Opieszałość władz i cierpienie lisów na polskich fermach

Fundacja Otwarte Klatki przeprowadza interwencje na fermach lisów i w hodowlach innych zwierząt. Aktywiści Otwartych Klatek podjęli niedawno interwencję na fermie lisów w Kościanie we współpracy z Urzędem Gminy i Powiatową Inspekcją Weterynaryjną (PIW). Oto, czego się dowiedzieli o losie zwierząt hodowanych na futra.

Lisy hodowane na futra przeżywają horror w zamknięciu
Lisy hodowane na futra przeżywają horror w zamknięciuALEXANDER NEMENOV/AFP/East NewsEast News
partner merytoryczny
banner programu czyste powietrze

25 kwietnia aktywiści interweniowali na fermie lisów w Kościanie. Mąż właścicielki, a zarazem były właściciel fermy, który po prawomocnym skazaniu przepisał fermę na żonę - został w przeszłości skazany za znęcanie się nad zwierzętami, a ferma, decyzją PIW, miała zostać zamknięta. Mimo ujawnienia na fermie chorych zwierząt policja odmówiła asysty w interwencyjnym odbiorze zwierząt.

Zdjęcie z interwencji
Zdjęcie z interwencjimateriały prasowe

Zwierzęta cierpią

Kontrola na fermie została przeprowadzona na wniosek Stowarzyszenia Otwarte Klatki. Wzięli w niej udział przedstawiciele Urzędu Gminy i PIW w Kościanie w asyście policji. Kontrola wykazała liczne nieprawidłowości. Dziewięć lisów miało widoczne objawy przewlekłych problemów zdrowotnych - chorób oczu (zapalenie spojówek z wypływami, a u jednego ze zwierząt ze zmętnieniem rogówki) oraz przerostów dziąseł w jamie ustnej. Dodatkowo trzy lisy miały blizny niewiadomego pochodzenia, a co najmniej sześcioro zwierząt utrzymywanych było w klatkach, których stan techniczny narażał je na urazy.

"Chcieliśmy odebrać chore zwierzęta i poddać je leczeniu, zwłaszcza że podczas ostatniej kontroli również ujawniono zwierzęta z przerośniętymi dziąsłami, których obecności już nie stwierdzono. Właścicielka przyznała, że zostały uśmiercone. Niestety, na miejscu pojawił się lekarz weterynarii, który świadczy komercyjne usługi na tej fermie i który stwierdził, że zwierzęta nie są w złym stanie, a odebranie ich jest nieuzasadnione"  - mówi radczyni prawna Otwartych Klatek Angelika Kimbort. "To jego opinia, a nie stanowisko Powiatowego Lekarza Weterynarii zaważyła o dalszym biegu zdarzeń" - dodaje Kimbort.

Klatki pełne chorób

Funkcjonariusze w porozumieniu z właścicielami fermy ustalili, że zwierzęta z klatek niespełniających standardów zostaną przeniesione do innych, pustych klatek, nie zważając na to, że właściciele mogli zrobić to sami dużo wcześniej. Ostatecznie dyskusja o odebraniu zwierząt dotyczyła trzech lisów w najgorszym stanie.

W toku kontroli na fermie pojawił się również wójt Gminy Kościan Andrzej Przybyła, który przychylił się do stanowiska lekarza weterynarii świadczącego usługi na fermie, mimo że zgodnie z przepisami stanowisko wójta w chwili dokonywania odbioru interwencyjnego nie powinno mieć żadnego znaczenia. Właściciele stanowczo odmawiali wydania zwierząt, twierdząc, że nie są one chore, a funkcjonariusze nie byli w stanie podjąć żadnej decyzji, dlatego przedstawiciele Otwartych Klatek skontaktowali się telefonicznie z Komendantem Policji w Kościanie.

Stwierdził on, że asysta powinna zostać udzielona, jeśli Powiatowa Lekarz Weterynarii w Kościanie dostrzega zagrożenie zdrowia lub życia. PLW złożyła pisemne oświadczenie w zakresie dotyczącym zdrowia zwierząt, które przez funkcjonariuszy zostało uznane za niewystarczające i po konsultacji telefonicznej z przełożonym odmówili wejścia na fermę tłumacząc się jednocześnie, że nie posiadają odpowiednich umiejętności, mimo że przedstawiciele organizacji deklarowali pomoc przy czynnościach przełożenia zwierząt z klatek do transporterów.

Zła opinia nie bez powodu

Ferma lisów w Kościanie ma złą sławę już od lat. W 2016 r. media obiegły wstrząsające nagrania z zabijania lisów. Po publikacji hodowca został oskarżony i skazany za znęcanie się nad zwierzętami. Sąd wymierzył mu karę 8 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 2 lata, a także zakazał prowadzenia działalności związanej z hodowlą zwierząt na pięć lat. Aby obejść zakaz, właścicielką fermy stała się jego żona. Mimo to były właściciel zajmuje się zwierzętami.

"Jesteśmy świadkami bezczynności urzędów, policji - organów, które mają obowiązek reagować, gdy zwierzętom dzieje się krzywda. Zwierzęta cierpią, a hodowcy, nawet z wyrokami, pozostają bezkarni i drwią z prawodawstwa" - komentuje Bogna Wiltowska, dyrektorka ds. Śledztw i Interwencji w Stowarzyszeniu Otwarte Klatki.

W 2020 r. Stowarzyszenie Otwarte Klatki ujawniło kolejne dramatyczne nagrania z tej fermy, przedstawiające martwe i chore lisy, sterty zalegających odchodów, klatki nieprzystosowane do bezpiecznego utrzymywania zwierząt. Aktywiści ujawnili również, że lisy karmione były zepsutym mięsem, w którym kłębiły się larwy owadów. Przeprowadzona wówczas kontrola ujawniła zwierzęta z chorobami oczu. W klatkach z żywymi zwierzętami leżały martwe. 

Mimo kolejnych kontroli Inspekcji Weterynaryjnej, osoby odpowiedzialne za cierpienie lisów na fermie w Kościanie nie poprawiły warunków utrzymywania zwierząt. Poskutkowało to kolejnymi zawiadomieniami i prowadzonymi postępowaniami. Dramat zwierząt trwa więc od wielu lat.

Przestępstwa przeciwko przyrodziePolsat News
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas