"Gwiezdne wojny" w polskich jeziorach. Zawsze znajdzie się większa bestia

W pierwszym epizodzie "Gwiezdnych wojen" jest taka scena, w której statek z bohaterami zostaje zaatakowany pod wodą przez potwora zwanego opee i gdy ten ma już pożreć go z załogą, zjawia się bestia jeszcze większa - potwór sando. Myśliwy staje się ofiarą, a pierwotna ofiara ucieka. "Zawsze znajdzie się jakaś większa ryba" - mówi wtedy Qui-Gon Jinn, mistrz Jedi grany przez Liama Neesona. Ta scena jako żywo przypomina to, co dzieje się w naszych jeziorach.

Larwa pływaka żółtobrzeżka
Larwa pływaka żółtobrzeżkaGerard Lacz / Rex FeaturesEast News

Może to nie są "Gwiezdne wojny", ale z pewnością "Podwodne wojny" w kilku epizodach. Także tu myśliwy może łatwo stać się ofiarą i odwrotnie. Na jedną podwodną bestię znajdzie się inna, jeszcze większa - tak jak mawiał mistrz Qui-Gon Jinn. Mało kto zdaje sobie sprawę, jakie monstra i jak uzbrojone toczą w naszych jeziorach walkę o przetrwanie. Najczęściej o to, by zostać dorosłym.

Mówimy bowiem najczęściej o larwach. W polskich jeziorach żyje bardzo wiele drobnych stworzeń, ale sporo wiąże się z nimi głównie w okresie larwalnym. Składanie jaj do wody jeziora jest typowe dla bezkręgowców, ale i niedużych kręgowców jak płazy. I te larwy rozpoczynają w wodzie wyścig o to, by przetrwać, pożreć pozostałe i samemu nie dać się zjeść.

W pierwszym epizodzie "Gwiezdnych wojen" zatytułowanym "Mroczne widmo" mistrz Qui-Gon Jinn z padawanem Obi-wanem Kenobim oraz znajomym gunganinem Jar Jar Binksem opuszczają podwodne miasto gungańskie na planecie Naboo podwodnym statkiem. Płyną przez miejscowy ocean, ale namierza ich szybko podwodny potwór opee, podobny do wielkiej, czerwonej ryby. Atakuje, ale gdy już ma pożreć statek i jego pasażerów, zjawia się wielki potwór sando. I napastnik staje się jego posiłkiem. "Zawsze znajdzie się większa ryba" - powiada mistrz Jedi.

W wypadku naszych jezior mógłby powiedzieć: "Zawsze znajdzie się większa larwa".

Podwodny wyścig zbrojeń w naszych jeziorach

Wiele z nich to niezwykli i żarłoczni drapieżcy, polujący na siebie nawzajem. Małgorzata Ostrowska z grupy Lombard śpiewała w "Podróżach pana Kleksa", że co dzieje się na lądzie, to pod wodą też się zdarza, ale raczej nie w tym wypadku. 

Tutaj ten, kto na lądzie był drapieżnikiem, pod powierzchnią wody może stać się ofiarą. Weźmy chociażby płazy takie jak żaby czy ropuchy. Te zwierzęta polują na owady na lądzie, ale gdy złożą w wodzie skrzek, a wylęgną się z niego kijanki, muszą uważać, by nie wpaść właśnie do paszczy owadów.

Kijanki są łakomym kąskiem dla ich larw zwłaszcza tych dużych. Larwy ważek np. krótko po wyjściu z jaj żywią się planktonem. Wraz z rozwojem i zwiększaniem swych rozmiarów przechodzą na coraz większy pokarm. 

Starsze larwy polują na larwy komarów, które występują w jeziorach często bardzo licznie i stanowią ulubiony pokarm wielu tutejszych zwierząt. Dzieci ważek pożerają je masowo, a aby przekształcić się w dorosłego owada, muszą zjadać także sporo płazińców, obleńców, skorupiaków i innych drobnych istot.

Drapieżna larwa ważki żagnicy torfowejSteve Downer / ardea.comEast News

Każdy, kto oglądał filmy z serii "Obcy", pamięta zapewne ksenomorfa i jego wysuwaną szczękę, którą mógł łatwiej i zaskakująco chwytać swe ofiary. Larwy ważek mają podobny patent. Ich dolna warga zwana labium jest ruchomo połączona z resztą głowy i rozrośnięta do sporych rozmiarów. Przekształca się w bardzo niebezpieczne narzędzie łowieckie zwane maską. 

Znajdują się na niej pokryte szczecinami głaszczki o ząbkowanych krawędziach. Na końcu każdego głaszczka znajduje się ruchomy pazur. To naprawdę mordercza broń, którą larwa wazki wyrzuca gwałtownie i łapie ofiarę. Tak jak potwór opee w "Mrocznym widmie".

U starszych larw większych ważek mogą to być nawet kijanki i małe rybki.

Ta sama ważka, która jako dorosły owad może wpaść w paszczę żaby, teraz pożera jej larwę. I takich sytuacji w jeziorze mamy sporo, bo oto gdy larwa ważki zajada się jakąś ofiarą schwytaną za pomocą maski jak z "Obcego", na scenę wkracza bestia jeszcze większa. To stwór o potężnych, hakowatych żuwaczkach, gotowy rozszarpać nie tylko taką larwę ważki podczas obiadu, nie tylko kijanką, ale czasami nawet dorosłą żabę czy traszkę albo niedużą rybę.

To larwa chrząszcza zwanego pływakiem żółtobrzeżkiem. Chrząszcza pływającego w wodzie i składającego tu jaja. Takich wodnych chrząszczy i ich niesamowitych larw z wielkimi żuwaczkami znajdziemy w naszych jeziorach całkiem sporo, innym jest np. kałużnica.

Kiedy ta larwy wykluwają się z jaj złożonych na wodnych roślinach, nie wyglądają jakoś specjalnie strasznie. Powoli jednak, powoli. Larwa zjada drobne wodne żyjątka, naprawdę nieduże. Rośnie jednak, rośnie i po jakimś czasie osiąga niebywałe rozmiary. To nawet 7 cm długości. 

Może to nie brzmi jakoś imponująco, ale mówimy o wielkości ludzkiej dłoni. Jak na owada, więcej, jak na larwę owada to naprawdę potężne gabaryty w świecie, w którym larwa komara ma może 1 cm, a kijanki płazów bynajmniej nie musi być od takiej larwy pływaka większa. Jakby tego było mało, potworowi rozrastają się żuwaczki w postaci wielkich haków, którymi może przyskrzynić większość ofiar podobnych do siebie albo nawet nieco większych rozmiarów.

Potężne żuwaczki larwy pływaka żółtobrzeżkadaniyar123RF/PICSEL

To, co z taką ofiarą dzieje się potem, zostawmy może na jakiś czas nie przed obiadem. Aż bowiem cierpnie skóra. Larwa pływaka wkłuwa swe hakowate żuwaczki i wpuszcza do środka ofiary sok prosto z jelit. On rozpuszcza...

Zresztą, może rzeczywiście dajmy sposób. W każdym razie larwa pływaka to rodzaj potwora sando z "Mrocznego widma", deus ex machina podwodnego wyścigu zbrojeń między larwami rozmaitych zwierząt. Rozstrzygający drapieżnik szczytowy o potężnych hakach i ogromnej mocy.

Doprawdy?

"Zawsze znajdzie się coś większego" - mawia mistrz Qui-Gon Jinn. W tym wypadku nie chodzi nawet o dorosłe pływaki, które także są drapieżnikami i z powodzeniem mogą zapolować na larwy innych owadów i też znajdują się w gronie podwodnych łowców jezior. Nie chodzi nawet o to, że jedna larwa tego chrząszcza może paść ofiarą żuwaczek drugiej, bo kanibalizm w naszych jeziorach nie zdarza się rzadko. Chodzi o to, że kółko pod wodą naszych jezior się zamyka.

Larwa pływaka żółtobrzeżka pożera kijankę żaby trawnejBruno Guenard / BiosphotoEast News

Kijanki i młode rybki, które umkną tym wszystkim paszczom, maskom i żuwaczkom, by przekształcić się w dorosłe osobniki wracają do jeziora, by karty rozdać na nowo. Dorosła żaba jest w stanie zapolować na ważkę, pływaka i wszystkie te owady, które jako larwy zjadały jej potomstwo. I którym sama jakimś cudem umknęła w podwodnej krainie wzajemnego pożerania się.

Żuki gnojarze. Chrząszcze od brudnej robotyPolsat News
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas