Naukowcy ws. zmian klimatycznych mówią politykom: Dość!

"The Lancet", jeden z najbardziej prestiżowych magazynów medycznych na świecie, po raz pierwszy od blisko 200 lat zabrał głos w sprawie polityki. Poszło o klimat.

Marsz dla Nauki w Waszyngtonie w 2017 r.
Marsz dla Nauki w Waszyngtonie w 2017 r. Wikimedia
partner merytoryczny
banner programu czyste powietrze

Dotąd naukowcy, bez względu jak ostro przez polityków atakowani, prawie nigdy im nie odpowiadali, wychodząc z założenia, że wyniki badań obronią się same. W sprawie zmian klimatycznych twarde dane próbowano zdyskredytować na wiele sposobów, zwykle konfrontując z niepodpartymi wiedzą opiniami. Wygląda na to, że te czasy się kończą.

Kłamstwa za cenę życia

Raport opublikowany przez "The Lancet" ma aż 33 autorów. Od początku prezydentury Donalda Trumpa naukowcy skrupulatnie odnotowywali wszystkie jego decyzje i sprawdzali, jakie niosą konsekwencje. Wyliczyli, że wrogość wobec ochrony środowiska poprzedniej amerykańskiej administracji przełożyła się na wzrost zanieczyszczeń, a te doprowadziły do śmierci 22 tys. Amerykanów w 2019 r. Spowodowane tym udary, nowotwory czy choroby serca, będą skutkować kolejnymi zgonami. Autorzy raportu zaapelowali do nowego gospodarza w Białym Domu, by jak najszybciej zaczął naprawiać szkody wynikające z "cofnięcia o dekady postępu w polityce środowiskowej".

Do niedawna artykuł zawierający takie tezy, bez względu jak dobrze udokumentowane, w magazynie naukowym nie miałby szans na publikację, bo jednym z naczelnych założeń było tam unikanie polityki. "The Lancet" swoją publikacją stanął jednak w jednym rzędzie z wybitnymi czasopismami, w tym "Nature" i "Science", które też ostatnio zerwały z tradycją publikując artykuły krytyczne wobec Trumpa. "Scientific American" posunął się jeszcze dalej i po raz pierwszy w historii na jesieni ubiegłego roku poparł kandydata na prezydenta dając do zrozumienia, że każdy zbędzie lepszy od Trumpa.

Dokonania Trumpa

Pierwszym "zrywem" naukowców był Marsz dla Nauki zorganizowany w Dniu Ziemi cztery lata temu. Administracja Donalda Trumpa właśnie obejmowała rządy. Jej pierwsze decyzje dotyczyły cięć funduszy na badania w zasadzie we wszystkich agencjach rządowych, które zajmowały się stanem klimatu. Do tego na pracowników Agencji Ochrony Środowiska nałożono zakaz wypowiadania się do mediów. William Harper, wówczas nominowany na stanowisko prezydenckiego doradcy ds. naukowych oświadczył, że naukowcy zajmujący się zmianami klimatycznymi przypominają mu członków sekty ślepo wierzących w jakiś kult.

W Marszu dla Nauki wzięło udział ponad milion ludzi. Kursu amerykańskiej administracji to nie zmieniło. Donald Trump przez kolejne lata powtarzał, że zmiany klimatyczne to mistyfikacja, a niezależnych naukowców po prostu usunął z paneli doradczych. Jego administracja tworząc nowe przepisy lekceważyła badania klimatologów. Jednocześnie ponad sto regulacji, które miały chronić środowisko, prezydent anulował. Wreszcie wycofał Stany Zjednoczone z Porozumienia klimatycznego.

Mezalians z polityką

Nie ma chyba żadnej innej dziedziny nauki, która w tak wielkim stopniu wiązałaby się z polityką i tak często była podważana, choć czasu na oswojenie się z myślą o niszczycielskim wpływie emisji gazów cieplarnianych było aż nadto. Teorię, że wzrost emisji dwutlenku węgla może prowadzić do podwyższenia temperatury, po raz pierwszy zaproponował szwedzki chemik Svante Arrheniusa. Zrobił to w 1896 r. Dziś nie ma na świecie ani jednego ośrodka naukowego o statusie krajowym lub międzynarodowym, który by to podważał. Istnieje również naukowy konsensus co do tego, że zmiany powodowane są przez człowieka i mają bezprecedensową skalę.

W polityce temat też nie jest nowy, bo zaczął się pojawiać już w latach 60. m.in. w debatach na forum NATO. Jimmy Carter w 1979 r. zwołał pierwszą w historii konferencję klimatyczną. Dobrym przykładem zamieszania, jakie politycy potrafią wywołać w tej sprawie, ze szkodą dla nauki, jest słynne przemówienie Margaret Thatcher w Royal Society w 1988 r. Brytyjska premier przekonywała w nim do działań na rzecz ograniczenia emisji powodujących zmiany klimatyczne. Natychmiast jednak odezwali się jej przeciwnicy polityczni oskarżając ją o to, że głosi takie poglądy wyłącznie dlatego, że zamyka kopalnie i chce promować energetykę jądrową.

Miliardy za dezinformację

W szerzeniu klimatycznych bzdur, atakach na naukowców i podważaniu wyników badań palma pierwszeństwa należy się jednak koncernom, które emitują najwięcej gazów cieplarnianych. Doskonale udokumentowała to Greenpeace przedstawiając dowody, że dziewięciu z najbardziej "płodnych" 10 autorów podważających zmiany klimatyczne miało powiązania z ExxonMobil. Jednocześnie koncern - na co z kolei dowodów dostarczyła Royal Society - tylko w 2005 r. przekazał 2,9 mln dol. 39 organizacjom i grupom, których celem było przeinaczenie faktów, by szerzyć dezinformację o zmianach klimatu. Na ten cel konglomerat Koch Industries w ciągu pół wieku przeznaczył łącznie co najmniej 50 mln dol. W raporcie organizacji InfluenceMap sprzed trzech lat wskazano, że pięć największych na świecie koncernów naftowych rok w rok łącznie na lobbing blokujący zmiany w polityce klimatycznej wydawało 195 mln. dol.

W ostatnich latach dość szybko zaczęło się to zmieniać, a kolejne koncerny deklarują, że staną się neutralne dla klimatu w najbliższych latach, najdalej do połowy wieku. Zmiany w większości wymusili akcjonariusze, którzy najpierw domagali się śledztw wewnętrznych, by zweryfikować doniesienia o sponsorowaniu kłamstw. To prowadziło do dymisji prezesów (tak stanowiska straciło m.in. dwóch szefów Exxon). Na koniec to akcjonariusze domagali się konkretów w przechodzeniu na działalność neutralną dla klimatu.

Czy poświęcenie bezstronności politycznej nauki przyniesie zamierzony skutek? Naukowcy i to zaczynają już badać. Autorzy artykułu opublikowanego w "Cambridge University Press" ustalili, że Marsz dla nauki tylko przyczynił się do pogłębienia polaryzacji Amerykanów. "Postawa liberałów w stosunku do naukowców stała się bardziej pozytywna, podczas gdy nastawienie konserwatystów stało się bardziej negatywne" - napisali autorzy badania.

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas