Drewno kontra przyroda, czyli zarządzanie lasem po polsku
Mateusz Czerniak
- Nie da się w tym samym miejscu i czasie zmaksymalizować funkcji ekonomicznej i przyrodniczej lasu - mówi biolog i leśnik prof. dr hab. inż. Bogdan Jaroszewicz. Wiele lasów posiadających wysoką wartość przyrodniczą potrzebuje czynnej ochrony, ale to do takich działań zdecydowanie nie należy wycinka w celu pozyskania drewna.
Mateusz Czerniak, Zielona Interia: Czym puszcza różni się od lasu?
Prof. dr hab. Bogdan Jaroszewicz: Oczywiście każda puszcza to las, ale nie każdy las to puszcza. Las to każdy ekosystem, który jest zdominowany przez drzewa. No, chyba że mamy do czynienia z krótko żyjącą plantacją drzew, gdzie cykl produkcyjny trwa do 30 lat. Natomiast kiedy przechodzimy do definicji puszczy, to już się robi trochę bardziej skomplikowanie. W sensie niespecjalistycznym każdy duży las jest puszczą. Jednak w ekologii jako puszczę rozumiemy raczej lasy, które zachowały pewne charakterystyki lasów naturalnych.
Te charakterystyki to po prostu jakiś poziom bioróżnorodności?
Tak, z tym że bioróżnorodność kojarzy się najczęściej z gatunkami, a tu mam na myśli również np. struktury występujące w danym ekosystemie leśnym, takie jak obecność bardzo starych drzew, stojącego i leżącego na dnie lasu martwego drewna, czy drzew, które są wyrwane z korzeniami. To faktycznie przekłada się na bioróżnorodność ekosystemów, na ich bogactwo gatunkowe, ale to jednak osobna miara.
A co decyduje o tym, że jedne lasy nabierają z czasem wysokiej wartości przyrodniczej, a inne nie?
Współcześnie jest to związane w dużym stopniu ze sposobem użytkowania lasów przez człowieka, a przede wszystkim z intensywnością tego użytkowania. W naszej strefie klimatycznej las jest takim ekosystemem, który samorzutnie pokrywałby prawie cały krajobraz, gdyby nie działalność człowieka. Z tego punktu widzenia możemy powiedzieć, że im mniej intensywne jest użytkowanie danego lasu, tym wyższa, wraz z upływem czasu, może stać się jego wartość przyrodnicza.
To jednak nie wszystko. Żeby las mógł w sposób naturalny osiągnąć znaczącą wartość przyrodniczą, musi być także odpowiednio duży. Jeżeli teren leśny jest zbyt mały, to gatunki w nim obecne nie są w stanie się odnawiać w dłuższej perspektywie czasowej. Dlatego małe izolowane rezerwaty przyrody rzadko są obejmowane ochroną ścisłą.
W końcu dalej są jeszcze uwarunkowania środowiskowe, takie jak położenie - wyżyna, nizina, góry - czy klimat, który panuje w danym miejscu oraz żyzność i wilgotność gleb.
Czyli możemy stwierdzić, że istnieje prosta zależność, która mówi, że im mniej ingerencji człowieka, tym lepiej dla lasu? Przecież w Parkach Narodowych podejmuje się działania ochronne.
Tutaj musimy wrócić do kwestii wielkości kompleksu leśnego. Jeśli zakładamy, że dany las jest odpowiednio duży - choć trudno określić uniwersalną ilość hektarów, o której mówimy, bo to zależy np. od typu ekosystemu leśnego i klimatu - to wtedy można pozwolić, by był on w całości kształtowany przez tak zwane zaburzenia naturalne, czyli na przykład przez pożary czy wiatrołomy. Wtedy te naturalne zaburzenia są w stanie ukształtować m.in. środowiska otwarte w lesie, co podnosi ich różnorodność biologiczną i bogactwo gatunkowe.
Jednak ponieważ nasze lasy są z reguły zbyt małe - zwłaszcza obszary chronione - to musimy się tam bawić w "ogródkową" uprawę leśnych terenów otwartych. I dlatego w parkach narodowych muszą być wykonywane zabiegi z zakresu czynnej ochrony przyrody.
Pytam o to też dlatego, że ciekawym przykładem tej zależności jest las Szast w Puszczy Piskiej, który po przejściu huraganu w 2002 r. został zostawiony samemu sobie i teraz ma większą wartość przyrodniczą niż tereny leśne położone tuż obok, na których prowadzono aktywne działania.
Las Szast jest efektem działania tych naturalnych zaburzeń, o których mówiłem. Obserwujemy tam regenerację systemu leśnego. Dzięki temu, że zaniechano tam ingerencji ludzkiej po wiatrowale, to pozostały tam także drzewa złamane czy pochylone. To umożliwiło szybkie pojawienie się młodych drzew i stanowiło także ostoję dla zwierząt, które odgrywają istotną rolę w przenoszeniu nasion, a więc regeneracji. Dzięki temu rzeczywiście ten fragment jest dużo bardziej różnorodny niż tereny, na których dokonano uprzątnięcia zniszczonych drzew i posadzono las.
Ale właśnie - las sadzimy nie po to, żeby były w nim luki i nie po to, żeby mogły się tam rozwijać również gatunki światłolubne.
Sadzimy las gęsto, żeby z niego pozyskiwać drewno. I to jest właśnie problem. Natura nie dba o to, czy będzie dużo drewna, czy nie.
Natura jest w stanie stworzyć na tyle różnorodne warunki środowiskowe, by różne gatunki - cienoznośne i światłolubne, te, które uznajemy za pożyteczne i takie, które uznajemy za szkodniki z ekonomicznego punktu widzenia - znalazły tam miejsce i mogły odgrywać swoją rolę.
Czyli wiemy na pewno, że pozyskiwanie drewna i ochrona przyrody na tym samym terenie, w tym samym czasie, nie mogą iść w parze.
Zdecydowanie tak. To jest nierealne.
Wydaje mi się, że w przestrzeni publicznej ta wiedza nie jest powszechna.
To chyba w pewnej mierze efekt propagandy Lasów Państwowych, które twierdzą, że ten model gospodarki leśnej, który teraz mamy - gospodarka wielofunkcyjna - jest najlepszym modelem jej prowadzenia, zabezpieczającym wszystkie funkcje lasów. To nie jest prawda. Nie da się w tym samym miejscu i czasie zmaksymalizować funkcji ekonomicznej i przyrodniczej lasu.
Obecne zarządzanie lasami nie odzwierciedla zresztą zapisu artykułu 7 ustawy o lasach, gdzie produkcja drewna jest wymieniona na ostatnim miejscu wśród celów gospodarki leśnej, a dużo wyżej mamy ochronę lasów naturalnych, różnorodności biologicznej, gleb, wód, itp.
A jaka jest alternatywa dla tego modelu wielofunkcyjnego?
Zacznijmy od tego, że nikt nie neguje faktu, że potrzebujemy drewna na rynku. Wszyscy codziennie korzystamy z produktów drewnopochodnych.
Alternatywą dla obecnego modelu jest więc wydzielenie najcenniejszych lasów i zaprzestanie w nich gospodarki leśnej, a skupienie się na działalności ekonomicznej na pozostałych terenach leśnych.
To oczywiście nie musi znaczyć, że w pozostałych lasach mamy zarzucić inne cele, takie jak ochrona przyrody. Chodzi o pewne przesunięcie akcentów - musimy realnie chronić najcenniejsze lasy, a na pozyskanie drewna postawić bardziej w tych najmniej cennych przyrodniczo.
Czyli mamy tyle zasobów leśnych mniej cennych przyrodniczo, żeby całkowicie odpuścić sobie gospodarkę na tych naprawdę wartościowych?
Oczywiście, że tak. Ilość drewna, które pozyskujemy w skali Polski to tylko trochę ponad 70 proc. tzw. przyrostu rocznego. Czyli ponad 20 proc. biomasy drewna, która przyrasta w skali roku w Polsce i tak zostaje w lesie. Wyłączenie najcenniejszych lasów z pozyskania nie musi odbić się więc na ilości pozyskiwanego drewna.
Od 20 lat nie powstał w naszym kraju żaden park narodowy mimo społecznych projektów, takich jak na przykład Turnickiego Parku Narodowego w Puszczy Karpackiej.
Oprócz Turnickiego Parku Narodowego jakiś czas temu powstał również projekt Mazurskiego Parku Narodowego. W latach 80. i 90. mówiło się też o Jurajskim Parku Narodowym. Była także inicjatywa utworzenia Parku Narodowego na Stawach Milickich. Tego rodzaju projektów było mnóstwo, bo mamy dużo terenów o wysokiej wartości przyrodniczej, jednak najczęściej takie inicjatywy szybko upadały. Moim zdaniem na ochronę zasługują nie tylko lasy wartościowe przyrodniczo, ale także te, które są cenne ze społecznego punktu widzenia, bo pełnią funkcję rekreacyjną dla lokalnych społeczności. Na przykład lasy wokół dużych miast.
Czy to, czego Polska do tej pory nie zrobiła, jeśli chodzi o ochronę większej ilości terenów leśnych, wymusi na nas Europejska Strategia Bioróżnorodności? W końcu zakłada ona, że 30 proc. obszarów lądowych Unii ma zostać objęte ochroną, a 10 proc. z nich ochroną ścisłą.
Mam nadzieję, ale trzeba pamiętać, że jak na razie to są jedynie pewne deklaracje unijne, które nadal są obiektem negocjacji. Założenia końcowe mogą nie być aż tak ambitne. Jednak niewątpliwie ta strategia to krok w dobrym kierunku i wdrożenie tych założeń spowodowałoby, że będziemy mieli lasy bogatsze przyrodniczo, które pozytywnie wpływają na zdrowie i dobrostan społeczeństwa.
Prof. dr hab. inż. Bogdan Jaroszewicz jest z wykształcenia leśnikiem, pracuje jako biolog i kieruje Białowieską Stacją Geobotaniczną Uniwersytetu Warszawskiego. Był także wicedyrektorem Białowieskiego Parku Narodowego w latach 2000-2005.