Zakaz jednorazowego plastiku nie wystarczy. Polska wciąż nie wprowadza unijnych przepisów

Z wielomiesięcznym opóźnieniem polski parlament przegłosował przepisy, które zakażą wprowadzania do obrotu m.in. jednorazowych sztućców i talerzy z tworzywa sztucznego. Na liście zaległości wciąż znajduje się jednak system kaucyjny, którego wprowadzenia popiera ponad 90 proc. społeczeństwa.

Pijąc napoje z plastikowych butelek nawet nie orientujemy się, jak dużo śmieci po sobie pozostawiamy
Pijąc napoje z plastikowych butelek nawet nie orientujemy się, jak dużo śmieci po sobie pozostawiamy Onur Dogman/SOPA Images/LightRocketGetty Images

Na ostatnim posiedzeniu Sejm przegłosował ustawę, która wdraża ważne unijne regulacje. Chodzi o dyrektywę Single-Use Plastic (SUP), dzięki której z obrotu zniknie wiele jednorazowych produktów z tworzyw sztucznych. Nowe przepisy wyeliminują m.in. plastikowe sztućce (widelce, noże, łyżki, łyżeczki, pałeczki), talerze, słomki, patyczki do balonów i mieszadełka do napojów.

Opóźniona dyrektywa, opóźniona reszta

O tym, co zmieni dyrektywa, piszemy na końcu tekstu. Warto mieć przy tym na uwadze, że jej zapisy powinny wejść w życie już w połowie 2021 r. Polska zwlekała z tym jednak bardzo długo i w efekcie wprowadza je jako jedno z ostatnich państw członkowskich.

Opóźnienie we wdrożeniu dyrektywy SUP nie jest jedynym. Rząd wciąż nie przyjął dwóch innych ważnych zmian: w zawieszeniu cały czas pozostaje zarówno system kaucyjny, jak i rozszerzona odpowiedzialność producenta. Ich wdrożenie sprawi, że więcej obowiązków spadnie na firmy i konsumentów, którzy będą obciążeni kosztem zbierania i gospodarowania butelkami z jednorazowego plastiku. Dziś koszty te ponoszą samorządy, czyli tak naprawdę wszyscy - również ci, którzy takie zakupy mocno ograniczają.

Kaucje w czasach inflacji

Chwilę przed przegłosowaniem dyrektywy plastikowej wiceminister klimatu Jacek Ozdoba podkreślał, że prace nad odpowiednim projektem dotyczącym systemu kaucyjnego dobiegły już końca. Dokument został przekazany do Kancelarii Premiera. Ozdoba tłumaczył, że przed zajęciem się systemem kaucyjnym najpierw trzeba zająć się SUP.

Polskie Stowarzyszenie Zero-Waste widzi to jednak zupełnie inaczej. Według organizacji wdrażanie dyrektywy plastikowej bez systemu kaucyjnego to "bezmyślne działanie". PSZW obawia się przy tym, że przeciąganie sprawy jest celowe, bo rząd obawia się, że wprowadzanie kaucji będzie "proinflacyjne" (lub za takie zostanie odebrane). Organizacja tłumaczy jednak, że to właśnie brak kaucji na poziomie ogólnopolskim zadziała proinflacyjnie.

Dlaczego? Bo duże sieci same zorganizują systemy, w ramach których zebrany surowiec będą mogły odsprzedawać po wyższej cenie za granicę. Polscy przedsiębiorcy nie będą więc mieli dostępu do takiego recyklatu, a to wpłynie na podniesienie cen napojów. Także dlatego, że producenci, którzy nie zapewnią recyklatu na odpowiednim poziomie, będą musieli płacić kary, które - co jest chyba standardem - przerzucą na konsumentów.

PSZW odpiera też inny argument przeciwników zmian: że sklepy poniosą gigantyczne koszty dostosowania do systemu kaucyjnego. Za automaty do selektywnej zbiórki i organizację całego systemu opłaty ponosi bowiem jego organizator, czyli producent. Gdy podobne zmiany wprowadzano m.in. w Słowacji, Łotwie i na Malcie, tak właśnie było.

Ponad 90 proc. poparcia

"Wprowadzenie systemu kaucyjnego cieszy się ponad 90% poparciem społecznym i jest wyczekiwane przez Polaków. Ten mechanizm pozwoli osiągnąć istotne cele środowiskowe, maksymalizując poziomy zbiórkiopakowań po napojach i przyczyniając się w ten sposób do istotnego zmniejszenia zaśmiecania i presji odpadów opakowaniowych na środowisko przyrodnicze" - napisało PSZW w otwartym apelu do rządu sprzed kilku tygodni.

Systemem kaucyjnym mają być objęte puszki aluminiowe do 1 litra, butelki szklane wielorazowego użytku i jednorazowego użytku do 1,5 litra oraz butelki z tworzywa sztucznego (PET) do 3 litrów. Nie obejmie on natomiast popularnych "małpek".

W kolejce również ROP

Na wdrożenie czeka też rozszerzona odpowiedzialność producentów (ROP), która powinna obowiązywać od 5 stycznia 2023 r. Zgodnie z założeniami firmy wprowadzające na rynek produkty opakowane m.in. w tworzywa sztuczne, takie jak folie czy twarde plastiki, powinny uczestniczyć w podziale kosztów ich selektywnej zbiórki, segregacji i przygotowania do recyklingu. W Polsce prace nad nowym systemem trwają od 2019 r. Kilka miesięcy temu utknęły jednak w martwym punkcie po tym, jak projekt rządowej ustawy przygotowanej przez resort klimatu i środowiska znalazł się w ogniu krytyki ze strony przedstawicieli biznesu.

- Szacujemy, że przez brak ROP w polskim systemie gospodarowania odpadami brakuje przynajmniej 5 mld zł z tzw. opłaty opakowaniowej. Istnieje ryzyko, że te koszty będą dalej przerzucane na mieszkańców, którzy będą obciążeni coraz wyższymi stawkami - powiedział agencji Newseria Biznes Grzegorz Piotr Rękawek, dyrektor biura Stowarzyszenia "Polski Recykling".

Oprócz niższych opłat po stronie mieszkańców ROP ma też wymierne korzyści prośrodowiskowe. Wymusza bowiem na producentach oszczędniejsze gospodarowanie surowcami, ograniczenie liczby opakowań wprowadzonych na rynek i rozwój projektowania takich systemów pakowania produktów, które wykorzystują mniej surowców.

Więcej niż słomki

Wracając do wspomnianej na początku dyrektywy, to wdraża ona również obowiązek wprowadzenia oznaczeń o negatywnym wpływie na środowisko na wybranych jednorazowych produktach z tworzyw sztucznych, takich jak tampony, podpaski, chusteczki nawilżane i wyroby tytoniowe z filtrami. Ma to pozwolić na dokonywanie przez konsumentów bardziej świadomych wyborów.

Za niektóre produkty jednorazowe wydawane klientom będzie zaś obowiązkowa opłata, która wyniesie maksymalnie 1 zł. Resort klimatu proponuje jednak znacznie mniejsze stawki, bo wynoszące 20-25 groszy. Według Polskiego Stowarzyszenia Zero Waste są więc one "śmiesznie niskie" i nie zachęcą Polaków do tego, by ograniczali takie zakupy.

Do tego od 2025 r. butelki plastikowe w Polsce będą musiały składać się przynajmniej w 25 proc. z plastiku z recyklingu, a od 2030 r. - przynajmniej w 30 proc. Z kolei do 2029 r. wprowadzający je na nasz rynek producenci będą musieli osiągnąć poziom ich selektywnej zbiórki na poziomie 90 proc.Nowe przepisy przewidują również, że wykonane z plastiku zakrętki i wieczka do pojemników na napoje do 3 litrów będą musiały być trwale do nich przymocowane.

Dlaczego zmiany w tym zakresie są tak ważne? Między innymi dlatego, że nawet 80-85% odpadów morskich w UE stanowią te z tworzywa sztucznego, z czego większość to jednorazówki. W ciągu ostatnich 65 lat produkcja plastiku na świecie wzrosła z 2 mln ton do ponad 350 mln ton rocznie.

Procesja z figurą świętego Gauderyka. Rolnicy z Francji modlą się o deszczINTERIA.TVAFP
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas