Wyjątkowa umiejętność naszych mruczków. W tym jednym są podobne do węży
Który koci zmysł jest najbardziej wyostrzony? Wielu postawi na wzrok, ale to nieprawda, że koty widzą wyśmienicie w każdych okolicznościach, nawet w nocy. Dysponują niezłym węchem, dotykiem, czułym słuchem, ale w ich repertuarze jest jeden zmysł, którego my nie używamy i nie tak łatwo nam sobie wyobrazić jak działa. To zmysł, który kojarzy się zwłaszcza z wężami.
Koty kojarzą się nam z nocą, z umiejętnością polowania po zmroku, ale każdy kto mieszka z kotem wie, że zwierzę nocą lubi jednak pospać. Noc zawsze daje przewagę łowcy, który atakuje z zasadzki, a niemal wszystkie kotowate (z małymi wyjątkami jak szybko biegający gepard) są właśnie takimi drapieżnikami. W rzeczywistości jednak koci wzrok nie jest tak ostry jak nam się zdaje. Kot widzi w nocy i półmroku lepiej niż my, ale nie widzi wszystkiego.
Przewaga kota sprowadza się jednak do kąta widzenia, znacznie większego niż w wypadku ludzi. Sięga on niemal 300 stopni. Ponadto źrenica kota jest pionowa, zwierzę ma większe możliwości dostosowania oka do ilości wpadającego światła. W efekcie kot widzi nocą ośmiokrotnie lepiej niż człowiek, chociaż rozróżnia znacznie mniej barw od niego, a niektóre dostrzeże mocniej niż inne np. niebieski lepiej niż czerwony.
Słuch kota namierza gryzonia
Ruchome uszy kota działają jak małe tarcze radarowe. Zwierzę kieruje ich w kierunku dźwięku, a w parze uszy są w stanie wychwycić dźwięki o częstotliwości mniej niż 65 Hz, czyli poniżej ludzkiego głosu. To ważne, bo właśnie słuch pozwala im dobrze namierzyć zwłaszcza gryzonie, które mniej rzucają się w oczy, za to zdradzają swe istnienie nieznacznymi dźwiękami. Oblicza się, że obiekt wielkości nornicy kot lokalizuje z 10 metrów z dokładnością do 1-2 cm.
Spore uszy kota wskazują na słuch jako kluczowy zmysł, ale spore znaczenie ma u nich także węch i smak. Koty mniej używają węchu przy polowaniu, chociaż także ma on wtedy swoje przeznaczenie, ale przydaje im się on przy sprawdzaniu jakości posiłku. Opiekunowie kotów dobrze wiedzą, że zwierzę obwąchuje pokarm przed zjedzeniem. Małe kotowate są wrażliwe na nieświeże mięso, więc zanim przystąpią do uczty, orientują się z czym mają do czynienia. Rzadko sięgają po padlinę, zwłaszcza zleżałą.
Koty mają nawet do 50 razy więcej komórek węchowych niż ludzie, więc węch jest niezwykle ważny przy oznaczaniu terytorium. Koty są terytorialne, nawet te domowe. I nawet jeśli zostaną wykastrowane, będą spryskiwały moczem granice obszaru, na którym to one polują. To szlaban graniczny dla innych osobników i zarazem ostrzeżenie, by nie wchodzić na nie swoje terytorium.
Co łączy koty z wężami?
Jednakże węch to nie wszystko. Poza węchem i smakiem koty dysponują jeszcze jednym zmysłem, którego możemy im pozazdrościć. Ma go wiele innych zwierząt, w tym węże. Jeżeli coś łączy koty z wężami to właśnie zmysł chemiczny oparty na działaniu organu zwanego narządem Jacobsona.
Narząd Jacobsona zwany też narządem przylemieszowym albo inaczej womero-nasalnym brzmi nieco tajemniczo. Dość powiedzieć, że to ten narząd i zmysł, który jest używany przez węże (a także niektóre jaszczurki jak chociażby warany) w chwili, gdy wysuwają one i chowają swój rozdwojony język. Jest rozdwojony właśnie dlatego, by zebrać więcej cząsteczek chemicznych z powietrza i przenieść je do kieszonek w podniebieniu. Tam znajdują się receptory odczytujące sygnały chemiczne, zatem gad może wytropić zdobycz bez użycia wzroku czy słuchu. Co więcej, także bez użycia węchu, bowiem narząd Jacobsona u węży nie ma nic wspólnego z węchem. Nie jest nawet połączony z jamą nosową.
U innych zwierząt, w tym kotów jest inaczej. Narząd Jacobsona łączy się z jamą nosową, znajduje się po obu stronach przegrody nosowej. To zatem nieco mylące, bo gdy kot wciąga powietrze, to nie znaczy jeszcze że używa klasycznego węchu. Zdarza się, zwłaszcza po powrocie domownika czy przyjściu gościa, że zwierzę przykłada głowę do jego odzieży, butów, mruży oczy i wydaje się jakby wąchało. Najprawdopodobniej wtedy działa narząd Jacobsona, a kot analizuje cząsteczki chemiczne pozostałe na butach i odzieży niczym małe laboratorium. Można to poznać, gdy unosi wargę, zwłaszcza górną. To odruch zwany Flehmen, który u kotów jest może mniej widoczny niż u koni czy tapirów. Unoszą one wtedy swoją górną wargę wyraźnie, by ułatwić dotarcie cżąsteczek i feromonów do narządu przylemieszowego. Koty jednak też tak robią.
Określenie pochodzi z języka niemieckiego i oznacza dziwną, szaloną minę, którą opisywał jako pierwszy w 1930 roku Karl Max Schneider, wieloletni dyrektor ogrodu zoologicznego w Lipsku zarówno przed II wojną światową, jak i w NRD. Był jednym z najlepszych hodowców lwów w warunkach zoo.
Czy znasz się na kotach. Sprawdźmy to! Oto koci quiz
Dwa przewody narządu Jacobsona zaczynają się tuż za siekaczami kota. Tak, kot też je ma. Co więcej, to jego najliczniejsze zęby. Dalej przewody prowadzą ku przegrodzie nosa i kości lemieszowej, gdzie znajdują się receptory związków chemicznych. Różnica z klasycznym narządem węchu sprowadza się również do tego, że odczytane w ten sposób informacje trafiają do zupełnie innych części kociego mózgu np.do podwzgórza. Kot rejestruje w ten sposób inne wiadomości niż przy pomocy węchu, informacje społeczne, emocjonalne, także seksualne. Wszak albo jest chemia, albo jej nie ma.