Tej armii nic nie powstrzyma. Nadciągnęła dzięki rurom ciepłowniczym
Zaczęli Portugalczycy, a może Holendrzy - to oni pierwsi sprowadzili inwazję. Żeby mogła się jednak w pełni rozwinąć, potrzebny był w Europie przełom. Nadszedł pod koniec XIX wieku, gdy na coraz większą skalę montowano w miastach i domach kontynentu ogrzewanie i przewody ciepłownicze oraz rury kanalizacyjne. Armia faraona dostała sygnał, by ruszyć do ataku.
Wśród dziesięciu plag egipskich znajdziemy komary, muchy czy szarańczę, ale próżno szukać tam mrówek. Mrówki faraona nadawałyby się na taką plagę znakomicie, bo pozbycie się ich jest sprawą trudno, a ich armia potrafi w szybkim tempie opanować wszystko na swej drodze.
Mrówki to już prawdziwa plaga
Nie ma jednak tej plagi w Biblii, zatem dlaczego nazywamy je mrówkami faraona? I to nawet w nazwie łacińskiej - Monomorium faraonis.
To pomyłka Karola Linneusza, który zakładał, że tak ekspansywne, szybko mnożące się i trudne do walki owady musiały stanowić egipską plagę. Mylił się, bo kwestia inwazji faraonek to nie czasy biblijne czy starożytne, ale całkiem współczesne i mocno związane z rozwojem ludzkości, a zwłaszcza jej możliwości transportowych.
Te mrówki nie odbywają lotów godowych jak wiele innych gatunków, kiedy to pojawia się coś, do czego nie jesteśmy przyzwyczajeni - skrzydlate mrówki. Używają ich, by odbyć gody i założyć nowe kolonie, ale faraonki nie potrzebują do tego skrzydeł. Potrzebują ludzi.
Skąd się wzięły mrówki faraona?
Ponadto Karol Linneusz zasugerował się tym, że inwazyjne mrówki zapewne pochodzą z Egiptu, gdyż to tam znalazł osobniki służące do opisu. To też nie jest prawdą. Ich ojczyzna nie jest do końca znana. Kiedyś zakładano, że to Indie, potem że Indie, ale Wschodnie, czyli Indonezja. Teraz wydaje się, że pochodzenia faraonek należałoby szukać w Afryce Zachodniej, ale też nie jest to jasne.
Przedstawiciele Monomorium to owady synantropijne od lat, rozprzestrzenione na całym świecie. Niewiele zostało gatunków o ograniczonym zasięgu np. Monomorium antarcticum, który wbrew nazwie nie występuje na Antarktydzie, ale Nowej Zelandii jako tutejszy endemit. Albo Monomorium bidentatum z terenów Chile i Argentyny czy Monomorium hospitum znana tylko w Singapuru.
Jedno jest pewne, a przynajmniej bardzo prawdopodobne - faraonka korzystała na przełomach technologicznych w dziejach świata. Do Europy dostała się z Azji bądź Afryki dzięki statkom handlowym wiozącym towary kolonialne. Miało to miejsce w XVII, a może już XVI wieku, gdy portugalskie czy holenderskie konwoje kursowały często między europejskimi portami a nowo eksploatowanymi terenami i faktoriami handlowymi.
To zapewne wtedy, wśród cynamonu, goździków i pieprzu znalazły się też mrówki, których odtąd już mieliśmy się nigdy nie pozbyć. A z kolei na Bliski Wschód, w tym do Egiptu (a w konsekwencji w ręce Karola Linneusza) dotarły wraz z karawanami kupieckimi i towarami. Tak zaczęły podbój świata.
Mrówka faraona to dziecko PRL
Przez setki lat jednak faraonki miały problem, aby skutecznie zająć ludzie domostwa. Brakowało w nich czegoś, co dzisiaj nazwalibyśmy infrastrukturą - niezbędną nam, ale niezbędną też mrówkom. Przełomem okazał się rok XIX, budowa rur ciepłowniczych, kanalizacyjnych i skupisk domostw w blokach, kamienicach. Owady znalazły swoje miejsce na Ziemi, daleko od pierwotnej ojczyzny, gdziekolwiek by była. Rozpoczęły ekspansję wzdłuż tych rur i szybów.
Mrówki faraona są niemal ślepe. Posługują się zapachem i zapewne feromonami. Podążają ścieżkami, które wytyczyła ich forpoczta. Robią tak do dzisiaj i idą dokładnie wzdłuż tych szlaków. Stanowią przy tym absolutny fenomen, bo zwierzę pozbawione zdolności lotu i niemal ślepe było w stanie podbić nie tylko Polskę, ale i cały świat.
Trzecia fala ataku mrówek na ludzie domy wiąże się z ostatnim półwieczem. W takich krajach jak Polska, w zasadzie we wszystkich demoludach owady te znalazły idealne warunki. Ogromne socrealistyczne blokowiska były dla nich wymarzonym substytutem mrowisk, które może kiedyś zakładały, ale teraz tego nie robią. Mogły zdobywać nowe korytarze, wentylacje, rury, nowe mieszkania. A gdy jeszcze ludzie pozastawiali ściany meblościankami, ściany zalepili tapetami, a na korytarzach położyli boazerię, faraonki miały kapitalne kryjówki i miejsca do założenia gniazd. To właśnie w czasach PRL mieliśmy gwałtowne przyspieszenie inwazji armii faraonek, które pierwszy raz w Polsce pojawiły się w XVIII wieku, a do II wojny światowej notowano je raczej sporadycznie.
Kilka małych mrówek to początek inwazji
Ludzie truchleją, gdy zobaczą mrówkę w domu. Wiedzą bowiem, że nawet jedna czy kilka maleńkich mrówek oznaczać może inwazję. I jest to prawda. Faraonki wędrują między poszczególnymi komórkami wielkiego mrowiska, jakim są ludzie blokowiska i kamienice, poszukując pokarmu. Zjedzą niemal wszystko, ale że to mrówki z założenia mięsożerne, najszybciej przywabi je mięso. Mniej więcej kwadrans zajmuje owadom dotarcie do takiego źródła żywności jedynie po jego zapachu. Kwadrans z najbliższego gniazda, a z innych mieszkań czy pionów żołnierze dotrą w kilka, kilkanaście godzin. Ich szeregi przesuwają się drogą wyznaczoną wskazówkami zapachowymi. Nie całe jednak. Mniej więcej 5 procent mrówczej armii nagle zaczyna kroczyć własnymi ścieżkami. Ryzykownie przestaje podążać za resztą i udaje się w bok.
Dezerterzy z wielkiej armii? Przeciwnie, to doborowe wojsko. To szpiedzy.
Faraonki wysyłają dywersantów na drugą linię frontu. Mają oni sprawdzić teren, rozpoznać go i zorientować się, czy jest zdatny dla reszty kolonii. Maja też poszukiwać zagrożeń, wody, pokarmu. Jeśli znajdą, natychmiast wytyczają nową ścieżkę i w ten sposób sieć autostrad budowanych dla faraonek rozrasta się.
Dla faraonek właśnie, bowiem nie dosyć, że w kolonii panuje matriarchat, to jeszcze władczyń tych mrówek może być wiele. Bardzo wiele. Mrówki faraona nauczyły się bowiem stosować... wolną elekcję. Gdy zakładają nową kolonię czy tez podkolonię, niekoniecznie musi się tam znajdować jakaś królowa. Robotnice potrafią doprowadzić do restauracji monarchii bez królewskiej głowy. Po prostu wybierają wówczas larwy, które w drodze wolnej elekcji zostają od dziecka mianowane władczyniami. faraonami czy też faraonkami właśnie.
Karmią je wtedy w specyficzny sposób i stymulują wyklucie się z jaj osobników zdolnych do rozrodu. Do składania kilku, kilkunastu jaj dziennie. I to zaczątek nowej albo satelickiej kolonii, których mogą być setki. Znajdowano je w najdziwniejszych miejscach - w kartonach z bombkami, pudełkach po butach, torebkach z tartą bułką, między książkami, między ubraniami, wśród zabawek, gdzie tylko się da.
To m.in. dlatego mrówki faraona tak trudno wytępić w mieszkaniu. Bo nawet jeśli znajdziemy i zlikwidujemy królową, powstaną nowe. Całe chmary władczyń kolonii, których ta będzie ostro bronić.
Faraonki należą bowiem do najbardziej agresywnych mrówek. Mimo małych rozmiarów, odważnie rzucają się na większego wroga. Nie na człowieka, ale na pająka czy biedronkę chociażby już tak. Strzelają jadem i gryzą, przez co wielu drapieżników daje sobie z nimi spokój.