Naszego F-35 nazwano Husarz. To jedno z lepiej latających zwierząt Polski
Ogromne emocje wzbudził wybór nowej polskiej nazwy dla naszego F-35 - amerykańskiego myśliwca piątej generacji, który już w 2025 r. wejdzie do uzbrojenia naszej armii. Sztab generalny Wojska Polskiego wybrał nazwę Husarz, co wzbudziło wiele protestów. Husarz zapewne w znaczeniu danego ciężkozbrojnego polskiej jazdy. Mało kto zdaje sobie przy tym sprawę, że husarz to także jedno z najlepiej latających zwierząt, jakie żyją w Polsce.
Sprawa wyboru polskiej nazwy dla przeznaczonego dla naszego lotnictwa F-35 była niezwykle emocjonująca. Sztab generalny Wojska Polskiego ogłosił konkurs w internecie, gdzie obiecał pochylić się nad nazwami zyskującymi wielką popularność. Odrzucił jednak na wstępie wiele wskazywanych przez ludzi nazw zwierząt, jak chociażby Orzeł, Puchacz, Kobuz, Bielik i inne. O przyczynach pisaliśmy na łamach serwisu Interia GeekWeek. To był wymóg konkursowy.
Zobacz również:
F-35 Husarz. Do czego nawiązuje nazwa?
Wojsko Polskie musiało odrzucić nazwy, które są już używane w polskich siłach zbrojnych. Musiał odpaść Orzeł, bo mamy taki okręt podwodny. Dlatego też w ogóle poszukiwana była polska nazwa, chociaż samolot F-35 ma swoją, amerykańską. To Lightning. Ona jednak tez odpada, bo niszczyciel ORP "Błyskawica" służy wciąż w naszej flocie jako okręt-muzeum. Z tego też powodu poprzedni amerykański samolot w polskiej służbie, którym był F-16, też musiał dostać nową, polską nazwę - zamiast Falcon (Sokół) musiał zostać Jastrzębiem.
Jak pisaliśmy, nazwy zwierząt często były nadawane polskim samolotom, począwszy od tych legendarnych przedwojennych jak PZL.37 Łoś, PZL.23 Karaś czy PZL.50 Jastrząb. Teraz Sztab generalny Wojska Polskiego poszedł pod prąd i nie wybrał dla F-35 nazwy zwierzęcia. Tak się przynajmniej wydawało. Wybrana bowiem została nazwa Husarz, która jest w ostatnich latach mocno kojarzona ze sztandarowym, popkulturowym polskim patriotyzmem i oznacza głównie ciężkozbrojnego członka polskiej jazdy z XVI-XVII w.
Mało kto kojarzy, że, świadomie albo nieświadomie, Wojsko Polskie wybrało jednak jednocześnie nazwę polskiego zwierzęcia. I to na dodatek nie byle jakiego, bo jednego z najlepszych lotników, jakich mamy w polskiej faunie. To husarz władca, uważany za największą z polskich ważek. Należy do grupy wyjątkowo okazałych i sprawnych owadów latających, jakimi są ważki, które osiągają rozmaite rozmiary. Husarze są jednak jednymi z największych.
Ważka gigant
W wypadku husarza władcy to ogromne - jak na owada - rozmiary sięgające, bagatela, ponad 8 cm! W mikroświecie to zatem gigant, jeden z największych owadów Polski. Rozpiętość jego dwóch skrzydeł układających się w dwie niezależne od siebie pary to 10 cm. To wielkość męskiej dłoni. Z takimi gabarytami wśród ważek Polski mogą się równać jedynie żagnice.
Co w trawie piszczy? One mieszkają przy naszym domu. Rozpoznasz? [QUIZ]
Poza husarzem władcą w Polsce mieszkają też dwa inne gatunki. Husarz mniejszy ma nazwę sugerującą, że ustępuje władcy rozmiarami. Owszem, ale naprawdę nieznacznie. To także duża ważka o długości 7 cm i rozpiętości skrzydeł 10 cm. Najrzadszy jest husarz wędrowny, który pojawia się u nas sporadycznie, wraz z ciepłymi wiatrami z południa. Jest bowiem mieszkańcem Afryki, Bliskiego Wschodu i południowej Azji. Ostatnio jednak wraz z globalnym ociepleniem zjawia się coraz częściej i jest zaliczany do naszej fauny owadziej.
Władca, imperator, ale także gladiator, gdyż w tropikalnej Afryce np. Kongu żyje ważka o takiej też nazwie - husarz gladiator - te określenia robią wrażenie. No ale umówmy się, że są powody. Te owady wyglądają wspaniale, a największe gatunki z tropikalnej Ameryki mają nawet kilkanaście centymetrów długości. Absolutny rekordzista, hawajski endemit Anax strenuus - także należący do husarzy - ma skrzydła o rozpiętości do 19 cm. Niebywałe! To jednak nie wszystko, bo husarze to nie tylko owady wielkie, ale na dodatek świetnie latające.
Do niedawna uważano ważki za najlepiej latające i najszybsze owady świata. Obliczano ich możliwą prędkość nawet na 100 km/h. Dzisiaj wiemy, że to fejkowe informacje. Ważki nie są i nie mogą być aż tak szybkie, ale najdoskonalej poruszający się przedstawiciele, a husarze niewątpliwie do takich się zaliczają, mogą osiągnąć bardzo duże szybkości, nawet rzędu 40 km/h i więcej. Jak na tak małe istoty jak owady to relatywnie naprawdę bardzo dużo.
Jakby tego było mało, ważki są także specjalistkami od techniki lotu. Poruszają się nie tylko bardzo szybko w locie poziomym, ale potrafią także zawisać pionowo nad celem. Ich podwójny układ skrzydeł, zupełnie odmienny niż u kręgowców takich jak ptaki czy nietoperze, bo są to skrzydła nie związane z kończynami, okazał się rewolucyjnym wynalazkiem. To owady okazały się pierwszymi latającymi zwierzętami, to one podbiły przestworza i zmieniły świat. Lot stanowił dla nich pewną supermoc pozwalającą na sukces ewolucyjny, a akurat ważki jeszcze w epoce paleozoiku były tu pionierami. Osiągnęły wtedy ogromne rozmiary (meganeura miała 75 cm rozpiętości skrzydeł!) i wielką umiejętność lotu.
Skrzydła ważek osiągnęły tak wielką specjalizację do lotu i tak bardzo się rozwinęły, że w przeciwieństwie do innych owadów, te zwierzęta nie są w stanie składać ich na grzbietowej części ciała pozostawiając je rozpostarte prostopadle do osi ciała lub uniesione do góry. Wyglądają wtedy jak śmigłowce i rzeczywiście, pierwsze konstrukcje helikopterów były ewidentnym nawiązaniem do sposoby, w jaki poruszają się ważki. Zostały od nich podpatrzone.
Tym samym nazwa Husarz lepiej pasowałaby do jakiegoś polskiego śmigłowca, ale została użyta wobec samolotu F-35 - także ewolucyjnego osiągnięcia w rozwoju techniki lotniczej.