To żywa fotowoltaika. Welwiczja przedziwna, czyli "Święty Graal" roślin

Kiedyś objadały się nią wielcy przodkowie trąbowców, a dzisiaj robią to współczesne słonie i nosorożce. One się zmieniły, a ona nie. Tajemnicza welwiczja przedziwna pamięta początki rodzaju ludzkiego w Afryce, pamięta australopiteki i prokonsule. Jest jedną z najstarszych starowinek, unikatem i roślinnym "świętym Graalem". Najstarsza pustynia świata ma swoją najstarszą roślinę.

Welwiczja z pustyni Namib
Welwiczja z pustyni Namibwikipedia.plWikimedia Commons

Karol Darwin pewnego dnia powiedział, że afrykańska welwiczja z pustyni Namib to "odpowiedź roślin na dziobaka". Dziobak to australijski stekowiec z Australii, który wygląda jak połączenie bobra i wydry z kaczką. Jest do tego stopnia niesamowity i niecodzienny, że gdy pierwsze egzemplarze martwych dziobaków dotarły do Anglii w 1799 roku, przyrodnik Robert Knox nożyczkami szukał śladów szwów, wietrząc podstęp.

Taka istota wszak nie mogła istnieć. Ktoś musiał ją spreparować.

Kosmiczna roślina

Z welwiczją było podobnie. Karol Darwin uważał, że taki organizm nie może istnieć i to na wielu płaszczyznach. Pod wieloma względami jest bowiem absurdem, jak uważano.

Po pierwsze - wygląd. Co to w ogóle jest? Jakaś kępa obeschłych liści leżących na piasku. Trochę przypomina jakieś węże, trochę jakiegoś mitycznego stwora, a trochę jakby wymyślił ją twórca "Gwiezdnych wojen". Welwiczja może i wygląda dziwnie (stąd zresztą jej nazwa gatunkowa - welwiczja przedziwna), może sprawia wrażenie uschniętej rośliny w doniczce, ale pozory mylą. Taki wygląda to jej strategia na przetrwanie.

Porównanie do "Gwiezdnych wojen", zwłaszcza do "Powrotu Jedi" nie jest od rzeczy. Welwiczja przypomina nieco stwora Serlocca, który tkwił w piasku z rozdziawioną paszczą, podczas gdy większość jego ciała znajdowała się pod ziemią. W wypadku tej rośliny jest podobnie. Widzimy liście - co ciekawe, zaledwie dwa. Tak, to kłębowisko listowia to zaledwie dwa skórzane liście rośliny, a w piasku kryje się całkiem solidny pień, na ponad metr szeroki, rozrastający się z wiekiem.

Po prostu welwiczja uznała, że nie ma sensu tkwić przesadnie na powierzchni rozgrzanej pustyni. Lepiej schować się pod ziemią, a na zewnątrz wystawić tylko to, co niezbędne - liście, by się odżywić i kwiatostany (szyszki), by się rozmnożyć.

Welwiczja na afrykańskiej pustyni NamibThomas SchochWikimedia Commons

Po drugie - no właśnie, jak ona się właściwie rozmnaża i z kim? Pustynia nie jest dobrym miejscem na biuro matrymonialne, więc roślina musiała tu też coś wymyślić. Potężne liście skrywają nieduże, ale interesujące kwiatostany. Wyglądają jak szyszki, a męskie oblepione są pyłkiem. 

Kto jednak ma go przenieść? Welwiczja w tej kwestii najbardziej liczy na owady, przy czym niekoniecznie na te latające. Celem rośliny jest dobry biegacz. To pluskwiak z rodzaju Probergrothius - czerwonawy i podobny do naszego czerwca. To on ma przenieść pyłek z męskiego na żeński kwiatostan (szyszkę). Nagrodą jest słodkawy nektar.

A nasiona, gdy powstaną? Cóż, tu już pomoże tylko wiatr. Na szczęście na pustyni może solidnie zakręcić i posadzić zalążek niesamowitej rośliny w innych odludnym miejscu.

Żeńskie i męskie szyszki welwicziiwikipedia.plWikimedia Commons

Fotowoltaiczne liście i zlizywanie rosy

Po trzecie - a propos jedzenia i wody, przecież tu się nie da żyć! Oczywiście, że się da. Gdy ktoś twierdzi, że w jakimś miejscu kuli ziemskiej nie da się żyć, przyroda odpowiada: "potrzymaj mi piwo". Na pustyni Namib nie ma piwa, nie ma też żadnych źródeł wody, nawet pod ziemią.

Jedynym źródłem wody na tym spieczonym pustkowiu jest rosa. Ta poranna, odkładająca się dzięki różnicom wilgotności i temperatury. Welwiczja jest łasa na rosę, niemal ją zlizuje z siebie, a służy jej do tego system aparatów szparkowych, rozbudowany do niewiarygodnych rozmiarów. 

Dość powiedzieć, że na jednym centymetrze kwadratowych powierzchni skórzastych liści welwicii mamy ponad 20 tysięcy takich aparatów. One pozwalają roślinie skorzystać z rosy i przeprowadzić specyficzną fotosyntezę, zwaną fotosyntezą CAM. Jest ona podzielona na dwa etapy tzn. dwutlenek węgla pobierany jest nocą, a za dnia roślina dokonuje produkcji cukrów. I to przy ogromnej temperaturze.

Welwiczja jest jednak bardzo odporna na wysokie temperatury. Wytrzyma kilkadziesiąt stopni w cieniu, jej nasiona przetrwają nawet w żarze powyżej 80 stopni Celsjusza, a jednocześnie roślina sama zmienia się w małą farmę fotowoltaiczną, której ogniwami są te niesamowite liście.

Po czwarte - co to za ta dziwna nazwa? Otóż Austrii. Roślinę rosnącą na afrykańskiej pustyni odkrył bowiem austriacki botanik Friedrich Welwitsch, który zasłynął wręcz niesamowitymi odkryciami świata roślin. To on stanął w konkursy z całym światem, gdy w 1859 roku natknął się w Angoli na tajemniczą roślinę i oszalał wręcz na jej punkcie. Nazwał ją "największym odkryciem botanicznym w dziejach", a roślina nazwana Tumbo (w języka krajowców) była sensacją Europy i bohaterką mediów. 

Walczyła o miano największego odkrycia botanicznego stulecia z cuchnącą raflezją czy niektórymi storczykami. To Welweistch odkrył, że rosnąca w piachu roślina w zasadzie się nie starzeje. Najstarsze osobniki miały po 2 tysiące lat i nie zmieniały się, co mogło oznaczać, że organizm jest doskonały. Przodkowie rośliny wyrastali tu już kilkanaście milionów lat temu, więc pamiętali Afrykę australopiteków. To święty Graal wśród roślin. I nie absurd, ale perfekcyjne przystosowanie do trudnego życia.

welwiczjawikipedia.plWikimedia Commons

Z czasem na cześć austriackiego odkrywcy fenomenalna roślina nazwana została welwiczją, a przez lata trwała batalia o pisownię tej nazwy - słownik języka polskiego dopuszcza welwiczję przez J i przez krótkie I.

Welwiczja to roślina pancerna. Pamięta dawne epoki

Welwiczja to roślina niezniszczalna. Niestraszny jej czas, brak wody, piach i potężny upał. Jest nie tyle odpowiedzią świata roślin na dziobaka, co odpowiedzią świata roślin na najbardziej skrajne warunki, jakie można sobie wyobrazić. To dlatego stała się rośliną narodową Namibii, w której można ją spotkać - welwiczja jest bowiem związana z pustynią Namib, uważaną za najstarszą pustynię świata. Rośnie też w przyległych częściach Angoli.

W godle Namibi - a jakże - płoży się na dole jako symbol przetrwania za wszelką cenę. Reprezentacja Namibii w rugby wzięła ją za swą patronkę i przyjęła nazwę Welwitschias. Niewiele roślin na świecie służy jako symbole w sporcie.

Godło Namibiiwikipedia.plWikimedia Commons

Tu można zobaczyć zamieszczone w mediach społecznościowych dwa zdjęcia tej samej welwiczii, sfotografowanej w 1884 roku i 2016 roku. Niewiele się zmieniła, a w tym czasie mieliśmy dwie wojny światowe, powstał samochód, samolot, broń atomowa, a Namibia z niemieckiej kolonii doszła do statusu niepodległego państwa. 

Przemysław Białkowski podcast: Sudan PołudniowyStowarzyszenie Program Czysta Polska
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas