Blackout w Polsce? To nie takie proste

Czy podczas upałów, gdy zużycie prądu bardzo wzrasta, w Polsce mogą się pojawić problemy z dostawami prądu? Z pewnością będą temu sprzyjać zmiany klimatyczne.

zdj. ilustracyjne
zdj. ilustracyjne123RF/PICSEL
partner merytoryczny
banner programu czyste powietrze

Na kamerze przemysłowej widać sennie przemierzającą przez miasto ciężarówkę. Na zegarze jest 3:37 w nocy, pada śnieg. Nagle po kolei wyłączają się światła. Najpierw kilka tych świecących o tej porze w budynkach, potem przed blokami, na końcu lampy uliczne. W ciągu kilku sekund gaśnie duża część miasta. Jest 8 kwietnia 2008 r. W Szczecinie właśnie miał miejsce największy w historii Polski blackout. Nadszedł po cichu. Potem przez kilkanaście godzin zamknięta była większość sklepów, stacje benzynowe oraz szkoły. Strażacy z generatorami wspierali szpitale. Apteki i niektóre sklepy będą wydawały tylko najpotrzebniejsze produkty, jednak tylko za gotówkę. To problem, kiedy w mieście nie działają bankomaty.

Czy to scenariusz, który możemy ponownie przeżyć? Zdaniem naszych rozmówców to mało prawdopodobne, ale nadal możliwe. Przyczyny są wciąż te same, co 13 lat temu - ekstremalne zjawiska pogodowe i przestarzała infrastruktura.

Koło ratunkowe

Niepokój wywołała niedawna awaria w Bełchatowie. W największej elektrowni w Polsce, która generuje około 20 proc. krajowego prądu, 17 maja awaryjnie wyłączono 10 z 11 bloków. Choć system nie odczuł braku energii, ponieważ Polska natychmiast zaczęła importować prąd z zagranicy, to pojawiły się pytania, czy blackout jest możliwy.

- Takie prawdopodobieństwo istnieje, choć nie da się go dokładnie oszacować. Wysoka temperatura jest jednym z istotnych czynników, który zwiększa wystąpienie blackoutu związanego z niedoborem mocy w systemie elektroenergetycznym. Zimą jest większe zapotrzebowanie na prąd, ale powstaje on m.in. w układach kogeneracyjnych, które w lecie pracują w bardzo ograniczonym zakresie. Z drugiej strony w Polsce znacznie rośnie zapotrzebowanie na klimatyzację. To powoduje, że istotny przyrost zapotrzebowania na energię elektryczną jest w okresie letnim - mówi nam prof. Wojciech Bujalski z Instytutu Techniki Cieplnej im. Bohdana Stefanowskiego Wydziału Mechanicznego Energetyki i Lotnictwa Politechniki Warszawskiej.

Zatem, jak zakończyła się awaria w Bełchatowie? Beata Jarosz-Dziekanowska, rzecznik prasowy Polskich Sieci Elektroenergetycznych w rozmowie z nami opowiada, że poprosiliśmy o pomoc naszych sąsiadów. Wówczas w ramach operatywnych dostaw energii dostaliśmy tyle prądu, ile potrzebowaliśmy. Po kilku godzinach udało się usunąć usterkę.

Eksperci tłumaczą nam, że system jest stworzony tak, aby na początku mógł poradzić sobie sam. Import z zagranicy, choć jak pokazał Bełchatów, był możliwy i uratował sytuację, zdaniem naszych rozmówców jest ostatecznością. - Poszczególne instalacje cały czas pracują, jednak nie na 100 proc. Ich możliwość produkcyjna jest większa niż obciążenie. To tzw. rezerwa utajona. W sytuacji nagłego wzrostu zapotrzebowania jesteśmy w stanie z tego skorzystać. Jeżeli nasz system nie byłby w stanie zaspokoić potrzeb kraju, możemy także w ostateczności importować energię z zagranicy. Jednak to już jest koło ratunkowe w sytuacji realnego zagrożenia - mówi dr hab. Mariusz Ruszel, profesor Wydziału Zarządzania Politechniki Rzeszowskiej, prezes Instytutu Polityki Energetycznej im. Ignacego Łukasiewicza.

W oczekiwaniu na suszę

Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej w swojej prognozie długoterminowej na lato ostrzega, że temperatury w sierpniu będą powyżej normy. Jednocześnie, ma być mniej deszczu. To może spowodować suszę i o ile upały nie są tak dużym problemem dla elektrowni, to już brak wody może nim być. Prof. Bujalski przypomina, że większość prądu w Polsce jest wytwarzana za pomocą bloków parowych, które są chłodzone wodą z rzek lub chłodni kominowych. Zdaniem naukowca, "wysoka temperatura oraz susza, która często występuje po długotrwałych upałach, może być istotnym problemem dla elektrowni, w tym w osiąganiu pełnej mocy".

- Długo utrzymujące się upały mogą wpłynąć na ograniczenia w pracy niektórych elektrowni z  powodu wzrostu temperatury wody wykorzystywanej do ich chłodzenia. Jednak w warunkach zagrożenia bezpieczeństwa dostaw energii elektrycznej operator może wydać polecenie pracy jednostek wytwórczych z przekroczeniem parametrów poboru i zrzutu wody do rzek lub zbiorników wodnych - tłumaczy rzecznik Polskich Sieci Elektroenergetycznych.

Zdaniem spółki, w tej chwili prognozy wyglądają dobrze, a operator nie przewiduje problemów ze zbilansowaniem systemu w sierpniu. Jarosz-Dziekanowska zapewnia, że spółka na tegoroczne lato i prognozy patrzy "z umiarkowanym optymizmem".

Mimo to prof. Ruszel przypomina, że każde nagłe obciążenie systemu może być dla niego fatalne w skutkach. Do awarii może przyczynić się kilka czynników jednocześnie. Wśród nich...piłka nożna. - Wysokie temperatury, za którymi idzie częstsze korzystanie z klimatyzacji oraz ocieplenie wody służącej do chłodzenia elektrowni, wraz [ze wzrostem zużycia energii spowodowanym przez] miliony ludzi w jednym momencie oglądających mecze na Euro 2020, może spowodować ograniczenie dostaw energii elektrycznej w niektórych instalacjach. Takie zdarzenia miały już miejsce, m.in. w elektrowni w Rybniku czy Bełchatowie. Jednak do blackoutu jest jeszcze długa droga - uspakaja.

Odwlekana modernizacja

Duży wpływ na polskie bezpieczeństwo energetyczne będą mieć zmiany klimatyczne. Te już możemy zaobserwować. Prof. Ruszel przypomina, że mieliśmy wyjątkowo długą zimę. Później maj był zimny i deszczowy. Zdaniem wykładowcy, "to pewien paradoks klimatyczny, gdzie z zimy przeszliśmy w lato". Przy tak drastycznych zmianach pór roku, bardziej obciążona jest i tak już przestarzała infrastruktura elektroenergetyczna. Miejscami ma kilkadziesiąt lat i wymaga modernizacji. Niektóre słupy energetyczne są drewniane, co przy podtopieniach bądź silnym wietrze ułatwia ich obalenie.

Co więcej, Polska nadal korzysta z napowietrznych, czyli wiszących na konstrukcjach wsporczych, linii przesyłowych. Na Zachodzie większość linii jest schowana w ziemi. U nas wiszą na wysokości od kilku, do kilkunastu metrów, przez co są bardziej narażone np. na wichury czy opady mokrego śniegu.

Transformacja energetyczna Polski zakłada stopniowe odchodzenie od węgla. To oznacza zamykanie, lub jak w przypadku Bełchatowa, zamianę źródła energii elektrowni. Zdaniem prof. Ruszla, "stabilizację energetyczną może nam zapewnić energia atomowa". Ta, według prezesa Instytutu Polityki Energetycznej, nie ma "skoków" w produkcji prądu. Jednak stworzenie nowych i dużych źródeł energii oznacza, że trzeba przygotować na nie także sieć przesyłową. System jest tak mocny, jak jego najsłabsze ogniwo.

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas