Masowe wymieranie zwierząt wodnych. Zgotowaliśmy rybom piekło

Mateusz Zajega

W ciągu ostatnich 50 lat populacja wędrownych ryb słodkowodnych spadła aż o 76 procent. Oznacza to, że nasi dziadkowie mogli spotkać aż cztery razy więcej tych zwierząt niż my obecnie. Jeśli niepokojąca tendencja się utrzyma, być może, za kolejne 50 lat przekonamy się, jak wygląda świat bez zwierząt wodnych.

Stan wód pozostawia wiele do życzenia
Stan wód pozostawia wiele do życzeniapixabay.com

W pierwszej połowie 2022 roku brazylijscy biolodzy poinformowali świat o odkryciu dwóch nieznanych wcześniej gatunków ryb zamieszkujących Amazonię. Gdy kilka lat wcześniej uczeni natknęli się na wspomniane zwierzęta, żyły one na skraju Zielonych Płuc Ziemi, a do ich terytorium z każdym dniem zbliżali się ludzie ze swoją działalnością.

Niewielkie strumyki będące domem dla tych endemicznych stworzeń najprawdopodobniej już zostały wysuszone i przerobione na pastwiska dla bydła, a jeśli jeszcze do tego nie doszło, zapewne wydarzy się to w ciągu kilku najbliższych lat. Rzeczone ryby będzie można zobaczyć wyłącznie w internecie, choć trzeba przyznać, że przynajmniej naukowcy zdążyli je odkryć. Wiele ich krewnych już zdążyło wyginąć, a o ich istnieniu nigdy się nie dowiemy.

Człowiek morderca

Szacuje się, że odkąd człowiek pojawił się na Ziemi, doprowadził on do wymarcia aż 96 procent wszystkich ssaków, które od tego czasu zniknęły z naszej planety. Warto dodać, że rzeczona estymacja pochodzi z 2020 roku, a biorąc poprawkę na rekordowe tempo wymierania, zapewne wspomniany odsetek zdążył już urosnąć. Nie trzeba być biologiem, żeby zdawać sobie sprawę, że sytuacja z innymi gatunkami zwierząt wygląda analogicznie.

Weźmy za przykład wszelkie stworzenia wodne. W ostatnich dniach z samej Odry wyłowiono ponad 100 000 kilogramów śniętych ryb, które oczywiście same z siebie nie umarły. Gdy temat stał się medialny, szybko okazało się, że podobna sytuacja w mniejszej skali ma miejsce również na innych polskich rzekach.

Nie szukając daleko, możemy rzucić okiem na Bałtyk - nazywany również przez niektórych drzemiącą bombą biologiczną. Na jego dnie do dzisiaj znajdziemy kilkadziesiąt tysięcy ton broni chemicznej czy wiele wypełnionych paliwem wraków statków. Do tego wszystkiego dodajmy olbrzymie ilości ścieków, spływające nawozy chemiczne i odpady pochodzące od plażowiczów. Nic tylko żyć w takim "cudownym" środowisku.

Śmieci stały się nieodłącznym elementem krajobrazu morskiegopixabay.com

Idąc dalej, zanieczyszczenie plastikiem dotarło już do każdego istniejące fragmentu naszej planety. Warto przypomnieć o skorupiaku zwanym Eurythenes plasticus. Odkryto go w głębinach rowu mariańskiego, a w jego ciele wykryto... włókna mikroplastiku. Można także wspomnieć o wielkich oceanicznych plamach śmieci, których rozmiary przekraczają kilkukrotnie obszar naszego kraju i każdego dnia przyczyniają się do śmierci tysięcy zwierząt.

Codziennie dochodzi również do większych lub mniejszych niespodziewanych incydentów zanieczyszczających wodę. Czy to w wyniku eksplozji platformy wiertniczej, czy przez zatonięcie tankowca, niewyobrażalnie wielkie ilości ropy dostają się do oceanu. Natomiast czasem jakiś kraj po prostu postanowi w łatwy sposób pozbyć się promieniotwórczych odpadów... 

Natura nie nadąża

Gdy pewne stworzenie przetrwa ten morderczy labirynt, czeka na niego najtrudniejsza przeszkoda - przełowienia. Łowimy zdecydowanie więcej niż powinniśmy. Gatunki nie nadążają się odradzać, przez co doprowadzamy do ich wymierania. Sam rynek nielegalnych połowów jest wart obecnie ponad 150 miliardów złotych.

Co więcej, w sieć często zaplątują się gatunki zagrożone wyginięciem, kończąc tym samym swój żywot. Na początku bieżącego roku badacze z Singapuru postanowili przebadać rybne karmy dla zwierząt pod kątem zawartości w nich materiału genetycznego rekinów. Okazało się, że w niemal co trzecim produkcie znaleziono fragmenty zagrożonych wyginięciem żarłaczy.

Algorytm wyśledzi tygrysa. Brytyjscy naukowcy walczą z nielegalnym handlemAFP
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas