Najeźdźcy czy uchodźcy? Niekiedy warto chronić rośliny inwazyjne
Rośliny, które zawędrowały poza swoje naturalne siedliska, zwykle postrzegane są jako zagrożenie dla lokalnych ekosystemów. Ale co, jeśli te same gatunki znajdują się na granicy wyginięcia we własnym, rodzimym środowisku? Nowe badanie zespołu z iDiv, Uniwersytetu w Lipsku oraz UFZ sugeruje, że to zjawisko jest znacznie powszechniejsze, niż dotąd sądzono – i może rodzić poważne dylematy dla strategii ochrony przyrody.

Według badania opublikowanego w czasopiśmie New Phytologist, aż 27 proc. wszystkich roślin naturalizowanych - czyli takich, które zdołały utrzymać się i rozmnażać w środowiskach poza swoim rodzimym zasięgiem - jest uznawanych za zagrożone przynajmniej w jednym kraju, w którym występują naturalnie. Dla porównania: tylko 2,1 proc. z nich klasyfikuje się jako zagrożone w skali całego globu.
"Początkowo zakładałem, że rośliny rozprzestrzeniające się poza swoje pierwotne siedliska to globalni zwycięzcy. Nasze wyniki pokazują jednak, że wiele z nich równocześnie traci siedliska w obrębie swojego rodzimego zasięgu" - mówi dr Ingmar Staude z niemieckiego Centrum Integracyjnych Badań nad Bioróżnorodnością (iDiv) i Uniwersytetu w Lipsku, główny autor publikacji.
Przykładem takiej rośliny jest Agave vera-cruz. Gatunek ten uznawany jest za wymarły w warunkach naturalnych w swoim rodzimym Meksyku, ale z powodzeniem rośnie i rozmnaża się w innych częściach świata. Większość przypadków nie jest tak skrajna, ale pokazują one, że pojęcie "inwazyjny" i "zagrożony" nie muszą się wykluczać.
Zmieniające się zasięgi i dylematy ochronne
Naukowcy przeanalizowali dane o 9195 gatunkach roślin naczyniowych naturalizowanych w 176 krajach. Dane zestawiono z czerwonymi listami z 103 państw. Okazało się, że choć rośliny te zyskały nowe obszary występowania, to wiele z nich jednocześnie traci swoje pierwotne siedliska.
"Rośliny, które dobrze przystosowują się do warunków poza swoim rodzimym zasięgiem mogą jednocześnie znajdować się w regresie tam, skąd pochodzą" - dodaje dr Staude. Co więcej, w 60 proc. przypadków powierzchnia, którą gatunki zajmują poza rodzimym zasięgiem, przewyższa powierzchnię w ich naturalnym środowisku.
Czy warto chronić przybyszy?
Autorzy podkreślają, że naturalizowane populacje nie zawsze powinny być postrzegane wyłącznie jako zagrożenie. W pewnych warunkach mogą pełnić funkcje ekologiczne, których nie spełniają gatunki lokalne - szczególnie w obliczu zmian klimatu i zanikającej bioróżnorodności.
Nie oznacza to jednak, że każda populacja rośliny obcej zasługuje na ochronę. "Decyzje powinny być podejmowane lokalnie i kontekstowo, z uwzględnieniem potencjalnych korzyści i ryzyk ekologicznych" - ostrzegają autorzy badania.
Warto też pamiętać, że wiele z tych roślin zachowuje się odmiennie w różnych warunkach. W niektórych środowiskach mogą stać się inwazyjne i zagrażać lokalnym ekosystemom, w innych - wspierać utrzymanie różnorodności biologicznej. Stąd potrzeba bardziej elastycznego i zniuansowanego podejścia do ochrony przyrody w dobie globalnych zmian.
"Sztywne trzymanie się pojęcia 'rodzimy' może prowadzić do przeoczenia wartości niektórych populacji - i w efekcie, do utraty szansy na ich przetrwanie" - podsumowuje dr Staude.