W polskich lasach zaroiło się od kłusowników. Grudzień to najgorszy okres
Oprac.: Jakub Wojajczyk
Kłusownicy i złodzieje ruszyli do lasów. Grudzień to zwykle ich najaktywniejszy okres. Nielegalne kradzieże choinek i stroiszu, ale też zastawianie sideł na zwierzynę to wyzwania dla straży leśnej, łowieckiej czy policji. Reportaż Marcina Szumowskiego dla programu "Czysta Polska" Polsat News.
Straż leśna i łowiecka mają przed Bożym Narodzeniem sporo roboty. Bo kłusownicy nie zasypiają gruszek w popiele. Adam Roszkowski, komendant Państwowej Straży Łowieckiej w Białymstoku podejrzewa, że może chodzić np. o pozyskanie specjalnego mięsa na wigilijny stół.
Kradną choinki i stawiają wnyki
Nie brakuje też osób kradnących z lasu świąteczne drzewka. Na Podlasiu złodziei choinek oraz kłusowników szukają wspólnie straż leśna, straż łowiecka, myśliwi i policja.
"Patrolują tereny leśne, sprawdzają, czy nie dochodzi do nielegalnej wycinki, kradzieży drzewa z lasu ale również pod kątem kłusownictwa, sprawdzają kto do takiego lasu wchodzi, kto do takiego lasu wjeżdża" - mł. asp. tłumaczy Malwina Trochimczuk z Komendy Miejskiej Policji w Białymstoku.
Wspólne patrole to - rzecz jasna - więcej oczu i uszu do przeszukiwania lasu. Ale jest coś jeszcze. "Patrolują te tereny leśne wspólnie w większym gronie z uwagi na to, że jeżeli spotkają kłusownika na swojej drodze, jest to bezpieczniejsze" - wyjaśnia policjantka.
Śnieżna aura sprzyja z jednej strony zakładaniu wnyków, ale z drugiej ułatwia służbom pracę. Ślady i tropy na śniegu są częstym dowodem zbrodni. Wnyków jednak cały czas przybywa. "Coraz więcej jest tego. Byliśmy pewni, że będą zanikać, a (liczba kłusowników - red.) wzrasta" - relacjonuje Dariusz Krasowski z PZŁ w Białymstoku.
Kłusownicy kontra policja, straż łowiecka i leśnicy
Sidła odnajdywane są praktycznie w każdym lesie, a nawet w wodzie. Kłusownicy zastawiają wnyki na sarnę, dzika, jelenia, a nawet chronionego bobra. "Zdarzało się, że łapaliśmy ich na gorącym uczynku" - mówi Wojciech Borys ze Straży Leśnej Nadleśnictwa Czarna Białostocka.
Śmierć we wnykach jest dla zwierząt okrutna i bolesna. "To ogromna męczarnia dla zwierzęcia. Ono walczy parę godzin i po prostu się dusi" - wyjaśnia Adam Roszkowski z Państwowej Straży Łowieckiej w Białymstoku.
Dzięki zmasowanym patrolom liczba odnajdowanych wnyków zmalała dość znacznie. W przeszłości bywało różnie. Czasem podczas patrolu można było samym się wpaść we wnyki. Wytrwałość, systematyczność i bezlitosne ściganie jak widać przynosi efekty. Bo dla żadnego kłusownika w lesie miejsca być nie może.