Polska, by odejść do węgla, potrzebuje pomocy UE

Choć odejście od węgla jest dla Polski nieuchronne, to na inwestycje czekają odnawialne źródła energii oraz atom. Do tego potrzebne są jednak unijne pieniądze.

article cover
Rafał Guz PAP
partner merytoryczny
banner programu czyste powietrze

Sukcesem zakończyły się rozmowy związkowców z rządem w sprawie umowy społecznej dla górnictwa. To ważny krok w transformacji energetycznej Polski. Tym bardziej, że czas goni, a Polska musi dokonać wielkich zmian w energetyce. Takie wnioski padły podczas debaty na szczycie Togetair.

Dyrektor Polskiego Instytutu Ekonomicznego Piotr Arak przyrównał obecne wyzwania do transformacji gospodarczej kraju w 1989 r. - Jedyne, czego możemy chcieć w Polsce, to żeby ta transformacja była bez terapii szokowej, żeby te kilkaset tysięcy osób zależnych od sektora górniczego i ciepłowniczego nie straciło pracy bezpośrednio, a jeżeli już, by miały szansę na relatywnie szybkie przekwalifikowanie - zaakcentował Arak.

Umowę będzie musiała zaakceptować Komisja Europejska. - Trudno będzie przeprowadzać taką transformację bez środków z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji. To musi być wsparcie na przekwalifikowanie pracowników, po to by dać im nowe umiejętności zawodowe i żeby dać pieniądze pracodawcom, żeby tych przekwalifikowanych pracowników zatrudniali. Pracownicy to sedno sprawiedliwej transformacji - podkreślał w rozmowie z Polsat News Piotr Woźny, prezes ZE PAK.

Prezes Zarządu ZE PAK Piotr Woźny (z lewej) oraz dyrektor Polskiego Instytutu Ekonomicznego Piotr Arak.
Prezes Zarządu ZE PAK Piotr Woźny (z lewej) oraz dyrektor Polskiego Instytutu Ekonomicznego Piotr Arak.Rafał GuzPAP

W oczekiwaniu na energię atomową, wspartą odnawialnymi źródłami energii, to gaz ziemny będzie pełnił rolę paliwa przejściowego. Choć to rozwiązanie, które niesie za sobą ryzyko związane z niezadowoleniem Unii, to zdaniem prezesa Taurona Pawła Strączyńskiego nie ma dziś alternatywy dla węgla innej niż gaz, a dodatkowo "jeżeli szybko nie zbudujemy boków na gaz dostosowanych do wodoru, stabilność polskiego systemu będzie zagrożona". Zwłaszcza, że w jego ocenie, w projekcie jądrowym musimy być przygotowani na opóźnienia. Więcej TUTAJ

Polsat News

Zgodnie z PEP2040, filarem polskiego OZE mają być morskie elektrownie wiatrowe. Podczas panelu Togetair o zeroemisyjności, wiceminister aktywów Zbigniew Gryglas poinformował, że moc offshore prawdopodobnie przekroczy 11 GW zakładane w Polityce Energetycznej Polski 2040. Z kolei prezes PGE Baltica Monika Morawiecka dodała, że potencjał polskiego Bałtyku jest większy niż 11 GW. To może oznaczać, że w przyszłości będziemy uzyskiwać jeszcze więcej energii z OZE, niż zakładano.

Morawiecka podkreśliła, że bez morskiej energetyki wiatrowej Polska nie jest w stanie zrealizować celów OZE, a rok 2025 r. oznacza koniec rynku mocy dla starych źródeł węglowych, co z kolei oznacza dodatkową presję na węgiel. Zdaniem prezes w takiej perspektywie bez offshore polski bilans energetyczny się nie "spina".

Z powodu niestabilności odnawialnych źródeł energii, polska energetyka będzie potrzebowała elektrowni jądrowych. Pierwsza ma zacząć pracować w 2033 r. Jedną z potencjalnych lokalizacji miałyby być okolice elektrowni Pątnów.  - Nikt z nami na temat partycypacji nie rozmawiał. Czekam, zakładam, że koledzy z rządu są zajęci i jak już pogaszą pożary na Śląsku, zwrócą się do nas w tej sprawie - powiedział Woźny.

Choć transformacja energetyczna i odejście od węgla to duże wyzwanie dla Śląska, to przedstawiciele regionu opowiadają się za przyspieszeniem działań. Oprócz przyczyn ekonomicznych, pojawiają się także zdrowotne. To przeważa nad tradycją, która wzmacniała status węgla na Śląsku. - Nie możemy żyć przeszłością, musimy patrzeć do przodu. Im szybciej się dostosujemy do nowych warunków, tym szybciej osiągniemy sukces - mówił Jakub Chełstowski, marszałek województwa śląskiego.

Eksperci mówią o "przewrocie kopernikowskim" w debacie o transformacji energetycznej Polski. O konieczności odejścia od węgla i przejścia na zieloną energię mówią już nie tylko ekolodzy i naukowcy, ale także samorządowcy, a nawet przedstawiciele przemysłu. - Jeszcze trzy lata temu mówienie o tym, że mamy bardzo zawęglony mit energetyczny i że trzeba coś z tym robić, to były tezy dosyć przewrotowe. Dzisiaj nikt nie dyskutuje, czy musimy przeprowadzać transformację energetyczną tylko, jak to zrobić, jak ją sfinansować i jak zaopiekować się ludźmi, którzy pracują w sektorze energetyczno-węglowym - stwierdził Woźny.

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas