Zbadali kocie mózgi i poznali prawdę. Koty mruczą także po śmierci
Od 1970 roku, kiedy opublikowane zostały pierwsze badania na ten temat, żyliśmy w przekonaniu, że koty mruczą z własnej woli i same decydują kiedy tak zareagować np. na głaskanie czy bliski kontakt z właścicielem. Miały wtedy kurczyć mięśnie krtani, odpowiedzialne za ten charakterystyczny dźwięk. Badania na kocich mózgach, o których można przeczytać w "Current Biology" wywróciły ten pogląd do góry nogami.
O odkryciu poinformował też na swej stronie Uniwersytet Wiedeński, bo eksperyment na mózgach zmarłych już kotów przeprowadzili austriaccy zoologowie. Badania prowadzone przez specjalistę od zwierzęcych głosów Christiana T. Herbsta z Uniwersytetu Wiedeńskiego dostarczają nowatorskich informacji na temat sposobu, w jaki koty mruczą.
Koty wydają wiele dźwięków: miauczą, syczą, piszczą i mruczą. Właściciele tych zwierząt potwierdzą, że ich podopieczni nawet chrapią w nocy. Miauczenia i piski nie są czymś wyjątkowym. Powstają w krtani kota, podobnie jak u ludzi i wielu innych ssaków. Natomiast mruczenie kotów przez długi czas uważano za zjawisko wyjątkowe i właściwie tylko tym zwierzętom. Ten dźwięk nierozerwalnie kojarzy się z kotami, jest ich wizytówką i wręcz magnesem przyciągającym ludzi do tych zwierząt. Mruczenie kota oznaczać ma bowiem oznakę przyjemności, zadowolenia i jest miłe dla ludzkiego ucha.
Badania sprzed pół wieku sugerują, że mruczenie powstaje w wyniku specjalnego mechanizmu - poprzez cykliczne skurcze i rozluźnienie mięśni fałdów głosowych w krtani, co wymaga stałego bodźca nerwowego i kontroli z mózgu. Koty zatem miały mruczeć świadomie, aby tym dźwiękiem dać wyraz swemu zadowoleniu. Miała to być sterowana przez nie reakcja na bodźce takie jak głaskanie czy podanie karmy.
A jednak badanie prowadzone przez austriackiego specjalistę od głosu zwierząt Christiana T. Herbsta na Uniwersytecie Wiedeńskim wykazało, że te skurcze mięśni nie są potrzebne do generowania mruczenia kota. Mechanizm powstawania tego dźwięku jest zupełnie inny i w zasadzie wszystko, co dotąd o nim wiedzieliśmy albo zakładaliśmy należałoby wyrzucić do kosza.
Martwe koty ujawniły odpowiedź na zagadkę
Eksperyment Austriaków został przeprowadzony na mózgach martwych już kotów krótko po ich śmierci. Nie było to łatwe, bo mówimy o kotach uśpionych w ramach eutanazji za zgodą ich właścicieli z powodu nieuleczalnych chorób tych zwierząt. Na dodatek właściciele zgodzili się na pobranie ich części ciała do badań, co nie było łatwo uzyskać.
Eksperyment wykazał, że koty potrafiły mruczeń także po śmierci. Jak to możliwe? Naukowcy przepuścili powietrze przez ich struny głosowe i uzyskali ich mruczenie, chociaż mózgi i układy nerwowe kotów były już pośmiertnie nieczynne. Nie udało się natomiast uzyskać w ten sposób innych dźwięków np. miauczenia czy syczenia, co udowodniło, że mruczenie jest dźwiękiem zupełnie odmiennym niż pozostałe wydawane przez koty. Na dodatek jest dźwiękiem pasywnym w ramach odruchu bezwarunkowego.
Koty mruczą bez udziału mózgu i niezależnie od swoich decyzji. To nieświadoma reakcja
Jak uzasadnia Christian Herbst, krtań kota domowego może wytwarzać bardzo niskie dźwięki związane z mruczeniem bez konieczności bodźca nerwowego lub powtarzalnych skurczów mięśni. "Badania anatomiczne wskazały na rodzaj osłonki strun głosowych kotów, co może wyjaśniać, w jaki sposób tak małe zwierzę, ważące zaledwie kilka kilogramów, może regularnie wydawać dźwięki o niewiarygodnie niskich częstotliwościach 20-30 Hz, znacznie poniżej najniższego basu wytwarzanego przez ludzki głos" - czytamy w opracowaniu badań.