"Kup tygrysa w internecie". Handel kwitnie, zwierzęta cierpią

Aktualizacja

10 mld dolarów rocznie - tyle na handlu dzikimi zwierzętami i częściami ich ciał rocznie zarabiają przestępcy. Nielegalny handel to dla mafii trzecie najlepsze źródło dochodów, po handlu narkotykami i bronią.

article cover
123RF/PICSEL
partner merytoryczny
banner programu czyste powietrze

Miliony nielegalnych transakcji dzikimi zwierzętami odbywa się niemal całkiem jawnie - na forach dyskusyjnych, portalach społecznościowych, czy platformach handlu elektronicznego. Jak wielki jest ten rynek doskonale pokazują działania koalicji na rzecz wyeliminowania transakcji niszczących przyrodę. W skład Coalition to End Wildlife Trafficking Online weszło 47 firm technologicznych i organizacji, w tym giganci tacy, jak Facebook i Google. Pod koniec zeszłego miesiąca koalicja poinformowała o zablokowaniu łącznie ponad 11,6 mln transakcji dotyczących zagrożonych gatunków, w tym tylko w ciągu ostatniego półtora roku - 8,3 mln. Dotyczyły m.in. tygrysów, szympansów, łuskowców, żółwi morskich oraz produktów z części ich ciał.

"To jedynie ułamek wszystkich transakcji, do jakich dochodzi w sieci" - twierdzi Crawford Allan, dyrektor ds. walki z handlem dzikimi zwierzętami WWF, dodając: "Wzrost ilości usuniętych treści wynika ze zwiększonej dostępności dzikich zwierząt w sieci".

Proceder handlu dziką florą i fauną wpływa na całe ekosystemy, nie tylko na gatunki, które bezpośrednio są przedmiotem handlu. To często właśnie te zwykle niedostrzegane w całym procederze rośliny i zwierzęta są głównymi przegranymi.

Nie tylko tygrysy i kość słoniowa

- Inwazyjne gatunki obce, choroby odzwierzęce, korupcja, przestępczość, negatywne konsekwencje dla lokalnej i globalnej gospodarki oraz promowanie niesprawiedliwości społecznej, ekonomicznej i środowiskowej to tylko niektóre z wielu negatywnych konsekwencji handlu dziką fauną i florą, bez właściwej regulacji i zarządzania - mówi prof. Pedro Cardoso z Fińskiego Muzeum Historii Naturalnej.

Ekolog wraz z naukowiec z tego samego muzeum, dr Caroline Fukushimą, są współautorami badania poświęconego konsekwencjom handlu dziką przyrodą, opublikowanego właśnie przez magazyn "Biological Conservation". Cardoso i Fukushima nie tylko przeanalizowali, jak wygląda cały proceder, ale także proponują rozwiązanie. Ich zdaniem niezbędne jest "zrozumienie kulturowych korzeni i czynników napędzających konsumpcję dzikiej przyrody oraz uwzględnienie jej kulturowych i społecznych niuansów". Z tego powodu do opracowywania właściwych strategii walki z nielegalnym pozyskiwaniem zwierząt i roślin proponują zaangażować specjalistów z różnych dyscyplin, od socjologów i ekonomistów, przez kryminologów, aż po ekspertów od marketingu i informatyki.

"Strategie ograniczania skali zjawiska zależą od dokładnej i rzetelnej wiedzy na temat bioróżnorodności, opartej na badaniach naukowców i innych ekspertów, we współpracy z lokalnymi społecznościami z organizacjami pozarządowymi" - piszą autorzy badania, dodając: "Do powstrzymania nielegalnej działalności nie wystarcza samo zaangażowanie organów ścigania. Kluczową rolę odgrywać powinna edukacja i zmiany zachowań konsumenckich".

Legalne też może szkodzić

Co może się wydać zaskakujące, jednym z głównych problemów jest to, że katastrofalny wpływ na ekosystemy mogą mieć także działania, które są uznawane za całkowicie legalne.

"Ludzie powinni sobie uświadomić, że legalny handel niekoniecznie oznacza, że dane przedmioty są pozyskiwane i sprzedawane w sposób zrównoważony" - napisała Fukushima. "Handel dziką fauną i florą, kojarzy się zazwyczaj z przemytem kości słoniowej lub handlem dzikimi zwierzętami, jednak jest on znacznie mocniej obecny w naszym codziennym życiu, niż ludzie sobie wyobrażają. Na przykład drewno użyte do wykonania stołu, przy którym twoja rodzina spożywa obiad, może być produktem handlu dziką fauną i florą".

Nielegalne pozyskiwanie cennego, egzotycznego drewna jest jednym z głównych czynników napędzających wyrąb lasów tropikalnych. Według  szacunków, aż 80 proc. drzew wyciętych w Amazonii ścięto niezgodnie z prawem.

Tempo wzrostu handlu dzikimi zwierzętami i roślinami budzi duży niepokój naukowców. Liczba stwierdzonych przypadków przemytu dzikich zwierząt wzrosła od lat 80. niemal stukrotne. W tym samym czasie, według raportu międzyrządowej organizacji Intergovernmental Science-Policy Platform on Biodiversity and Ecosystem Services (IPBES), legalny handel dziką florą i fauną wzrósł o 2 tys. procent.

Czy taką skalę legalnego i nielegalnego handlu roślinami i zwierzętami ekosystemy są w stanie wytrzymać? Fińscy badacze identyfikują kilka największych zagrożeń. Po pierwsze, nadmierna czy nielegalna eksploatacja przyrody stanowi jeden z głównych czynników wymierania roślin i zwierząt. Utrata jednych gatunków może wywołać kaskadę skutków dla innych organizmów w ekosystemie. Takie osłabione ekosystemy są bardziej narażone na inwazje gatunków z innych regionów oraz choroby, które mogą przenosić.

Nielegalne pozyskiwanie drewna, które stanowi jeden z najniebezpieczniejszych i najpowszechniejszych obszarów nielegalnego handlu dziką fauną i florą ma bezpośredni wpływ na regulację klimatu, zapylanie upraw i inne usługi ekosystemowe. W handel rzadkimi zwierzętami czy częściami ich ciał oraz roślinami zaangażowane są często organizacje przestępcze, dla których jest on jednym z największych źródeł dochodów, często większym niż handel narkotykami, czy bronią. Rocznie ma im to przynosić zysk rzędu 10 mld dolarów.

"Zwierzostan": Dzikie zwierzętaIPLA
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas