważne zagrożenie zdrowia, szczególnie dla grup wrażliwych - mniejszości etnicznych, narodowych, osób starszych, bezdomnych i biednych. W końcu człowiek bogaty za swoje zdrowie zapłaci (albo wybuduje sobie placówkę leczniczą na Marsie).
Lata bagatelizowania konieczności zapewnienia powszechnego dostępu do służby zdrowia sprawiły, że po pandemii w wielu miejsach znajduje się ona obecnie w ruinie. Chory system nie będzie w stanie nas wyleczyć.
Jeśli nie powstrzymamy katastrofy klimatycznej, nie mamy szansy na bezpieczną przyszłość, a nasza teraźniejszość upłynie pod znakiem globalnego kryzysu zdrowia publicznego, jeszcze poważniejszego niż ten obecny.
Godzinna kolejka do specjalisty stanie się wspomnieniem, do którego będzie nam tęskno. Wzrośnie liczba zgonów, których można było uniknąć, a szpitalne łóżko zostanie dobrem jeszcze bardziej reglamentowanym, do którego dostęp będą mieć nie najbardziej potrzebujący, a najbogatsi.
Potrzebujemy zmian systemowych, które doprowadzą do redukcji emisji, a w konsekwencji do zatrzymania globalnego ocieplenia poniżej 1,5 st. Celsjusza, bo na kryzys klimatyczny nie nabędziemy odporności.