Gdzie naukowiec nie może, tam fokę pośle. Płetwonogi pomagają ludziom badać Antarktykę

Nie ma wielu obszarów na Ziemi, które budzą u klimatologów takie obawy, jak Antarktyka. Zamarznięty kontynent i jego przylegające wyspy i lodowce stanowi największy magazyn lodu na naszej planecie. Jego stopienie miałoby katastrofalne skutki, ale niedostępny region jest niezwykle trudnym przedmiotem badań. Żeby dokonać kluczowych pomiarów w niedostępnych dla ludzi miejscach, naukowcy korzystają z pomocy antarktycznych fok.

Foka na Antarktydzie.
Foka na Antarktydzie.G&M Therin-Weise/imageBROKERAgencja FORUM
partner merytoryczny
banner programu czyste powietrze

Szelf kontynentalny Antarktyki jest kluczowym obiektem badań oceanografów. Niedawne doniesienia wskazują, że znajdujące się tam lodowce, takie jak lodowiec Thwaite’a, są w coraz gorszym stanie i mogą zacząć się rozpadać nawet w ciągu najbliższych kilku lat. Zrozumienie procesów, jakie napędzają ich rozpad, jest kluczowe dla opanowania skutków zmian klimatu. Ale jednocześnie jest bardzo trudne. Człowiek nie może dotrzeć w miejsca, w których możnaby zebrać najważniejsze dane o stanie lodowców czy tempie ich topnienia.

Ale tam, gdzie nie dotrze człowiek, dotrą inni. Oceanografowie badający antarktyczny szelf zaczęli wykorzystywać do pomiarów miejscowe foki wyposażone w pakiet czujników analizujących środowisko, w którym poruszają się zwierzęta.

Wyniki tych badań opisano właśnie w czasopiśmie "Limnology and Oceanography".

Antarktyczna oaza życia

Antarktyka jest zazwyczaj uznawana za mroźną pustynię, na której przy życiu mogą się utrzymać wyłącznie najbardziej odporne stworzenia. Ale wody ją otaczające tętnią życiem. Szelfy kontynentalne Antarktydy są jednym z najbardziej produktywnych biologicznie regionów w oceanach ze względu na dużą ilość składników odżywczych generowanych przez interakcje między oceanem, lodem morskim i szelfem lodowym.

Akustyk zbadał, jak foki szare wydają pod wodą dźwięki

Na Antarktydzie Wschodniej silny wiatr katabatyczny wzmaga produkcję lodu morskiego. Kra i wielkie lodowce zsuwające się z lądu na morze są zamieszkiwane przez liczne drapieżniki, takie jak foki Weddela i pingwiny cesarskie. 

Badacze mają jednak problem z badaniem tego środowiska, bo lód stanowi zagrożenie dla żeglugi oceanograficznych statków. Zrozumienie tego, jak wody powierzchniowe i głębokie wnikają na szelf i mieszają się z wodami lokalnymi, pomogłoby lepiej zrozumieć, jak wygląda antarktyczny ekosystem, a także to, jakie zagrożenia na niego czyhają.

Cyber-foki na usługach nauki

Dlatego oceanografowie zaczęli korzystać z systemu zbierania danych, który sprawdza się w tych okolicach o wiele lepiej, niż niezgrabne statki czy łodzie. Fok z czujnikami na głowach.

Specjalne czujniki, przymocowywane do zwierząt za pomocą nietoksycznych klejów, które po jakimś czasie rozpuszczają się i uwalniają zwierzę od nietypowego ładunku, pozwalają rejestrować najważniejsze oceanograficzne dane, szczególnie przewodność elektryczną, temperaturę i głębokość. Te dane mają zasadnicze znaczenie dla określenia właściwości wody oceanicznej i pozwalają naukowcom ustalić, jak wygląda ruch morskiej wody nawet głęboko pod lodem.

"Wydarzenia": Znaleziono martwe foki na polskim wybrzeżuPolsat News

"Poprzednie badania z użyciem instrumentów zamocowanych na migrujących południowych słoniach morskich i rezydentnych fokach Weddela - głęboko nurkujących drapieżnikach - wykazały kilka interesujących procesów fizycznych na obszarach Antarktyki" - stwiedził Nobuo Kokubun, adiunkt w japońskim Narodowym Instytucie Badań Polarnych i główny autor badania. "Ale wciąż nie mamy danych o obszarach przybrzeżnych pokrytych lodem"

Tajemnice świata pod lodem

Najnowsze badanie skupiło się więc na dwóch stosunkowo słabo poznanych obszarach: wschodniej Ziemi Królowej Maud i zachodniej Ziemi Enderby. Wyposażyli w satelitarne rejestratory osiem fok Weddella. Każde z urządzeń ważyło około pół kilograma i było wielkości małej kostki Rubika.

W Morzu Kaspijskim giną chronione foki, władze winią kłusowników

Korzystając z danych przesłanych przez instrumenty zainstalowane na fokach, naukowcy odkryli, że jesienią pod powierzchnią pojawiła się ciepła woda o niskim zasoleniu, ciepła woda była spychana coraz głębiej. Analizując te wyniki przy pomocy modeli meteorologicznych i oceanograficznych ustalili, że dominujący jesienią wiatr wschodni powoduje spływanie ciepłych wód powierzchniowych z powierzchni lodu. Cieplejsza woda jest korzystna dla fok, bo zwiększa dostępność potencjalnych ofiar w przybrzeżnych wodach. Wyposażone w czujniki foki były więc o wiele aktywniejszymi myśliwymi.

Przede wszystkim badanie pokazało, że foki wyposażone w czujniki mogą być potężnymi narzędziami do badania warunków oceanograficznych i ekologicznych Antarktydy. Naukowcy mają nadzieję, że będą w stanie wykorzystać te dane do przewidywania, w jaki sposób przybrzeżny ekosystem morski Antarktyki zareaguje na szybkie zmiany w antarktycznym lodzie morskim wywołane ocieplaniem klimatu.

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas