Bezsensowna śmierć w Bałtyku. Sieci-widma dziesiątkują przyrodę

W Bałtyku krążą bezwzględni zabójcy. To stare sieci rybackie, zerwane lub porzucone, które nadal łowią i zabijają nie tylko ryby.

article cover
pixabay.com
partner merytoryczny
banner programu czyste powietrze
Polsat News

Aktywiści nazywają je "sieciami widmami". To stare sieci rybackie, które łowią, choć nikt ich nie potrzebuje. - Najczęściej albo się zgubiły, albo zostały wyrzucone, albo z różnych innych przyczyn znalazły się w morzu - mówi Sylwia Migdał z WWF Polska.

Trudno dokładnie oszacować skalę problemu, ale w samym Bałtyku takich sieci może być co najmniej 800 ton.

- Kiedy połów jest prowadzony kutrami na otwartym morzu, sieci często zahaczają o leżące na dnie wraki - tłumaczy Andrzej Sala, szyper i instruktor nurkowania w Bazie Jasa w Jastarni, dodając: - Taka sieć zaczepiona o wrak, rozwija się jak firanka. Łapie ryby i stanowi zagrożenie dla innych jednostek na morzu.

Zagraża także nurkom, którzy mogą się zaplątać w taką pułapkę, zwłaszcza podczas nurkowań przy ograniczonej widzialności. - Notujemy wypadki śmiertelne z udziałem takich sieci podczas nurkowań - potwierdza Jan Młotkowski, zastępca dyrektora Urzędu Morskiego w Gdyni ds. oznakowania nawigacyjnego

Sieci nie są jednak zagrożeniem jedynie w pobliżu wraków. Dryfują swobodnie wraz z morskimi prądami. Stworzono je tak, że zazwyczaj mają neutralną pływalność, co oznacza, że nie opadają na dno, a jako że większość produkowana z wytrzymałych tworzyw sztucznych, mogą dryfować latami.

Unoszą się w toni i robią dokładnie to, do czego zostały zaprojektowane, choć nikt już nigdy nie odbierze złowionych przez nie ryb. Szacunki mówią, że tylko podczas pierwszego miesiąca łowią 20 proc. tego, co złapałyby ciągnięte przez kuter. - Kiedy w taką sieć łapią się ryby, pod wpływem ich ciężaru idzie ona na dno - tłumaczy Sylwia Migdał: - Gdy ryby się rozłożą, uwolniona od ich ciężaru, znowu unosi się w toń wody i łowi kolejny raz.

Ofiarami takich pułapek padają nie tylko ryby, ale też ptaki morskie, foki czy morświny. Narażone są zwłaszcza te ostatnie, bo bałtyckie walenie do polowania używają echolokacji i sieci nie widzą. - Można sieci zabezpieczyć wyposażając je w specjalne urządzenia akustyczne. Dzięki nim stają się "widoczne" dla waleni, ale takie wyposażenie nadal stosowane jest rzadko - tłumaczy Katarzyna Karpa-Świderek z WWF Polska.

Sieci-widma same padają czasem ofiarami połowów. Splątują się z sieciami wykorzystywanymi przez rybaków i są wyciągane na powierzchnię. Tu pojawia się jednak problem, bo na razie w większości portów nie ma nawet pojemników, do których można wrzucić wyłowione z morza śmieci. - Mamy dyrektywę unijną, która reguluje między innymi tę kwestię - tłumaczy Jan Młotkowski. - Jej implementacja przypada na czerwiec tego roku

Pojemniki powinny się więc zacząć pojawiać jeszcze tego lata. Do rozwiązania problemu jednak daleko, bo porzucone sieci i inny rybacki osprzęt mogą stanowić nawet 10 proc. wszystkich śmieci w morzu.

Wojciech Brzeziński, Polsat News

pixabay.com
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas