Toksyczny dym zabija więcej ludzi niż płomienie
Pożary zabijają ludzi żyjących setki kilometrów od ognia. Toksyczny dym z płonących lasów może stanowić bardzo poważne zagrożenie dla zdrowia ludzi nawet setki kilometrów od miejsca, w którym toczy się walka z ogniem.
Badania naukowców wskazują, że dym, który wpływa szkodliwie na zdrowie na wiele różnych sposobów, jest tym bardziej toksyczny, im dłużej wisi w powietrzu.
Wielkie pióropusze dymu unoszą się nad zachodnimi stanami USA, Kanadą, Grecją, Turcją, Włochami, Hiszpanią, Algierią oraz nad Syberią. Tamtejsze pożary są tak wielkie, że gołym okiem obserwują je nawet astronauci z Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. A ich skutki sięgają daleko poza strefę bezpośrednio narażoną na działanie ognia. Popiół z syberyjskich pożarów dotarł aż na Biegun Północy oddalony o ponad 3 tys. kilometrów i dalej do Grenlandii i Kanady. W Nowym Jorku i Bostonie wprowadzono alerty związane z jakością powietrza, bo pojawił się tam dym z pożarów w leżących po przeciwnej stronie kontynentu Kalifornii i Oregonie.
Wyniszczający, jak smog
"Ludzie, którzy mieszkają na obszarach o stosunkowo dobrej jakości powietrza, nagle stają się narażeni na poziom zanieczyszczenia, który jest wielokrotnie wyższy niż normalnie obserwowany i osiąga poziomy szkodliwe dla zdrowia" - twierdzi epidemiolog środowiskowy Jesse Berman. Tymczasem, jak mówił Insiderowi, te mega-chmury dymu mogą stać się regularnym zjawiskiem, występującym co najmniej raz do roku.
Nawet krótki kontakt z dymem może podrażniać oczy i płuca oraz powodować świszczący oddech, kaszel lub trudności w oddychaniu, nawet u ludzi zdrowych. Znajdujące się w dymie pyły znane jako PM2,5 mierzą nie więcej niż 2,5 mikrometra średnicy (czyli około 30 razy mniej niż ludzki włos). Wnikając do organizmu obciążają płuca, serce i układ odpornościowy.
To szczególnie niebezpieczne w trakcie pandemii. W ostatnich miesiącach pojawiła się cała seria badań świadczących o tym, że PM2,5 występujące również w smogu, wpływając na wyściółkę płuc, zwiększają podatność na zakażenia COVID-19. Z opublikowanego w zeszłym tygodniu badania wynika, że 19 tys. przypadków zarażenia koronawirusem na Zachodnim Wybrzeżu USA miało w ubiegłym roku bezpośredni związek z dymem z pożarów.
Dodatkowe, dobrze już zbadane zagrożenia związane z narażeniem na wysoki poziom zanieczyszczeń PM2,5 wiążą się ze zwiększonym ryzykiem zawału serca, udaru mózgu, niewydolności serca i przedwczesnej śmierci. Cząsteczki PM2,5 mogą również osłabiać układ odpornościowy, prawdopodobnie poprzez dezaktywację komórek odpornościowych w płucach.
Wpompowane przez pożar do atmosfery pyły, sadza i inne cząsteczki mogą unosić się w powietrzu nawet przez kilka tygodni. To bardzo zła wiadomość. Europejskie badania wykazały, że dym z pożarów lasów z czasem zyskuje tylko na toksyczności.
Wolne rodniki
Znajdujące się w powietrzu cząsteczki dymu przechodzą proces utleniania. Przekształca on je w wysoce reaktywne związki znane jako wolne rodniki, które mogą uszkadzać komórki i tkanki w ciele. "Wiemy, że wdychanie dymu kiedy znajdujemy się w pobliżu pożaru nie jest dobre, ale odkryliśmy, że z biegiem czasu sytuacja się pogarsza" - mówi prof. Athanasios Nenes, chemik atmosfery z Instytutu Inżynierii Chemicznej w greckim Patras, który prowadził badania tego, w jaki sposób zmienia się z czasem skład chemiczny dymu. “Dzień później dym staje się nawet cztery razy bardziej toksyczny.
Próbki dymu pobrane z powietrza ponad pięć godzin po wytworzeniu go w pożarze były dwa razy bardziej toksyczne niż w momencie, gdy zostały wypuszczone, a wraz z dalszym starzeniem się dymu w laboratorium toksyczność wzrosła czterokrotnie w stosunku do pierwotnego poziomu.
"Ludzie nie zdają sobie z tego sprawy"
"Oznacza to, że nawet jeśli jesteś daleko od ognia, jeśli dym leci w twoją stronę, może to mieć znaczący wpływ na zdrowie" - twierdzi grecki chemik. "Ludzie mogą nawet nie zdawać sobie sprawy, że wdychają opary z odległego pożaru lasu, ale to będzie miało wpływ na ich zdrowie".
Szacuje się, że dym z pożarów odpowiada na całym świecie za ponad 339 tys. przedwczesnych zgonów rocznie. Czyli pociąga za sobą o wiele więcej ofiar, niż sam ogień.
Oczekuje się, że zmiany klimatyczne sprawią, iż w nadchodzących dziesięcioleciach będzie coraz częściej dochodzić do coraz bardziej intensywnych pożarów. Więcej.
W opublikowanym niedawno raporcie Międzyrządowego Zespołu ONZ ds. Zmian Klimatu znalazło się ostrzeżenie, że będzie coraz więcej suchych, wietrznych i ciepłych dni sprzyjających pożarom i do połowy wieku ich liczba wzrośnie w obu Amerykach, w regionie Morza Śródziemnego, południowej Afryce, północnej Azji, Australii i Nowej Zelandii. "Nie ma znaczenia, gdzie mieszkasz. Wydarzenia te mogą na ciebie wpływać tak samo, jak na wszystkich innych" - twierdzi Berman.