Na ścieżce do ekologicznego krachu, czyli nowe negocjacje ws. ochrony bioróżnorodności
Ruszyła konferencja poświęcona bioróżnorodności. Od prawie 30 lat żadnego postulatu dotyczącego ochrony gatunków nie udało się wypełnić. Dlaczego tym razem miałoby być inaczej?
Na początek odrobina historii. Konwencję o różnorodności biologicznej przyjęto w 1992 r. podczas Szczytu Ziemi w Rio de Janeiro. Podczas szczytu państw-stron konwencji dekadę później ustalono, że w ciągu kolejnych ośmiu lat ludzkość powinna zatrzymać utratę bioróżnorodności. Nie udało się, więc w 2010 r. ustalono nowy plan. Zakładał wypełnienie konkretnych 20 celów. Znów żadnego nie udało się wypełnić. Podczas wirtualnego szczytu COP15, który właśnie wystartował, negocjatorzy będą pracować nad nową umową, która wyznacza pięć nowych celów do 2050 r. i 21 celów do 2030 r.
Dlaczego tym razem warto, je wypełnić? Nie chodzi tylko o to, że zagrożona wyginięciem jest jedna trzecia wszystkich znanych nam gatunków. Do kogo to nie przemawia, może zrozumie argument związany z pieniędzmi: według raportu Światowego Forum Ekonomicznego aż 44 bln dol. światowego PKB jest zależne od zachowania bioróżnorodności.
Jak wygląda ten kryzys w praktyce?
Warto się jednak zastanowić, co w praktyce oznacza utrata bioróżnorodności. Najmniejszym problemem jest to, że nasze wnuki nie zobaczą nigdy na własne oczy żyrafy czy wilka. To, jak wygląda zagrożenie doskonale ujął w rozmowie z BBC News prof. Andy Purvis kierownik badań w Muzeum Historii Naturalnej w Londynie: "Ostatnio podczas pandemii widzieliśmy, jak destrukcyjne może być załamanie łańcuchów dostaw. Natura jest fundamentem ich wszystkich".
Biodiversity Intactness Index (BII), czyli wskaźnik stanu zachowania bioróżnorodności wskazuje, w jakim stopniu wykorzystanie ziemi przez człowieka wpłynęło na zdegradowanie bioróżnorodności w różnych krajach. Nowe dane pokazują, że na przykład Wielka Brytania jest jednym z najbardziej ubogich w przyrodę krajów na świecie. Jej BII wynosi 50 proc., co oznacza, że zachowała tylko połowę swojej bioróżnorodności, w porównaniu z 65 proc. we Francji, 67 proc. w Niemczech i 89 proc. w Kanadzie. Zjednoczone Królestwo znajduje się wśród 10 proc. najmniej bioróżnorodnych krajów świata i jest najuboższe w bioróżnorodność spośród wszystkich krajów grupy G7.
Światowa średnia wynosi 75 proc. Problem w tym, że według naukowców wartość 90 proc. jest uważana za "bezpieczną granicę", poniżej której istnieje ryzyko "krachu ekologicznego".
Bioróżnorodność to określenie oznaczające urozmaicenie i stan powiązań pomiędzy rozmaitymi gatunkami zwierząt i roślin, tworzącymi ekologiczną sieć. To właśnie wysoka bioróżnorodność ma być gwarantem odporności świata przyrodniczego. Jest też niezwykle istotna dla ludzi, bo to właśnie dzięki wysokiej bioróżnorodności zawdzięczamy żywność, czystą wodę, tlen oraz niezliczone inne korzyści.
Plan na dekadę i do końca stulecia
Najnowszy ranking został opublikowany przed rozpoczętą dziś konferencją ONZ. Organizujące ją Chiny są jednym z najbardziej bioróżnorodnych krajów świata. Na ich terytorium żyje prawie 10 proc. gatunków roślin i 14 proc. gatunków zwierząt występujących na Ziemi. Mimo to - jak zapowiedział wicepremier tego kraju podczas ceremonii otwarcia - Chiny wprowadzą w życie plan ochrony bioróżnorodności wszystkich regionów i stworzą narodowy plan ochrony bioróżnorodności. Han Zheng apelował też do wszystkich uczestników, by rozwinęli "nowe kanały finansowania ochrony przyrody" oraz nadali "pełny priorytet ochronie bioróżnorodności zarówno jeśli idzie o projekty infrastrukturalne, jak i planując użytkowanie gruntów".
Podczas pierwszej cześci konferencji pomiędzy 11 a 24 października odbędzie się seria wirtualnych sesji negocjacyjnych. W kwietniu przyszłego roku spotkają się natomiast negocjacjach twarzą w twarz w Kunming. Temat bioróżnorodności będzie także zapewne poruszany na przełomie października i listopada podczas szczytu klimatycznego w Glasgow. Spotkanie w Kunming ma być jednak kluczowe dla ratowania znikającej różnorodności świata przyrodniczego.
- Podobnie, jak w przypadku nasilającego się kryzysu klimatycznego, to, co wydarzy się w przyszłym roku, w dużej mierze wyznaczy ludzkości kurs na resztę dekady - mówi Andrew Deutz, szef globalnej organizacji "Nature Conservancy", dodając: - To, co wydarzy się w tej dekadzie, prawdopodobnie określi nasze perspektywy na resztę tego stulecia.
Na szczycie w Kunming - odbywającym się w formacie dwuczęściowym z powodu pandemii - światowi przywódcy będą negocjować ramy ochrony przyrody i gatunków. Projekt porozumienia na następną dekadę ma na celu ochronę co najmniej 30 proc. światowych lądów i oceanów, ale nie wszystkie kraje chcą zgodzić się na tak ambitny cel.
Ochrona ścisła i wywijanie fikołów
Unia Europejska jeszcze przed podpisaniem nowej, globalnej strategii zdecydowała, że na swoim terytorium chce objąć ochroną jedną trzecią powierzchni lądowej i morskiej. Unijny plan zakłada, że do 2030 r. 10 proc. z chronionych terenów - w szczególności stare lasy - objęte zostaną ochroną ścisłą (obecnie w Polsce takie obszary stanowią mniej niż 1 proc. powierzchni kraju).
Rząd w Warszawie tych planów nie przyjął z entuzjazmem podkreślając, że nie ma ścisłej definicji ochrony przyrody i można odnieść wrażenie - co podkreślają eksperci - Polska stara się "wywinąć fikołka" i w jakiś sposób ominąć konieczność objęcia ochroną starych lasów o charakterze naturalnym takich, jak Puszcza Karpacka czy Białowieska. Co więcej, Warszawa twierdzi, że strategia wkracza w kompetencje państw członkowskich UE i ich sposób zarządzania lasami. Jednocześnie zaznacza, że propozycje zawarte w strategii mogą prowadzić do problemów gospodarczych, uderzając w produkcję drewna.
W Polsce trwają wycinki m.in. w planowanych parkach narodowych, m.in. w Bieszczadach, na Pogórzu Przemyskim, na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej czy w Puszczy Knyszyńskiej koło Białegostoku.
Greenpeace Polska podkreśla, że w naszym kraju żyje zaledwie 27 par orłów przednich, 110 niedźwiedzi, 200 żbików i około 200 rysi. Dla porównania - domowych kotów jest aż 6 mln. Jednocześnie parki narodowe zajmują zaledwie 1 proc. powierzchni kraju, podczas gdy w UE - średnio trzy razy więcej (3,4 proc.).
Badacze szacują, że bioróżnorodność spada szybciej niż kiedykolwiek w historii ludzkości. Od 1970 r. nastąpił średnio prawie 70 proc. spadek populacji ssaków, ptaków, ryb, gadów i płazów. Uważa się, że milion gatunków zwierząt i roślin, czyli prawie co trzeci na Ziemi, jest zagrożony wyginięciem.