Czy będzie kolejny spór z Brukselą, tym razem o klimat?

Prawie dwa miliardy euro może stracić Polska z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji. Przyczyną jest brak deklaracji Warszawy w sprawie neutralności klimatycznej. - To może przerodzić się w kolejny duży spór z Brukselą - ostrzega dr Andrzej Kassenberg z Instytutu na rzecz Ekorozwoju.

article cover
123RF/PICSEL
partner merytoryczny
banner programu czyste powietrze

Czy to sygnał ostrzegawczy dla Polski? 

Dr Andrzej Kassenberg, Instytut na rzecz Ekorozwoju, ekspert Koalicji Klimatycznej: Wydaje mi się, że tak. Jeżeli Polska nie zadeklaruje neutralności klimatycznej i nie będzie postępować zgodnie z tym, o czym wspólnie zdecydowali wszyscy przywódcy unijni, to przyznane środki będą odpowiednio mniejsze. Polska poparła neutralność klimatyczną w trakcie Szczytu w Paryżu w 2015 r. Wtedy nie mieliśmy żadnych istotnych zastrzeżeń. Teraz Polska jest wśród kilku krajów, które nie przygotowały długofalowej strategii do 2050 r. Termin na to minął już w grudniu 2019 r.

Ciągle zachowujemy się tak, jakby zależało nam na pozostaniu jak najdłużej przy węglu, a jednocześnie chcemy dostać pieniądze z Unii Europejskiej. Teraz to jest wyraźny sygnał, że tak dalej się nie da i ta zabawa w kotka i myszkę musi się skończyć.

Dlaczego Polska ma taki problem z ogłoszeniem własnych celów klimatycznych?

Moim zdaniem są dwie przyczyny. Jedna jest związana z tym, że zarówno obecny jak rząd, jak i poprzednie, były w pułapce politycznej. Górnicy, pracownicy administracji kopalni, a także firmy energetyczne to duży elektorat. Żeby tych wyborców nie zniechęcić, to od 15. 20 lat prowadzono właśnie taką politykę. Druga rzecz to budowanie niechęci do Unii Europejskiej. Wyraźnie widać antyunijne tendencje obozu rządzącego, zwłaszcza w Solidarnej Polsce.

Fundusz Sprawiedliwej Transformacji jest częścią większego mechanizmu, wartego 150 mld euro. Czy Polska i te pieniądze też może stracić? 

Tego na razie nie wiemy. Możemy się raczej spodziewać, że Unia nie będzie chciała finansować państwa, które nie wypełnia podstawowych celów unijnych. Tutaj jest jednak wyjście z tej całej sytuacji, które pozwoliłoby wszystkim stronom zachować twarz. Niedawno Unia wstępnie porozumiała się w sprawie nowego prawa klimatycznego. Zakłada ono osiągnięcie neutralności klimatycznej do 2050 r. w całej Unii. Jeżeli to prawo zostanie przyjęte, Polska z automatu to zobowiązanie przyjmie. Pytanie, czy Brukseli taka deklaracja wystarczy, gdyż jak do tej pory jako jedyny kraj nie zadeklarowaliśmy tej neutralności.

Czy możliwa decyzja w sprawie pomniejszenia funduszy unijnych to początek nowego konfliktu na linii Warszawa-Bruksela, tym razem o węgiel? 

To już dość daleko zaszło. W Krajowym Planie Odbudowy wskazano, że 37,7 proc. inwestycji będzie przyjaznych dla klimatu. Badanie niezależnego think-tanku pokazuje, że w rzeczywistości to zaledwie 18 proc. Jest tam zapisanych wiele działań, które nie dość, że nie redukują emisji gazów cieplarnianych, to je zwiększają. Przykładem jest budowa portu w Baranowie i ruch lotniczy, który ma generować. To samo dotyczy transportu drogowym. Brak też działań wzmacniających pochłanianie CO2, a wręcz przeciwnie, następować będzie zmniejszenie tych zdolności. Do tego dochodzą wymagania dotyczące inwestycji w ochronę klimatu. W budżecie unijnym 30 proc. ma być przeznaczone na przeciwdziałanie zmianie klimatu i adaptacji. To może sprawić, że wojenka przerodzi się w kolejny duży spór z Brukselą.

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas