Upały, susze i podtopienia. Prąd strumieniowy chronił nas przed ekstremalną pogodą
Do tej pory istniała bariera, dzięki której fale upałów w Europie były rzadkie. Ocieplenie klimatu powoduje, że przesuwa się ona coraz bardziej na północ, wpuszczając ciepłe masy powietrza z południa.
Pożary lasów nawiedzały kraje basenu Morza Śródziemnego prawie każdego lata, ale wraz z ocieplającym się klimatem, ekstremalne zjawiska pogodowe stały się coraz bardziej intensywne. Mimo to prawdziwie niepokojące dane nadchodzą z północy Europy oraz Ameryki Północnej. Tam rekordy ciepła padają w miejscach, które do tej pory były kojarzone z chłodnym klimatem. W tym roku płonęła Syberia, a pożary podeszły aż pod koło podbiegunowe.
Możliwą przyczyną jest przemieszczenie się tzw. prądu strumieniowego. To swoisty pas z ogromnych mas powietrza, które są przenoszone z zachodu na wschód, nad m.in. Kanadą, Skandynawią oraz Syberią. Prąd znajduje się na wysokości 9-12 km i ma kilka kilometrów szerokości. Prędkość wiatru sięga od 100 do nawet 500 km na godz. Przemieszcza się m.in. w północnej części Europy i to od niego zależy, jakie powietrze akurat trafia m.in. do Polski.
Kierunek północ
Wyniki badań naukowcy opublikowali w "Proceedings of the National Academy of Sciences of the United States of America". Naukowcy uważają, że jeżeli zmiany klimatu będą postępować, to do 2060 r. dzielący chłodne i ciepłe masy powietrza prąd przesunie się na północ, co otworzy Europę i Amerykę Północną na jeszcze bardziej ekstremalne zjawiska pogodowe.
- Przesuwanie się prądu na północ mogło się już zacząć - powiedział "Insider" współautor badania, klimatolog, dr Matthew Osman z Uniwersytetu Arizony. Zdaniem naukowca, mieszkańcy południa Europy i wschodu Stanów Zjednoczonych mogą przez to spodziewać się coraz częstszych susz oraz bardziej intensywnych upałów. Z kolei północ Europy będzie częściej narażona na intensywne opady deszczu oraz podtopienia.
Do tej pory prąd był "na swoim miejscu" dzięki chłodniejszemu powietrzu z Arktyki. Jednak ten region ociepla się dwa razy szybciej niż reszta planety. Przez to strumień oddzielający masy powietrza wędruje coraz bliżej bieguna północnego, poszukując zimnego powietrza.
Ekstremalna presja
Nie znaczy to jednak, że prąd nigdy wcześniej nie zmieniał swojego kursu. Wiedząc o tym, dr Osman i jego koledzy pobrali próbki lodu z lądolodu grenlandzkiego. Dzięki temu mogli zobaczyć kiedy, w ciągu ostatnich 1,2 tys. lat padał tam śnieg. Następnie naukowcy wykonali symulację komputerową na kolejne cztery dekady. Założyli w niej, że emisje gazów cieplarnianych będą kontynuowane na obecnym poziomie.
Okazało się, że prąd strumieniowy będzie się przemieszczał o wiele dalej, niż w ciągu ostatniego tysiąclecia. - Wypychając strumień jeszcze bardziej z jego naturalnego zasięgu, może to narazić nas na jeszcze większe ryzyko związane z klimatem w przyszłości - mówił w rozmowie z "Insider" dr Osman.
Zdaniem naukowców możemy się spodziewać kolejnych powodzi, takich jak w Niemczech, Belgii i Holandii w lipcu 2021 r. Prawdopodobne są również częstsze pożary lasów i upały na południu Europy oraz na Syberii. Coraz bardziej "falujący" prąd oznacza, że masy ciepłego powietrza mogą docierać nawet na Morze Arktyczne, co przyspieszy topnienie lodu.
Nie wiadomo jednak do końca, jak bariera oddzielająca masy ciepłego i chłodnego powietrza zareaguje na ocieplenie klimatu. Jej przesunięcie się na północ wydaje się przesądzone. Jednak zdaniem klimatologa Jamesa Screena z Uniwersytetu Exeter, którego cytuje portal "Scientific American", jeżeli prąd będzie bliżej północy, to jego "falowanie" może się uspokoić. Tego dowiemy się wraz z upływem czasu, ponieważ do tej pory bariera powietrza nie była poddana tak wielkiej presji, jak obecnie.
Źródło: Business Insider, Scientific American