Denerwują bardziej niż komary. Na potworne chmary nie ma sposobu
Ała - ludzie drapią się w ramię, przedramię, a zwłaszcza w kark, bo tam upodobały sobie miejsce do nakłuć owady, których ukąszenie bywa znacznie bardziej swędzące niż w przypadku komarów. Co to było? Co wywołało taką krostę? Może to przez rozdrapanie - zastanawiają się ludzie, a gdy zobaczą sprawcę, niezwykle często zwą go "muchą końską". To jednak nie jest mucha końska. To mustyk atakujący swe ofiary całymi chmarami.
"Muchy końskie" to określenie stosowane bardzo niekonsekwentnie na wiele kłujących owadów krwiopijnych, np. na te, które kręcą się wokół końskich tyłów, dokuczając też zwierzętom domowym.
Chmary dokuczliwych meszek spadają na ogród
Tak nazywamy często bąki bydlęce, czyli bardzo podobne do much owady z rodziny bąkowatych, których samice wysysają krew z bydła czy koni. Tak określamy też gzy bydlęce, które jeżeli kogoś przypominają, to bardziej pszczołę. One z kolei nie wysysają krwi, jedynie składają jaja na skórze zwierząt, a wylęgłe larwy wgryzają się wtedy w ciało.
Zobacz również:
Czasami "muchami końskimi" zwiemy też jusznice deszczowe, czyli inny gatunek muchówki z rodziny bąkowatych, której samice kłują bardzo dotkliwie i boleśnie, zwłaszcza przed burzą. Zostawiają wtedy duży, czerwony ślad.
To dokuczliwe owady, ale w naszej rzeczywistości nie one są największą zmorą działkowców, spacerowiczów, właścicieli domków. Nie pojawiają się bowiem aż tak masowo. Jest za to owad, którego ukąszenie bywa bardzo swędzące, bardziej nawet niż w przypadku owych "much końskich" czy komarów.
Chmary niedużych, delikatnych na pozór owadów spadających na nas nagle. Zwłaszcza wieczorem, gdy robi się nieco chłodniej i gdy znajdujemy się w pobliżu zbiorników wodnych albo mokradeł.
Opis pasuje do komarów, ich larwy wszakże lęgną się w płytkich zbiornikach wodnych i te brzęczące muchówki trzymają się terenów wilgotnych. To jednak nie są komary.
Tej chmary nie zdradza brzęczenie, nie demaskuje charakterystyczny lot. Są szybsze, zwinniejsze i trudniejsze do wykrycia przez człowieka niż komary. To meszki zwane mustykami, chociaż wielu entomologów nazwę mustyk uważa za nieprawidłową.
Co w trawie piszczy? One mieszkają przy naszym domu. Rozpoznasz? [QUIZ]
Bywalcy stadionu we Wronkach, na którym grała niegdyś Amica Wronki, a dzisiaj grywają tam rezerwy Lecha Poznań, doskonale znają te owady. O tym stadionie przy ul. Leśnej mówiło się jako o "swędzącej arenie", bowiem bywały dni, gdy kibiców, piłkarzy, trenerów i sędziów wręcz oblepiały chmary meszek i kąsały dotkliwie. Wyjście na mecz bez dobrej ochrony było nierozważne.
Sęk w tym, że dobra ochrona przed meszkami nie istnieje. Owszem, można zakrywać ciało (co w warunkach upałów jest trudne), stosować spreje albo moskitiery, ale problem w tym, że meszki niekoniecznie muszą być na nie wrażliwe. Ominą środki chemiczne przeznaczone raczej na komary, przenikną przez moskitiery, gdyż są bardzo drobne.
Mała meszka, wielkie swędzenie
Największe gatunki mustyków dochodzą do 1 cm długości, ale są też mniejsze o wielkości trzech, dwóch, a nawet zaledwie jednego milimetra. To naprawdę nieduże bezkręgowce, trudniejsze do zauważenia i odstraszenia niż komary czy spore muchy końskie.
Na zbliżeniu dostrzeżemy jednak podobieństwo do much, a nie komarów - relatywnie korpulentne, mocne ciało, grube kończyny, owalne skrzydła i przede wszystkim tę ostrą kłujkę podobną do maleńkiego świdra czy szpilki.
To ostrze samica wbija w ludzkie ciało, głównie w kark, ale nie pogardzi i innymi odkrytymi fragmentami położonymi poza zasięgiem zębów ofiary. Ukłucie jest bardzo bolesne, bo meszka nie używa żadnych anestozjologicznych czarów i nie znieczula jak komar.
Jest dość szybka, by uciec, zatem tego nie robi. Jej kłujka świdruje skórę, rozrywając tkanki. Meszka nie bawi się w docieranie do naczyń krwionośnych jak komar. Spija krew z rozdartego ciała, które służy jej do rozwoju jaj.
Takie zachowanie stanowi pewien standard u krwiopijnych owadów, czyli hematofagów. One są krwiopijcami tylko w połowie, bowiem samce meszek, podobnie jak samce komarów, nie interesują się człowiekiem, zwierzętami i ich krwią.
To konsumenci soków roślinnych, zwłaszcza nektaru, zatem to niezwykle ważni zapylacze roślin. A że larwy meszek lęgną się w wodzie, także ona należą do oczyszczaczy wody i wskaźników jej czystości.
Meszka nie bawi się w docieranie do naczyń krwionośnych jak komar. Spija krew z rozdartego ciała, która służy jej to rozwoju jaj.
Komar brzęczący osiąga 6 mm długości, a nieduża meszka bywa od niego kilkukrotnie mniejsza. Może jednak wywołać o wiele boleśniejsze i bardziej swędzące, a w konsekwencji paprzące się ukłucie, zwłaszcza gdy zaatakuje chmarą. A najczęściej tak robi.
Do rozwierconej mikrowiertełkiem meszki rany łatwo dostają się bowiem patogeny, które meszki potrafią przenosić. To chociażby ślepota rzeczna, czyli onchocerkoza, ostra choroba wywołana przez nicienia z gatunku Onchocerca volvulus, ściśle związanym z meszkami jako nosicielami.
Choroba może prowadzić do utraty wzroku, ale przeszło 90 proc. zakażonych nią ludzi to mieszkańcy Afryki. W Europie raczej się nie pojawia, jej przypadki notowano także w Ameryce Południowej i Środkowej, południowej Azji i Jemenie.
Z ponad 200 gatunków meszek żyjących w Europie na terenie Polski występuje 48. To więcej niż komarów, których mamy u nas 47.